Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2007, 09:56   #27
Khemi
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Sokolnik starał się zasnąć w swym pokoju. Rozmyślał o minionym dniu, jednak skupił się w końcu na ostatnich godzinach siedzenia w karczmie. ~Właściwie o czym oni rozmawiali? Tylko o walce, o treningach, podróżach?~

Nirel długo przysłuchiwał się rozmowie dwóch wojowników ~nie przychodziło mu do głowy inne określenie~. Tylko walka, śmierć, siła, zdobywanie potęgi i czcze przechwałki. Czasami zastanawiał się, skąd się tacy biorą. Nigdy nie mógł pojąć takiej naglącej potrzeby do walki. Sam Nirel nigdy nie był tchórzem, nigdy nie stronił od walki a niejednokrotnie zadziwiał swego ojca lub przełożonych w koszarach swoją pomysłowością i umiejętnością wykorzystywania pomyłek przeciwników. Zawsze preferował swój łuk i precyzję swego oka, lecz niezgorszy był z mieczem w dłoni. Często podczas takich rozmów jak ta, z dwoma nowo poznanymi podróżnikami myślał też o swej siostrze. Może to ją pognało w świat? Ona też zawsze szukała zwady a czasem nawet umiała dołożyć starszym i silniejszym mężczyznom (głównie byłym kochankom). Nirel uśmiechnął się na tę myśl, gdy oczyma wyobraźni widział dziwnego mnicha okładanego czym tylko się da przez zgrabną wojowniczkę. Oczywiście krasnolud nie wchodził w grę... nawet ciężko byłoby mu to sobie wyobrazić. Rozmawiali jeszcze długo, tym razem o jakimś mistrzu walki, o ile Sokolnik zrozumiał. Nie miał pojęcia po co szukać jakiegoś staruszka, żeby ćwiczyć? Można znaleźć mistrza w koszarach wojskowych, jak on sam przed laty to zrobił.
Po długim czasie zdawało się, że ani krasnolud, ani dziwny, ~kolorowy~ mnich nie zwracali uwagi na Sokolnika. Jak tylko Ci dwaj opuścili izbę – Nirel wstał, powoli pozbierał swoje tobołki i już chciał podejść do karczmarza, spytać o nocleg, gdy odwracając się, dosłownie zderzył się z karczmarzem, który znów, jak do poprzedników, bełkotał coś o pokojach, dyliżansie i podróży. Młodzieniec chyba był już wycieńczony ~lub to piwo mnie doprawiło~, pomyślał, gdyż nawet nie zwracał uwagi na słowa właściciela. Jak gdyby tamten mówił o czymś innym, Nirel powiedział spokojnie i powoli – to za strawę – i wcisnął kilka drobnych monet w gotową dłoń oberżysty. Wyjął sakwę spod skórzanego kaftana i dość niezręcznie począł wyłuskiwać potrzebne mu monety, nie czekając na odpowiedź.
Po chwili wcisnął w dłoń gospodarza wystarczającą ~jego zdaniem~ ilość monet.

To wszystko krążyło chłopakowi w myślach, gdy kładł się spać. Od dawna nie rozmawiał aż tyle, nie oglądał tylu ludzi i przede wszystkim – nie wydał tyle pieniędzy. Nie miał siły sprawdzać, ile gotówki mu jeszcze zostało, leżał na łożu zmęczony i śpiący. Nie zasypiał jednak jeszcze, lecz starał się poukładać wszystko w myślach, zapamiętać. ~jak oni się zwali? Mi Raaz? Gnargo? Nie ma co, mimo swoich przechwałek Ci dwaj byli siebie warci. Z czasem pewnie by się pożarli nawzajem o to, kto jest lepszy, silniejszy i bardziej wyszkolony. Przydaliby się tacy towarzysze w podróży, choć nie ja jestem osobą, która mogłaby ich w razie kłopotów pogodzić, a tym bardziej żeby się z nimi kłócić. Nie chciałbym być w skórze kogoś, kto z nimi zadrze~ Hmmm - hahaha – zaśmiał się cicho sam do siebie Nirel. ~ALE! Pewnie gdy zostawiłbym mości krasnoluda w lesie – biedaczysko zgubiłoby się, a ze złości – podpaliłby las~...

Z tą myślą Sokolnik w końcu zasnął z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy. Dawno nie spał w tak wygodnym łóżku, a na nieszczęście nie spał też długo.

Przyśniło mu się rżenie koni i krzyk... ale następny krzyk wyrwał go ze snu i osłupiały młodzieniec ze złością, ale też z pewną obawą stwierdził, że konie i krzyk nie były snem. Chwilkę zajęło mu pomyślenie raz jeszcze o hałasie, jaki nie dał mu spać, po czym doszedł do wniosku, że poleci sprawdzić, jakie to niezwykłe wydarzenie miało miejsce w tej chacie.

Nie marnował czasu. W chwili, gdy się zastanawiał, nie leżał obojętny, lecz wprawnymi ruchami założył wysokie buty i wymiętą koszulę, a chwytając pochwę z mieczem w prawą dłoń – pozostawił resztę tak, jak leżała w pokoju. Szybkim krokiem udał się (jak się domyślał) w stronę, z której dobiegły krzyki. Nawet, gdyby nie był wprawnym tropicielem znalazłby to miejsce, gdyż tym razem jego słuch nie musiał być jego jedynym przewodnikiem. Na holu gospody już tłoczyła się grupka ludzi...

Cytat:
Przy pokoju zdążyło się już zebrać kilku ludzi – karczmarz, jego żona, syn oraz dwójka gości w szlafmycach. W pokoju gościnnym, bardzo podobnym to tego, w jakim odpoczywał Mi Raaz na podłodze leżały dwa ciała. Jedno to ciało kupca, który pewnie stracił przytomność widząc to, co leżało w pokoju. Drugim ciałem było ciało młodej, dość atrakcyjnej kobiety leżącej w kałuży krwi. Już na pierwszy rzut oka można było się zorientować, że dziewczyny nie zabito na miejscu. Raczej ją tutaj przyniesiono i to całkiem dawno, ponieważ ciało było sine, a krew zdążyła zaschnąć i ściemnieć do niemalże brązowego koloru.
Nirel był wysokim mężczyzną, jednakże zza zebranych osób niewiele innych szczegółów mógł się dopatrzyć. Mężczyzny nie znał, tak jak zresztą i kobiety. Rozpoznał jedynie właścicieli gospody i dwóch wojowników, o których jeszcze tak niedawno rozmyślał.
Ktoś wypowiedział pytanie, o jakim on w tej chwili pomyślał a odpowiedź padła jeszcze szybciej:
Cytat:
- Kim ona jest? – zapytał ktoś z zebranych gapiów. - Zna ją ktoś? – padło kolejne pytanie..., na to odpowiedział karczmarz dość trzęsącym się głosem.
- Tak. To Leonora, moja służąca. Zniknęła z tydzień temu. Teraz już wiem dlaczego.
Młody tropiciel nigdy nie był w takiej sytuacji i nawet nie wiedział, jak zareagować. Ściskając miecz w prawej dłoni i rozglądał się po holu, co chwilę starając się zajrzeć do pokoju.
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...

Ostatnio edytowane przez Khemi : 10-09-2007 o 10:00.
Khemi jest offline