Skrzydło służby w pałacyku Metterichów
Miecz w ręku trapera chodził szybko zdradzając dłoń może nie wielce utalentowanego, ale z pewnością obdarzonego nie lichą eksperiencją fechmistrza. Starając się wykorzystywać ciasnotę ograniczył się do krótkich szybkich pchnięć, kilkukrotnie parując nawet z wykorzystaniem półchwytu w połowie klingi i szybkich kontr głowicą miecza w zwarciu. Ach żeby miał tak mizekordyje! Tedy rych-tyk wrażyłby ostrze krótkie pod pachę zbrojnego i zakończył pojedynek. Tamten jednak trzymał zasięg, ale taktyka Franza w koncu przyniosła rezultat. Przeciwnik wrzasnął pchnięty w udo tuż nad kolanem!
- Dość tego! Nie trzeba nam więcej rozlewu krwi. Dajcie nam stąd wyjść, a darujemy wam życie! posłyszał traper, konczący rozprawę z żołdakiem - doszło trapera. Sapiąc ciężko Mauer przyłożył sztych pod gardło zbrojnego, któremu dopiero co upuscił juchy i zaśmiał się głośno:
- Kurwości, zaprawde godziwa to wielce obietnica. A czemuż to nie mielibym was wyrżnać jak prosiaków na świniobiciu i sami sobie życia darować, co? Teraz się układać chceta kurwie syny!? Trochę późno kpie sromotny. Chyba coś bardziej się postarać musicie, bo nad wami teraz srogie termina, takoż myśl szybko! |