Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2022, 21:32   #117
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Podskoczył ślizgając się na posadzce jak złowiona ryba, zamotał rękami próbując czworaków i krztusząc się upadł na wznak. Zakrwawiony, obolały, ściekający między deski gospody.

- Skurwiel.

Złapał powietrze, zakolebał się i zaległ pod stolikiem.

- Skurwiel – warknął De Groat. – Jebany.

Rzeźnik nie słuchał, nie słyszał. Albo i słyszał, kto wie. Może rejestrował wszystko wokół, z łbem na cztery świata strony jak pogańskie bóstwo. Przeszedł jednak dalej, kopnął Rusta w łeb aż zadudniło i ruszył brać się za kolejnego. Wykańczać ich metodycznie. Obierać po kolei z oporu i woli walki, wybebeszonych ze świadomości składać jeden po drugim na stosie i szykować na koniec.

Lubował się w zabijaniu, dlatego nie zabierał się do sprawy od razu, jeśli tylko mógł. Najpierw zabijał nadzieję. Pozwalał aż wszystko, co stanowiło o człowieku uleci z niego, zostawi wiór. Dopiero potem, na dokładkę, wyciskał resztkę duszy, nie pozwalając, aby nawet krztyna życia przelała się bokiem, z dala od jego oczu.

Widać jednak źle wyczuł tubkę, bo z Rusta dałoby się wycisnąć jeszcze więcej. Nieboga, trzymając się za pulsującą bólem rękę, powstał z ziemi i osiadł tyłkiem na ubabranym, mokrym od polewki stole. Ściskał obolały nadgarstek, skręcony Pomidorowym łapskiem, próbując samodzielnie złapać pion. Rzeźnik poświęcił mu nawet skrawek uwagi, ale widząc jak rozedrgany łapie się ręką ciężkiego, wielkiego jako koło wozu żyrandola, zlewając na siebie wosk z postrącanych świeczek, odpuścił.

Na talerzu miał kolejne danie. Waldemara, którego chciał potraktować personalnie. Rzadki przywilej u kogoś, kto metodycznie uśmiercał całe wioski. Zjawił się jeszcze Leonidas, następna porcja. Krzyczał coś, splątywał swój los z Waldemarem. Pakował obu w zestaw dwudaniowy.

- Skurwiel – warknął Rust, spluwając juchą. – Jebany.

Rzeźnik zakręcił w jego stronę kulistym oczkiem, czując ruch, który wyszedł poza wicie się w miejscu. Spostrzegł jak kawał żelaznego druta, cienki niby garota, zawiązał mu się wokół buta, uczepił perfidnie i obwiązał jakimś zaciskowym wihajstrem. Rust trzymał drugi koniec. Szarpnął, pociągnął.

Uwe prychnął i nie ruszając nawet z miejsca wierzgnął nogą w powietrzu, zwalając głupca ze stołu. Rust zsunął się z mebla, ostatnie miski poleciały na ziemię w pomidorowej nawale, a Rzeźnik warknął. Drugi koniec żelaznej linki, wysupłanej z rękawa, był zawiązany wokół żyrandola, na którym zwiesił się De Groat.

Niespodziewanie - nie trzeba było się bawić w straszenie tylko od razu łamać, Uwe! – nieborak wyskoczył w górę jak pstrąg, napierając na dyndające koło. Rzeźnik wziął już kierunek na ofiarę, ale Rust odbił się od filaru, napierając na żyrandol całym ciałem i ścinając go spod powały.

Linka była za krótka, aby wiązać ją wokół stropowych belek, a żyrandol zbyt nisko, by przerobić Rzeźnika na półtuszę, ale pęd, wychył i czyhający z trzech stron wrogowie, sprawili, że zbój dał się nabrać. Ruszył migiem, ale porwany szarpnięciem poślizgnął się i stracił równowagę, władowany w stołowe specjalności „Rybki”. To był moment, chwila. Dla znających Uwe niemal kuriozum.

Faktem jednak stało się, że Uwe Oettingen na moment wypuścił oręż z rąk. I ten moment, delegaci wiedzieli to dobrze, trzeba wycisnąć do końca.

Rzuty: 70, 94, 70, 28, 68.
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 10-05-2022 o 23:39.
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem