Przychodnia uniwersytecka, sobotnie popołudnie
Reakcja przyjaciela na poczęstunek alkoholem zmitygowała mnie dość mocno, bym schował obie karafki i butelkę z powrotem do biurka. Faktycznie, whiskey mogła jedynie zmącić nam trzeźwość myślenia.
- Zgadzam się bezsprzecznie z pomysłem pójścia na komisariat - powiedziałem siadając na krześle i splatając dłonie palcami - Jak teraz o tym na spokojnie myślę, sądzę że zbyt szybko opuściliśmy hotel. Bóg jeden wie, co dzieje się z tym Japończykiem. Pamiętasz jak pukaliśmy do jego pokoju? Tego dziwnego człowieka spod sąsiedniego numeru, który otworzył drzwi i nam się przyglądał? Wtedy wydał mi się jedynie dziwny, ale teraz powiedziałbym, że był złowieszczy. Może Chikao został złapany w pułapkę?
Coraz bardziej poruszony swoimi własnymi słowami położyłem dłonie na krawędzi blatu i zacząłem weń bębnić rytmicznie palcami.
- Ta ezoteryczna księga wydaje się łączyć w jakiś sposób ze skradzionym eksponatem Chikao. Czy to możliwe, że on przynależy do jakiegoś kultu? Jakiejś grupy okultystów szukających rytuału oczyszczania duszy? Albo, co bardziej prawdopodobne, że ktoś nim manipuluje i chce go wykorzystać? Zaczynam się naprawdę obawiać, że ci uzbrojeni gangsterzy z hotelu to ci sami ludzie, którzy chcieli w nocy spotkać się z Goodmanem. I ten jego dziwny zgon. Niemal w tej samej chwili, kiedy odwiedził go ten szemrany młodzieniec!
Wbiłem zatroskane spojrzenie w otrzymaną od kuriera dziesięciocentówkę, w myślach bezskutecznie próbując połączyć ze sobą wszystkie elementy tej złowieszczej układanki.
- Muszę zlecić sekcję zwłok Goodmana. Zaczynam mieć straszne przeczucie, że jego zgon nie miał przyczyn naturalnych. Ani farmakologicznych. Za dużo w tym wszystkim splotów przypadku. Podwiozę cię pod komisariat i pojadę do kostnicy… i jeszcze jedno, James. Od teraz obydwaj musimy zacząć nosić przy sobie broń. Nie wiem, co się właściwie dzieje, ale to wygląda na szalenie niebezpieczną sprawę. Cooper chyba nas przypadkiem wyprzedził w śledztwie, ale zrobił krok za daleko i był sam. Musimy cholernie o siebie zadać!