Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-05-2022, 23:00   #111
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Rybka? Rybka? - powtarzał Hans ślizgając się we własnych wymiocinach. Już dawno na niczym nie ślizgał się, a w dzieciństwie to pamiętał ślizgi na lodzie, a w dorosłości to na gównie nie raz, ale na wymiocinach jeszcze nigdy... w szczególności z krwią. Pewnie jakaś zaraza, która opanowuje ten przeklęty zamek co raz bardziej i bardziej. Może nawet dopadnie tą sukę Henriettę. Chwila, a może to była jednak dobra osoba? A chuj z nią, i tak umrze. Wszyscy umierają. Zawsze kiedyś trzeba umrzeć.
- Gustafie, Gustafie, jebany fagasie. - wymamrotał Gruber i zaśmiał się do siebie, a wtedy jeszcze go wzięło na wymioty, ale nie było już co, więc tylko zachłysnął się powietrzem i przeciągle beknął. Jego ciało wygięło się niemalże w literę U po czym nogi jak sprężyna wystrzeliły i zrobił niemalże trzysta sześćdziesiąt stopni na lewym ramieniu.
- Rybka. Rybka. Rzeź u Rybki. Na rybce. I w... - i znów rzuciły go torsje, ale tym razem tak potężne, że rzeczywiście przypominał rybkę. Atak padaczki rozpryskał na wszystkie strony wymiociny, w których kałuży "bawił się" już dobre kilka minut.

Krople krwi wpadły do oczu Gustawa i trzech przechodniów. Pewnie zarażą kolejne osoby jeżeli już nie byli zarażeni. Wybuch zarazy mógł poważnie naruszyć delikatną nierównowagę sił jaka co raz bardziej powstawała w regionie, a to z kolei przyniosłoby już całkowite załamanie struktur państwowych i anarchizację życia społecznego. Na to wszystko Hans miał jedną, jedyną odpowiedź - puścić bąka, ale w tych warunkach ewidentnie nie skończyłoby się na tym.

- Już mi lepiej. - stwierdził Hans, ale wciąż czuł się jakby był pijany i jakby umierał. Być może tak czuły się pijane żywe trupy. Gruber tego nie wiedział, bo gdy ostatnim razem był tak najebany to przez parę dni błądził po lesie z czyjąś krwią na rękach. I wówczas nie miał tak mocnej kontroli nad zwieraczem jaką miał teraz to znaczy teraz nie było tak źle. Mogło być gorzej. Wtedy w pobliżu już nie słyszał głosów Gustawa i tego drugiego - widząc, że Gruber w takim stanie daleko nie ucieknie postanowili sprawdzić co dzieje się w karczmie.

Hans z trudem wstał i oparł się o ścianę.
- Ale żem się napierdooooooooooooooooooooooooooooooooooolił. - stwierdził jakby do siebie i dodał - Muszę zesrać się. - cały brudny i śmierdzący od krwi i rzygów niemalże pełzał po ścianie, do której przykleił się i w ten sposób starał się zachowywać pion na słaniających się nogach. Ktoś miał jakieś pretensje, ale Gruber odparł jedynie:
- A pierdol się stara szmato.

Próbował rozejrzeć się, ale nie mógł ze względu na obklejenie brudem. Wszedł do pierwszych otwartych drzwi na jakie natknął się. Tam ktoś miał jakieś obiekcje, ale Hans wymamrotał, że to z rozkazu inkwizytora, którego mordują pod rybką. Ktoś próbował go wypchnąć, ale ugryzł tego kogoś w twarz. Potem dostał rączką cios w swoją twarz. To jakieś małe dziecko go biło, a drugie płakało. To dzieci tu są? - zapytał sam siebie Gruber, ale nie to było teraz najważniejsze. Wtargnął w końcu do jakiejś izby i zdjął swoje spodnie po czym już całkiem bezceremonialnie nasrał na podłogę. Wytarł sobie twarz czyjąś pościelą, a potem i dupę. Przy okazji przyjrzał się na kolor i krwi tam już dużo nie było. I tak dużo jej stracił wcześniej.

Wypadało się przebrać, ale w pomieszczeniu były jedynie jakieś kolorowe fatałachy jakiegoś kupca, czy czegoś. Akurat był w trakcie przebierania, gdy do pokoju wpadła jakaś kobieta z łzami w oczach. Trzymała w obu rękach wielki nóż.

Jakby Hans lepiej czuł się to pewnie by obezwładnił kobietę. Jakby miał gorszy humor to może by ją zabił, ale w tym momencie jedyne co mógł zrobić to wybełkotać:
- Przepraszam. - i opadł plecami na łóżko po czym zasnął.

Rzuty:
100, 52, 56, 27, 29
 
Anonim jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-05-2022, 13:20   #112
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Posłałeś swoich ludzi na pewną śmierć, trudno nie pamiętać takiego dnia. Jak to jest, wydać wyrok na dwie setki żołnierzy, sącząc wino? Dobrze?
Waldemar ripostował przykładnym tonem, by własnym spokojem pozbawić inkwizytora jego własnego. Nie była to jednak łatwa sztuka.

Uwe wiedział, jak osiągać swoje cele. Przeszłość zostawiał za sobą na bieżąco. I jak się okazało wcale, ale to wcale, nie przybył do Lady Henrietty po Rumburaka.
Jeszcze raz wyżył się na DeGroat'cie i Root'cie, patrząc Waldemarowi w oczy. Szpieg kupił to jak słodką bułkę.
- Dość, panie, nie są to faworyci Lady, ale potrafią być pomocni.
- To dobrze, bo chorągiew właśnie mija miejskie mury. Do świtu musi być po sprawie. Wieszajcie sobie kuchcików po tym czasie.


To, że Oettingen przybył wraz z Bractwem, że pozostawał w ukryciu, że kierował kradzieżą z tylnego szeregu - wszystko stanowiło logiczną całość.

Waldemar zmienił nieco pozycję, by obrócić inkwizytora choćby nieuzbrojonym bokiem do drzwi.
- O co chodzi i gdzie to zostawić? Komu przekazać? - Dopytywał szpieg.


 
Avitto jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-05-2022, 22:38   #113
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Ex Pomidor, Rzeźnik Inkwizytor

Świat rozpadł się jak uderzone pustym dzbanem po wódzie lustro. Czas zwolnił, a ulegająca entropi pajęczyna odbić stawała się rzeczywistością. Usta zrośnięte z uchem, by za ziarno pisaku wykwitnąć na torsie, usta zaklinały od szeptu do skrzeku, bulgotu, wreszcie przemawiały już smrodem miast słów. Jego własne usta namawiały do złamania zasad, prosiły o akceptację swej mrocznej natury.

Do symfonii zepsutych ryb i sfermentowanych owoców, słów będących na równi błaganiem co prośbą, dołączyły ekstrema gorąca i mrozu. By rozchwiać, uczynić niepewnym, niestałym, wzruszonym. Leo znał jedną istotę zdolną do tak czułego i wstrętnego zarazem tańca. Swe dziecię stworzone ze strachu i zuchwałości. Nie wiedział tylko jak Świecień go znalazł, czy to przez mroczną duszę Rzeźnika, na której podróżował uczepiony, czy przez swe własne zaniedbanie, albo i sekretne sztuczki RumBuraka, bo podejrzanym była bezinteresowna sympatia czarownika wobec Leo.

- Leo, Leo, te video..

I spełnienie. Nieodwracalne, Leonidas oglądał nieodwracalny gwałt na odwadze i poświęceniu towarzyszy. Nieuchronny los ciskał na szalkę życia towarzyszy kolejne mordercze okruchy stali, kupczył duszą. Choć jedno myślał Leo, by szalę przeważyć i wyrwać z kajdanów, jedna myśl godna, jeden zamiar, a w głowie tylko fortele i swawole, życie garściami kradzione, szczęście w kredycie. - lady - służba jej ofiarowana, serce dla niej rozpalone, kochające (to oczywiście szalone, ale Leonidas zakochał się w Pani Henrietcie szczerze). To uczycie złożył na wadze i życie kolegów jakby zyskało na szansie, szalki powróciły do równowagi. Odzyskał nieco swobody myśli, a przynajmniej instynktów. Wciąż wślepiony w eter, łapał delikatne nici, smrodu, separował wyciągając bursztyn, łowił nuty światła w mroku, zbierał fioletowe okruchy, ogień wydobywając wprost z serca. Splótł gwiazdę, zasadził kwiat, opanował chaos.

-Serce gorejące,
Kwitnące,
Miłością, nie złością,
Krągłością,
Bioder i brzuszka,
Moc maluszka, ,
Kwiatuszka,
Matka powie,
Da zdrowie, Mleko z jej piersi,
Na straży stoję,
Serce Gorejące prawdziwie,
Gwarantem.


Syknął sam do swego ucha, zdmuchnął Świecień, jak ćmiecy płomień.

- Ja sam! Sam dam radę.

Rzeźnik czynił swój fach, krew i śmierć, nie pojmował Fretka czyja jucha na klepisku i czemu ciżba w konwulsjach, demony zlały mu się w jedną osobę. Nie takiego obrotu spraw oczekiwał, wolałby fortelem niż otwarcie mierzyć się z fechmistrzem. Niecodzienne sytuacje, wymagają niepospolitej odwagi i karku łączącego tułów z głową. Siły woli.

Fretka wykorzystał moment zawahania inkwizytora, kiedy ten pewny swego parterował Rusta i rozkoszował się tête-a-tête z Waldemarem. Za pasek schował ostry jak brzytwa nóż do filetowania z falowanym ostrzem. Z torby wyjął zawiniątko, umieścił między osłoną, a szkłem lampy na rybi tran dającej nikłe światło, tą wzniósł w prawicy, zaś lewa dłoń pociła zawiniątko ze znakiem.

Ustawił się bezpiecznie między ławami, na tej za sobą złożył zabraną wcześniej strażnikowi buławę, oświetlił lampą swój prawy profil, skrywając w półmroku resztę sylwetki. Krzyknął, nie głośno, raczej ostrzegawczo.

- Nie mierz kurwa w tatę!* - złość, ale i determinacja z zagrożenia nowo znalezionego rodzica, napełniły serce odwagą, członki vigorem, a słowa pewnością. Nikt, żaden uczony profesor nie doszedł by logiki postępowania Leonidasa, który ubzdurał sobie Bröka na ojca, którego nigdy nie miał. W większości młodzieńcy wychowani tylko przez matki wyrastają na delikatnych i kruchych, ale w przypadku Leo było inaczej, sam był sobie zawsze ojcem, był surowy i szorstki wobec siebie, ale był zmęczony tą podwójną rolą. Szukał zastępstwa, a jako, że ojcem jeszcze nie był, choć podobno pewna kuchenna spędziła jego dziecko, za co darzył ją pogardą, musiał grać rolę syna, a ojca sobie znaleźć. Waldemar Brök, skradł jego serce podobnie jak Lady, choć kobietę zawsze kocha się mocniej. Niemniej nie zamierzał mieszaniec stracić tatka.

- Czyś na prawdę szukał Albrechta? Czyś tylko zwodziłeś mistrzu? - łechtał ego, ku uśpienia czujności. - Czyś tych ludzi spętał, by skoczyli ku tobie? Czy tylko tego pragnąłeś, a siła twej woli uczyniła resztę, Uwe, Żelazna Wolo?

Leonidas sporządził prowizoryczną bombę z lampy i prochu, który ma przy sobie. Nie wiem osobiście, czy coś takiego może spowodować wybuch, ale chyba tak.
Gotowy jest nią cisnąć, lepszy ranny tatuś niż martwy, bo ładunek może zranić obu. W lewej ręce ma zawiniątko od czarownika, co prawda nie sprawdził efektu, ale jest gotowy zaryzykować.

Gdyby niedobry inkwizytor ruszył ku Fretce, ten wyczeka dogodnego momentu, pchnie ławę, ciśnie bombą, następnie susem za kolejną ławę czar zapisany na pergaminie w znakach (wiem nie jednorazowy), skrzyżuje z Uwe maczugę upadnie pozorując przegraną i w tej upokarzającej pozycji postara się przeciąć nożem do filetowania achillesy inkwizytora.

Jeśli zaś zacznie negocjacje, Leo będzie zwodził.

Założyłem, że Leo nie ma przy sobie ani miecza, ani łuku, bo się raczej z nimi po zamku i podgrodziu nie porusza. Może mieć tylko swój długi nóż myśliwski, taki w stylu kukri, lub iberyjskiego gladiusa.

* cytat z filmu "Wściekłe Psy"

jeśli trzeba wyda punkt szczęścia.

45/30/100/49/10
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 08-05-2022 o 22:46. Powód: Deklaracja o PS i rzuty
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-05-2022, 20:28   #114
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
"Prawie jak w Księstwach" – przeleciało przez głowę świeżo upieczonemu studentowi medycyny. Prawie czyniło spora różnicę – w Księstwach ciachał, wbijał, kłuł, podrzynał, rozrywał, ogłuszał, czynił bardzo wiele z ludzkim ciałem – na tyle sporo że znał je praktycznie na wylot, zwłaszcza gdzie były ważniejsze organy które szybko kończyły żywot przeciwnika – lub odwrotnie, gdzie można było bardzo długo nacinać bez ryzyka zgonu delikwenta by wydobyć z niego stosowne informacje. To były jednak dawne dzieje, dawna banda, teraz miał całkiem inną.

Teraz uczył się zszywać, łatać, cerować – zwał jak zwał i co prawda w dość długim awanturniczym życiu nauczył się już jak leczyć rany to jednak to co czynił Theo było na zupełnie innym poziomie.

Plusem halflinga był fakt, że praktycznie oswojony był z widokiem ran, cierpień , nawet smrodu – niemniej do zapachu rozerwanych jelit wymieszanych z żółcią ciężko było się w pełni przyzwyczaić.

Przez chwilę współczuł nawet chłopakowi pozbawianemu nogi – Nie martw się , zanim straciłeś nogę mogłeś robić tysiąc rzeczy, teraz będziesz mógł dziewięćset. Twój wybór czy będziesz skupiał się nad tą setką której już nie uczynisz, czy będziesz się cieszył pozostałą dziewięćsetką które wciąż możesz zrobić.

Miał wrażenie że słowa i tak padają w pustkę gdyż pacjent odlatywał, wychwycił jednak zaciekawione spojrzenie chirurga, choć jakieś dziwne przeczucie i gęsia skórka mówiła mu że ten chyba właśnie myśli nad jedną z tych rzeczy które może czynić… Tyle czy powinien?

To było już kolejne dziwne zachowanie po tym co przydarzyło się z druidem , Tupik nie za bardzo rozumiał z czym zmaga się Theo niemniej podskórnie wyczuwał, że igra z siłami które przerastają ich wszystkich. Jak pod Wusterburgiem. Nie mógł już nawet służyć radą gdyż Theo się mu nie zwierzał, a i tak wątpił by została ona wysłuchana. Wtedy nie posłuchali, a człowiek taki jak Theo – żądny wiedzy raczej nie odrzuci nic co mogłoby ją poszerzyć. Nie to co Tupik …

- zaśmiał się sam w duchu rozumiejąc , że sam podobnie jak Theo jest nienasycony. Tyle że w przypadku niziołka głód był całkiem przyziemnych kalibrów – ot głód władzy, stanowisk, bogactwa , wpływów, siły… zapewne długo by wymieniać. Kiszki grające marsza przypominały jednak o jeszcze bardziej przyziemnym głodzie – tym zwykłym , znów wychwycił kilka spojrzeń z niedowierzaniem patrzących na niziołka i jego potrzebę jedzenia.

No co ? Długo już nic nie jadłem. – powiedział w swej obronie, choć dla ludzi nie całkiem była to prawda, sam woźnica widział jak Tupik pałaszował bułeczkę tuż przed walką, wiedząc że w trakcie bitwy może już nie mieć na to czasu.

Po ostatnim pacjencie postanowił się nieco przemyć i posilić przyglądając się póki co z oddali cóż tam właściwie się dzieje przy orszaku z Detlefem, dostrzegł jakieś zamieszanie ale z tej odległości było niemożliwym jakkolwiek interweniować, zwłaszcza że nawet dobrze nie widział o co chodzi.


K100: 99, 13, 62, 92, 56

 
Eliasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-05-2022, 21:32   #115
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Won! - warknął Semen kosząc chłopa - Za tobą brytolu! - wrzasnął rzucając się w kierunku panicza by usiec zabójcę.

k100: 60, 42, 38, 61, 24

 
Mike jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-05-2022, 07:55   #116
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
- Kurwa, Schlejer - warknął Detlef, chwilowo w poważaniu mając Młotodzierżcę i świętą Hermenegildę Gertrudę. - Nie wydurniaj się, puszczaj, ino raz!

- Von Werk, jaśnie panie - poprawił Dexter krzykliwie. - Von Werk! Morgden von Werk!


Zarzekałby, by się dalej niby-rycerz swemu Panu jakby go krzyk Paczenki nie ostrzegł, że co złego się dzieje, dzięki czemu Dex...Morgden miał okazje spostrzec nożownika skaczącego na Panicza. Nie wiedział dlaczego to robił, ale podciął dziedzica Teoffen gotów zakryć go własnym ciałem. Może znów za bardzo wczuł się w rolę pokornego rycerza, albo toż naprawdę Sigmar go prowadził, albo zwyczajnie taki marsz ci los kanciarza z bożej łaski co mu mózgownica najwyraźniej nie działała po upadku z konia.

-Kurwa...- zaklął świadom, że zaraz dostanie żelastwem.

Rzuty: 94,48,1,42,99
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 10-05-2022 o 07:58. Powód: Rzuty
Lynx Lynx jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-05-2022, 21:32   #117
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Podskoczył ślizgając się na posadzce jak złowiona ryba, zamotał rękami próbując czworaków i krztusząc się upadł na wznak. Zakrwawiony, obolały, ściekający między deski gospody.

- Skurwiel.

Złapał powietrze, zakolebał się i zaległ pod stolikiem.

- Skurwiel – warknął De Groat. – Jebany.

Rzeźnik nie słuchał, nie słyszał. Albo i słyszał, kto wie. Może rejestrował wszystko wokół, z łbem na cztery świata strony jak pogańskie bóstwo. Przeszedł jednak dalej, kopnął Rusta w łeb aż zadudniło i ruszył brać się za kolejnego. Wykańczać ich metodycznie. Obierać po kolei z oporu i woli walki, wybebeszonych ze świadomości składać jeden po drugim na stosie i szykować na koniec.

Lubował się w zabijaniu, dlatego nie zabierał się do sprawy od razu, jeśli tylko mógł. Najpierw zabijał nadzieję. Pozwalał aż wszystko, co stanowiło o człowieku uleci z niego, zostawi wiór. Dopiero potem, na dokładkę, wyciskał resztkę duszy, nie pozwalając, aby nawet krztyna życia przelała się bokiem, z dala od jego oczu.

Widać jednak źle wyczuł tubkę, bo z Rusta dałoby się wycisnąć jeszcze więcej. Nieboga, trzymając się za pulsującą bólem rękę, powstał z ziemi i osiadł tyłkiem na ubabranym, mokrym od polewki stole. Ściskał obolały nadgarstek, skręcony Pomidorowym łapskiem, próbując samodzielnie złapać pion. Rzeźnik poświęcił mu nawet skrawek uwagi, ale widząc jak rozedrgany łapie się ręką ciężkiego, wielkiego jako koło wozu żyrandola, zlewając na siebie wosk z postrącanych świeczek, odpuścił.

Na talerzu miał kolejne danie. Waldemara, którego chciał potraktować personalnie. Rzadki przywilej u kogoś, kto metodycznie uśmiercał całe wioski. Zjawił się jeszcze Leonidas, następna porcja. Krzyczał coś, splątywał swój los z Waldemarem. Pakował obu w zestaw dwudaniowy.

- Skurwiel – warknął Rust, spluwając juchą. – Jebany.

Rzeźnik zakręcił w jego stronę kulistym oczkiem, czując ruch, który wyszedł poza wicie się w miejscu. Spostrzegł jak kawał żelaznego druta, cienki niby garota, zawiązał mu się wokół buta, uczepił perfidnie i obwiązał jakimś zaciskowym wihajstrem. Rust trzymał drugi koniec. Szarpnął, pociągnął.

Uwe prychnął i nie ruszając nawet z miejsca wierzgnął nogą w powietrzu, zwalając głupca ze stołu. Rust zsunął się z mebla, ostatnie miski poleciały na ziemię w pomidorowej nawale, a Rzeźnik warknął. Drugi koniec żelaznej linki, wysupłanej z rękawa, był zawiązany wokół żyrandola, na którym zwiesił się De Groat.

Niespodziewanie - nie trzeba było się bawić w straszenie tylko od razu łamać, Uwe! – nieborak wyskoczył w górę jak pstrąg, napierając na dyndające koło. Rzeźnik wziął już kierunek na ofiarę, ale Rust odbił się od filaru, napierając na żyrandol całym ciałem i ścinając go spod powały.

Linka była za krótka, aby wiązać ją wokół stropowych belek, a żyrandol zbyt nisko, by przerobić Rzeźnika na półtuszę, ale pęd, wychył i czyhający z trzech stron wrogowie, sprawili, że zbój dał się nabrać. Ruszył migiem, ale porwany szarpnięciem poślizgnął się i stracił równowagę, władowany w stołowe specjalności „Rybki”. To był moment, chwila. Dla znających Uwe niemal kuriozum.

Faktem jednak stało się, że Uwe Oettingen na moment wypuścił oręż z rąk. I ten moment, delegaci wiedzieli to dobrze, trzeba wycisnąć do końca.

Rzuty: 70, 94, 70, 28, 68.
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 10-05-2022 o 23:39.
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-05-2022, 22:25   #118
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Medyk ponownie sprawdził stan pacjenta i rany. Zarówno medycznie jak i za pomocą swojego "nowego wzroku". Nie mógł sobie ufać. Nie podobało mu się to co stało się przed chwilą. Przy psie to on użył mocy. Teraz to moc użyła jego. Jeśli coś by się działo z raną, będzie musiał poprawić - na szczęście w razie czego mógł po prostu odciąć kolejny fragment, to on tu decydował czy jest dobrze czy nie.

- Od ucieczki z tamtego miasta coś się zmieniło. Semen wpada w trans zabijania. Ja na szczęście pracuję umysłem, nie orężem, więc odruchy mam inne. Mnie czasem wyłącza. Jak zdołałeś pozostać sobą? - zapytał Tupika - Sporządzę Tobie truciznę na ostrze, jak będzie konieczność ktoś musi zapobiec nieszczęściu - dodał, bardziej bojąc się szaleństwa niż śmierci. Mierzył się ze Śmiercią tyle razy, że uważał ją za koleżankę po fachu. No, może bardziej Przeciwniczkę. Uważał, że traktowali się z szacunkiem. Wiedział, że ostatecznie każdą grę kiedyś przegra. Ale sama gra była uczciwa.
Nie podobał mu się za to pomysł zostania bełkocącym idiotą.
[5d100=40, 99, 11, 2, 35]

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-05-2022, 16:13   #119
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Cytat:
- Jak zdołałeś pozostać sobą?
Czy wciąż jestem sobą? Pytanie odbijało po głowie jak echo rzucone w głąb wąwozu.

Niziołki mają łatwiej – odrzekł wzruszając ramionami i robiąc minę jakby właśnie zjadł coś słodkiego. Zapewne zjadł. – Nas chaos nie ima się tak łatwo , może też dlatego że zwykle stronimy od niego – nawiązał bezpardonowo do sytuacji w piwnicy w przeklętym mieście. Doskonale wiedział że nic z tych rzeczy które obecnie przydarzały się Theo oraz Semenowi – nie działyby się gdyby nie ich przeklęty pomysł przywoływania demona na usługi.

- Sporządź… dodatkowe zabezpieczenie przyda się tak czy siak , niezależnie na kim przyjdzie mi go użyć. Nie martw się jak przyjdzie co do czego to najpierw będę próbował cię ratować… zawsze można próbować kuracji zielem haflińskim … albo bieluniem – w tym drugim przypadku to w sumie jak już będziesz nie do życia to i tak ci nie zaszkodzi a mistyczne przeżycia mogą postawić cię na nogi. – zawyrokował radośnie wiedząc że przyjdzie czas i na grzybki w leczeniu upadłego na umyśle pacjenta. Wszak każda próba alternatywnego leczenia dawała choćby znikomą szansę, w śmierci żadnej szansy już nie było.

Poza tym kapłanki Shaylli potrafią zdziałać cuda, wiesz jako szlachcic, pan na Starych Sadach , przysługiwać Ci będzie najlepsze traktowanie… - a nieco zasępiając się, niczym po zjedzeniu zepsutego orzecha ( niewykluczone że właśnie takiego zjadł) – choć jak przyjdzie co do czego gdzie nawet ja - choć jestem niepoprawnym optymista, uznam że nie ma już ratunku i nadziei to wyświadczę ci ta przysługę. – powiedział twardo, rozumiejąc, że czasem po prostu trzeba zrobić to co należy. - A póki co wiedząc już co wiem, będę mógł cię jakoś osłaniać, wytłumaczyć, jeśli to tylko będzie potrzebne i możliwe. - halfling mógł zapewnić medykowi doskonałe alibi w każdej sytuacji zwłaszcza ze swym darem przekonywania , wiedział że może przyjdzie czas gdy będzie to niezbędne.

Dawno dawno temu zapewne w innej bajce może i pojawiły by się łzy w oczach niziołka. Niemniej nie była to ta bajka ani ten niziołek.


K100 87, 95, 47, 79, 87

 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 12-05-2022 o 16:18.
Eliasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-05-2022, 08:48   #120
 
Bielonek's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znany
"Kurwa jebana mać!" pomyślał Greger lądując na ziemi po kolejnym zwarciu ze śmiercią w postaci Pomidora o posturze nosorożca. Świat wirował wokół a on nie potrafił skupić na niczym wzroku. Tak jakby spił się. To nawet było by miłe doświadczenie, gdyby nie fakt, że bolał go cały Greger. Nie tylko odczuwał fizyczny ból, coś do czego żyjąc było nie było na ostrzu noża był przyzwyczajony, ale i psychiczny gdy uświadamiał sobie z jak frajerskim zapałem zabrali się za robienie sałatki pomidorowej. Przekombinowali i miast wciągnąć gnoja w sytuację bez wyjścia sami wdepnęli w gówno. Po same uszy. Gregerowi cała walka, w tym ułamku chwili dzielącej życie od śmierci, przemknęła raz jeszcze przed oczyma. Mógł ją już sobie na spokojnie przeanalizować, bo miał nad sobą kata, rozbiegany wzrok nie widział skąd nadejdzie wyrok a pomocy nie było skąd wyglądać. Chyba, żeby sam się zabrał za robotę. Wiadomo, jak chcesz żeby coś było dobrze zrobione musisz to zrobić sam. Tyle, że jak to zrobić, gdy ostrze już opada a ciężki bucior nosorożca wyciska ci powietrze z płuc? Jak to zrobić, gdy...

Rzeźnik naraz przestał dusić swym buciorem Gregera a ten poczuł w pierwszej kolejności ulgę a w drugiej typową dla siebie potrzebę odwdzięki. Skręcił się w miejscu, zbolała dłoń sama znalazła właściwy kozik. Taki mały cienki, graniasty. Nie obrał byś nim jabłka, sałatki byś nie zrobił, ale jeśli chodziło o szukanie miejsc do dziabania w pancerzu, był nieoceniony. Niezgrabnie, korzystając z tego że Uwe odszedł gdzieś rozmazaną, purpurową plamą gibiąc się na boki w jakimś dance makabra, Root uniósł swoje zbolałe, krwawiące ciało. Leo coś tam pierdolił, dobrze nawet bo odwracał uwagę. Razem z Waldemarem skupiali czujność Pomidora a to były sekundy na wagę życia. Rust szarpał się związany z inkwizytorem niewidzialną, pływającą liną. Świat wirował, wyginał się, pływał w rozmazanym walcu. Um pa pa, Um pa pa! Trala la lala!

Greger szedł, kuśtykał chyba raczej, z graniastym ostrzem skrytym za krwawiącym nadgarstkiem. Byle pójść w zwarcie, oberwać może nawet, trochę może jeszcze wytrzyma, a potem wyćwiczonym ruchem zrobić z niego sito. Dziab, dziab, dziab. To był dobry plan. Najlepszy jaki w skołatanej mózgownicy Gregera się wykluł. W końcu nie on tu był od planowania!

K100: 26, 13, 58, 72, 19
 
Bielonek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172