Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2022, 21:12   #130
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Nami, Bardiel, MG, CV

Ana najlepiej czuła się w bibliotece, gdzie było cicho i pusto. Nie przepadała za tłumem ludzi, czuła się zazwyczaj źle wśród nich, choć starała się przyzwyczajać. Gdy tylko powiedziała, że pójdzie do biblioteki, Bart od razu zaproponował, że ją podwiezie. Kiwnęła więc głową zgadzając się.

Kiedy byli już na miejscu, Anastasia przywitała się z bibliotekarką jak kimś, kogo dobrze zna.
- Mam takie nietypowe pytanie - zaczęła niepewnie - Bo tak chciałam jakiś nietypowy temat, jako pracę napisać i pomyślałam, że nikt w sumie już nie pamięta o zabobonach, czarach, wiedźmach, przeklętych przedmiotach, urokach… No wie Pani, taka fantastyka, ale teoretycznie naukowa. Są takie książki, albo jakieś zbliżone do tego? Ale wie Pani… Żeby nie o elfach i ograch, czy księciu w żabę zamienionym - Ana uśmiechnęła się i spojrzała przez ramię na Barta, który chyba nie był częstym bywalcem takich obiektów.

Spineli wyszczerzył się.
- …ani Kopciuszka!

Bart, któremu też przyszło do głowy, aby wypożyczyć książkę, nagle przypomniał sobie, że na pewno ma jakieś od dawna nie oddane. Ostatnim razem był w miejskiej bibliotece małym chłopcem, jeszcze z czasów gdy rodzice byli przed rozwodem. Wypożyczał wtedy komiksy. Jak nic z dziesięć lat przetrzymał te najdłuższe, bo czytał od skończonych pięciu.
-Ja bym chciał kartę bibioteczną wyrobić. - wtrącił grzecznie. - I może coś o wierzeniach i mitach Indian Ameryki Północnej?

- Dział kultura natywna. Tamta alejka - starsza kobiecina wskazała miejsce. - A pana, młody człowieku, to chyba już tutaj widziałam. Poprosze o dokument potwierdzający tożsamość w celu wyrobienia karty. I pamiętajcie. Dzisiaj niedziela więc biblioteka będzie czynna tylko do drugiej. Została wam godzina czasu. Ale mogę wam wypożyczyć książki do domu.

Ana spojrzała z ukosa na Barta, jakby chciała powiedzieć “co ty odwalasz?”. Szybko jednak zmieniła minę na lekki uśmiech w stronę bibliotekarki

- A to później, bo mamy mało czasu, najwyżej na moje konto weźmiemy te książki - okularnica złapała Barta za rękę i pociągnęła go w stronę wskazanego działu między regały, a gdy już się tam zatrzymała, puściła go, odwróciła się na pięcie w stronę chłopaka i postukała palcem w skroń, żeby mu oznajmić, że jest czubek.

Chłopak, mimo wszystkich tragicznych okoliczności umierających w miasteczku ludzi , o dziwo był w dobrym nastroju a bycie strofowanym między regałami przez Anę rozbawiło go.

- Myślisz, że ta pani ma coś z tym wspólnego? - zapytał konspiracyjnie. - Dlaczego pokazujesz mi, że jestem głupi? - wzruszył ramionami.

- A po co ci karta, przecież i tak nie czytasz - Ana machnęła ręką. Były ważniejsze rzeczy teraz.

- Umiem czytać. - Bart przewrócił oczami i bąknął bardziej do siebie, więc prawie niedosłyszalnie. - Jeszcze…

- Na czym powinniśmy się skupić? Wierzenia? Klątwy? Może będzie coś o znakach, wciąż mam ten od Darylla, co nam pokazywał - szybko zabrała się za przeszukiwanie tytułów.

- Może o symbolach okultystycznych. Może opętanie? Duchy, dusze lub demony a przeklęte przedmioty?

- To ty zobacz jakieś duchy i nawiedzenia, no i symbole, a ja stare wierzenia, klątwy, uroki, magia może jakaś?

- Magia? O tak! Coś o wiedźmach, czarownicach!

- Ta, i wilkołaki może jeszcze - rzuciła nastolatka niby żartem, ale w sumie po części napastnik był przecież “wilkiem”. - Daryll mówił też, że ta babcia Macrumów zdjęcia Billego wiesza w tej chatce? Myślisz, że robili mi zdjęcia, bo też na mnie rzucą jakiś zły urok? - skrzywiła się sama do siebie. Starała się mówić jak najciszej, mimo iż w bibliotece nie było ludzi. Takie przyzwyczajenie.

Spineli zaczerwienił się.

- Mam nadzieje, że nie rzucają żadnych złych na ciebie. Może pojedziemy tą szopkę im puścić z dymem? - również szeptał. - Tak, na wszelki wypadek…


***


W czytelni panowała cisza przerywana szelestem przewracanych kartek oraz okazjonalnymi krokami, zduszonym kaszlem, tudzież cichym szuraniem krzesła o parkiet.

Bart wpatrywał się w otwartą przed nim książkę siedząc naprzeciw Any. Za nią, przez żaluzje nieśmiało zaglądało słońce, nim znikało przykryte ciemnoszarą pierzyną żeglującej po niebie chmury.

Ugryzł soczyste jabłko, które jakoś tak głośno chrupnęło, gdy zanurzył w nim żeby, że aż poczuł na sobie natrętny wzrok kilku osób. Powoli przeżuwał starając się nie hałasować więcej niż wymagała tego ta prosta czynność. Sporo minęło od ostatniego posiłku, a ileż można się męczyć o pustym żołądku? Przecież lepsze to, niż gdyby mu zaczęły w bibliotece kiszki marsza grać, na dodatek przy niej. Oparty policzkiem o otwartą dłoń wspartą łokciem o blat stołu, Spineli od czasu do czasu zerkał na pochłoniętą w lekturze córkę dziennikarza. Lubił gdy poprawiała okulary lub osuwała niesforny kosmyk z twarzy zakładając za ucho. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że nie myślał wcale o odpaleniu skręta, jakby zioło było czymś w jej obecności niekoniecznym.
Drugi lub trzeci raz czytał od nowa ten sam fragment zdając sobie sprawę, że nie pamięta o co w nim chodzi.

- Znalazłeś coś? - zapytała w końcu, kiedy przeglądała spis treści kolejnej książki. O znakach i symbolach, dobrej i złej magii z naukowego punktu widzenia; czyli w ich przypadku prawdopodobnie bezużyteczne. Westchnęła ciężko podnosząc na niego wzrok. Była skupiona na zadaniu, które sobie wymyśliła. Zawsze tak żyła, bez ludzi, dla których była powietrzem. Mimo iż teraz nie była sama, wewnętrznie i tak czuła się samotna. Bart raczej miał swoje własne problemy.

- Co z tą Mary? Patrzyłeś książki spirytystyczne? - dodała po chwili, patrząc na poruszająca się żuchwę chłopaka. Akurat nim zadała pytanie musiał wziąć konkretnego gryza…

Spineli lekko wzruszył ramionami, a kiedy przełknął, to powiedział cicho:

- Tutaj pisze, że do komunikacji z duchami przodków i Wielkim Manitou, czerwoni palili payotl. Może po prostu ujaram się i zacznę rysować Mary i ofiary Wilka?


***


Matrona rodu Spinelich krzątała się po kuchni, gdy młodzi nadal przeglądali książki. Zapach świeżo pieczonego pieczywa i domowej sfincione wypełniał piętro domu. Ana poczuła, że naprawdę jest głodna; albo co najmniej chętna na te pyszności.

- Mam nadzieje, że będzie wam smakowała. Z rodzinnego przepisu z Palermo. - babcia Barta wytarła ręce w fartuch a wnuczek zaprezentował sycylijską pizzę oraz miskę bułeczek taralli.

Ana szeroko rozwarła oczy. Gdyby nie okulary, przetarłaby je ze zdziwienia.

- O rany, to wygląda pysznie! Dziękuję - w głosie dziewczyny dało wyczuć się grzeczność, ale i brak nieśmiałości, której miała aż nadmiar przy kontakcie z rówieśnikami. Jednakże w stosunku do babci Barta była jakby… Otwarta. I zdawała się nawet radosna. Zupełnie jakby wszelkie jej lęki uciekły hen daleko.

- A dziękuję - babcia pokrasniala - Ma dobre przyprawy. No i miałam wiele, wiele lat doświadczenia aby znaleźć mieszankę idealną do sosu.

- Bart musi chyba lubić przebywać z Panią, takiego obiadu nikt by nie odmówił - okularnica uśmiechnęła się lekko i chętnie sięgnęła po kawałek pizzy. Nie mogła się już doczekać, aż się w niego wgryzie. Jeśli smakowało tak samo jak wyglądało, to pewnie rozpłynie się na krześle.

- Bart to dobry chłopak - pochwaliła wnuka babcia. - I nie jest tutaj ze mną dla jedzenia. Ale jak chcesz, moja droga, to zapraszam kiedy tylko masz ochotę. Zrobię lasagne. To dopiero pyszności.

- Mmm… Super - uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdy przeżuwała małego kęsa - Tylko gorące - dodała z humorem. Odsunęła książkę gdzieś dalej, aby nie ubrudzić jej kart. Nadszedł czas na małą przerwę w czytaniu .

Do pomieszczenia wszedł Bryan. Przetarł podkrążone oczy. Wyglądał na kogoś, kto chętnie by się wyspał, ale nie mógł. Niewiele dziś również zjadł.

- Siema… - burknął grobowym tonem, zwalając ciężkie cielsko na krzesło. Poprosił wcześniej Spineliego czy nie mógłby u niego dziś zostać. Nadal obawiał się zemsty szeryfa…

- Coś tam wyczytaliście o tych waszych stworach? - zapytał, żeby zapytać.

Średnio wierzył w te ponoć magiczne zajścia i supernaturalnego mordercę, ale nawet on nie mógł wyszydzać ludzi, którzy pomagali go kryć. A teraz zrobiłby wszystko, aby po prostu schować się przed Hale’m.

Bart skinął głową na powitanie.
- Dużo tego. A newet nie wiadomo czego szukać. - Bart patrzył na jego stosik książek.

Kompendium demonów. Wierzenia Indian Ameryki Północnej. Okultyzm. Salem - historia prawdziwa. Wywoływanie Duchów dla początkujących. I tak dalej.

Z szafy wyjął stojącą w nim sztalugę, na której umieścił papier do szkicowania.
Potem uchylił okno i usiadł na krześle gotowy do odpalenia wielkiego skręta. Włączył magnetofon, z którego popłynęły dźwięki tej samej kasety, której słuchał na dole w truposzarni.

- Tego słuchałem, kiedy Mary zaczęła do mnie mówić… A może lepiej, aby ujarać się na dole, tam gdzie to się stało i wtedy zacząć wywoływać? - zapytał, bo z nimi mógłby spróbować. W kupie zawsze to raźniej.

- A Pani wierzy w duchy? - zagaiła do babci Barta, która przyszła akurat ze świeżą herbatą - Albo w reinkarnacje? Albo rzucanie uroków? Słyszałam, że można zapalić czarne świeczki przy czyimś zdjęciu i wtedy rzucić na te osobe nieszczęścia.

Bryan w milczeniu spojrzał na stos książek. Taka ilość słowa pisanego przerażała osiłka. Wziął się za jedzenie. Ani nie był w natroju do rozmów, ni nie miał apetytu. Tonął w myślach…

Bart też nadstawił ucha. Tyle nasłuchał się w rodzinie, że jedyne duchy to te nieczyste i ten jeden Duch Święty z Trójcy, że teraz ciekaw był co naprawdę myśli babcia, kiedy trup się ścieli hurtem w miasteczku.

- Zajmowałam się pogrzebami wiele lat i w żadne duchy nie wierzę.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline