Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-05-2022, 21:20   #81
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Ryan:
- Czy to nie jest list dla mnie? - zapytała kobieta jakby ignorując pytanie dr Flanaghana, a jednocześnie wskazała palcem na szafkę znajdującą się za plecami recepcjonisty. Ten odwrócił się do tyłu, a wtedy kobieta wbiła wzrok w Ryana i powiedziała szeptem:
- Uciekaj.
- Nie, proszę pani. To nie jest list dla pani. - chwilę później odpowiedział recepcjonista.
- Estera Riggins. Zajmuję się sztuką, Antykwariat Margites. - odpowiedziała na twoje wcześniejsze pytanie i wręczyła ci wizytówkę, na której na czerwonym tle nadrukowane były złote litery wskazujące na podane przez nią imię, nazwisko, nazwę antykwariatu i londyński adres. Wówczas recepcjonista znów był skupiony na jej słowach, a zdaję się nie usłyszał jej szepty. Podobnie jak osiłek stojący nadal w tle i obserwujący wszystko co robicie. Kobieta dopowiedziała jakby bez związku z poprzednimi wypowiedziami:
- W amerykańskim budownictwie podobają mi się schody na zewnątrz budynku umożliwiające ucieczkę w przypadku pożaru. Tutaj zdaję się są na każdym piętrze na końcu korytarza jak skręci się w lewo ze schodów, prawda?
- Tak, ale też wyjątkowo dbamy, żeby jednak żaden pożar nie przydarzył się w naszym hotelu. - odpowiedział recepcjonista, a wówczas kobieta powiedziała:
- Zainteresowałam się tym waszym śledztwem. Ostatnio tak strasznie nudno wydaje się tutaj w Arkham, a ta wasza sprawa wydaje się ekscytująca. Proszę sprawdzić teraz, czy pan Chikao pana przyjmie, a jak pan skończy to gorąco proszę, żeby pan mi opowiedział coś z tej intrygującej sprawy.

Jeśli zdecydujesz się jednak zostać w holu zobaczysz jak James z trzema mężczyznami (kurierem, bojem hotelowym i drugim osiłkiem) wchodzą do hotelu.

James:
Rozmowa trwała na ulicy przed hotelem, a w jej finale przeniosła się do wnętrza. Być może już wówczas w holu nie będzie Ryana.
- Oczywiście, że mam coś przeciwko. Przecież straszyliście mnie wcześniej bronią - Pan i ten drugi.
- Prawda to? - zapytał osiłek z wyraźnym akcentem słowiańskim.
- Czemu za nami chodzisz? - próbowałeś zapytać, ale "kurier" wszystkiemu zaprzeczył twierdząc, że to wy jego prześladujecie, a teraz jeszcze dowiedział się, że oskarżacie go o jakieś kradzieże, a on po prostu próbuje zarobić, bo jego mama jest chora i w przeciwieństwie do was bogaczy jego rodzinie z trudem wystarczy na jedzenie, a co dopiero na lekarstwa. Wówczas odezwał się boj hotelowy:
- Oskarżenia o kradzież są poważne. Ten człowiek twierdzi, że to Pan z tym drugim na niego napadliście przy Bibliotece i groziliście mu bronią.
- Prawda to? - zapytał raz jeszcze osiłek jak gdyby nie miał innych kwestii w swoim repertuarze.

Weszliście we czwórkę do hotelu.

Odpis techniczny:
- Ketharian powinien podjąć decyzję, czy Ryan decyduje się opuścić hol tak jak mu doradza kobieta, czy zostać. Efekt tego oczywiście wpłynie na zastany przez Jamesa stan w holu hotelowym.
- Opcjonalna zasada Zew Cthulhu dostępna od teraz: zamiast wspomnianego tu już forsowania testu (to znaczy stawiamy coś więcej na szali i możemy powtórzyć rzut) jest opcja, aby wydać punkty szczęścia, aby odjąć "oczka" w przypadku rzutu (nie dotyczy rzutów na Szczęście i w związku z poczytalnością). W warunkach forumowych dla przyspieszenia rozgrywki zakładam, że korzystacie z wydawania punktów szczęścia do momentu jak stwierdzicie, że nie albo nie skończą wam się punkty.
- James nie może tak po prostu odejść od trójki mężczyzn. Jeśli chce się odsunąć na więcej niż pięć metrów albo wyjść z hotelu to będzie to wymagało testu - takiej umiejętności, czy atrybutu jaki wybierze stosownie do akcji.
 
Anonim jest offline  
Stary 10-05-2022, 12:22   #82
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Hotel Nyarlathotep

Jak widać kłamstwo ma krótkie nogi, ale przecież musiałem mieć jakiś pretekst, aby boj hotelowy pognał za chłopakiem. Sam bym go nie dogonił. Trudno, jak już się kłamie trzeba w tym siedzieć, a nie zmieniać zdanie.

- A pana czemu to tak interesuje? Adwokat? Jak nie to nie widzę powodu dlaczego miałbym się panu tłumaczyć - Odezwałem się do osiłka, nie czekałem na jego odpowiedź. Nie sądziłem, aby jego mózg mógł tak szybko przerobić docierające do niego informacje.

- A ty chłopcze nie wystawiaj mojej reputacji na szwank przez kłamstwa, które siejesz. Jestem szanowanym lingwistom i architektem oraz wykładowcą na Uniwersytecie Miscatonic, nie pozwolę, aby w moją stronę padały oszczerstwa bez pokrycia - Mówiłem głośno, aby wszyscy mnie słyszeli, razem z osobami znajdującymi się w środku holu - A to jest szanowany doktor szpitala w Arkham - Wskazałem na Ryana, do którego się zbliżałem - Nikt nie uwierzy w twoje kłamstwa, że dla własnej rozrywki, dwie osoby, które długo pracowały na swoje nazwisko, próbujemy utrudnić życie jakiemuś małolatowi, szczególnie w obecnym czasie, kiedy borykamy się z problemem poważnych włamań i kradzieży. Albo z nami porozmawiasz, albo w chwili natychmiastowej kierujemy się na komisariat policji. Zobaczymy komu tam uwierzą. Nam, wykładowcy Uniwersytetu i lekarzowi, czy tobie, dziecku które nawet nie potrafi udawać, że prawidłowo czyta gazetę próbując się na nas zaczaić. Skoro jesteś niewinny to może jesteś w stanie wytłumaczyć swoje zachowanie, dlaczego na nasz widok zacząłeś uciekać?

Miałem nadzieję, że ostre i stanowcze słowa, które wypowiadam wpłyną na opinie zebranych tutaj osób. Z niewiadomych mi przyczyn osiołek nagle zainteresował się sprawą, która w ogóle go nie dotyczy. Nikt nie prosił go, aby za nim pognał, a jednak włączył się do pościgu i w dodatku przeszkadza w sprawie, która z Ryanem prowadzimy.
 

Ostatnio edytowane przez Elenorsar : 13-05-2022 o 07:01. Powód: Błąd w imieniu
Elenorsar jest offline  
Stary 10-05-2022, 18:33   #83
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Hotel Nyarlathotep, sobotnie popołudnie

Dyskretne ostrzeżenie Estery Riggins zmroziło mi krew w żyłach. Nie byłem w ciemię bitym człowiekiem i od pewnego momentu instynkt sam podpowiadał mi, że znaleźliśmy się z Jamesem w niebezpiecznej sytuacji. Zachowanie nieznajomej uświadomiło mi w pełni jak wielkim ryzykiem było pojawienie się w hotelu, gdzie przebywała ofiara drugiego z włamań, być może wciąż obserwowana przez sprawców zbrodni.

A potem pomyślałem sobie, że być może to pan Chikao był odbiorcą bezcennej księgi, która spoczywała w mojej torbie. Może potrzebował jej, aby przeprowadzić jakiś orientalny i bluźnierczy rytuał, ale ktoś mu w tym przeszkodził kradnąc cenny przedmiot z ekspozycji?

Nie miałem pojęcia, kim właściwie była pani Riggins ani co wiedziała na temat prowadzonego przez nas śledztwa, ale nie sądziłem, by jej sugestia przedsięwzięcia ucieczki była jakimś kuriozalnym żartem.

Pozostawał jednak James, który lada chwila mógł wrócić do holu hotelu i wpaść zupełnie nieświadomie w niezidentyfikowaną pułapkę, przed którą próbowała mnie przestrzec Estera. Chociaż coś w mojej głowie wręcz wrzeszczało, bym poszedł za radą intrygującej kobiety i uciekał na złamanie karku, nie mogłem przecież pozostawić przyjaciela w potrzebie!

Wymieniliśmy znaczące spojrzenia i wtenczas zewnętrzne drzwi hotelu stanęły otworem wpuszczając do środka Jamesa w towarzystwie naszego znajomego szpiega oraz jednego z mężczyzn o posturze barowego wykidajły. Wszyscy trzej sprawiali wrażenie pogrążonych w niemiłej rozmowie, której końcówkę usłyszałem, gdy zbliżyli się do recepcji.

- Pełnienie roli miejskiego kuriera nie musi wcale przeszkadzać w nielegalnej działalności, wszelako muszę przyznać, że być może nieco się z moim przyjacielem zagalopowaliśmy - oznajmiłem unosząc jedną z dłoni w geście stosowanych przeprosin - Możemy zatem uczynić dwie rzeczy. Albo do końca zweryfikować wątpliwe argumenty tego tu młodego człowieka albo zawrzeć dżentelmeńską umowę, na mocy której człowiek ten będzie się trzymał bardzo daleko ode mnie i od pana Davisa. Jeśli na nią przystanie, rozstaniemy się bez gniewu, ponieważ nie możemy już dłużej czekać na spotkanie z panem Chikao. Jeden z moich pacjentów, jednocześnie bliski przyjaciel pana Davisa, prosił nas o pilne spotkanie w sprawach natury rodzinnej. Czas nas goni.

Nie miałem pojęcia jak przekazać Jamesowi sekretną wiadomość bez zaalarmowania któregoś z przysłuchujących się nam mężczyzn, toteż zacząłem snuć absurdalną historię, która powinna mu była uświadomić sens mojego przekazu.

- Mam prośbę, aby przekazać panu Chikao, że chcielibyśmy się z nim spotkać, ale bez zbytecznego pośpiechu, nie musi to mieć wcale miejsca dzisiaj. A ty młody człowieku co powiesz? Przystajesz na moją propozycję?

Mam nadzieję, że James załapie sens zakamuflowanego wezwania do odwrotu!


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 11-05-2022, 19:01   #84
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Hotel Nyarlathotep, sobotnie popołudnie

Wydawało się przez moment, że było już za późno. Estera Riggins powoli odsunęła się od lady starając się nie robić żadnych gwałtownych ruchów. Mężczyzna, który do tej pory stał w tle teraz usiadł i być może w normalnych warunkach świadczyłoby to raczej o odstąpieniu przez niego od walki, ale usiadł w dość nienaturalny sposób. Otóż usiadł przygarbiony jakby był jakąś małpą, choć za nim znajdowało się, wyglądające na całkiem wygodne, oparcie. Jedynie dzięki wcześniejszym obserwacjom mogliście domyślić się, że siedzi tak, ponieważ teraz jego dłoń znajduje się bliżej broni ukrytej w bucie. Mężczyzna skupiał wzrok na podłodze nie podnosząc głowy ani na chwilę.

Recepcjonista najwyraźniej był w pełni świadomy powagi sytuacji oraz uzbrojenia siedzącego mężczyzny. Podobnie jak Estera tak i on odsunął się z linii ewentualnych strzałów. To już dwie osoby spodziewały się, że za chwilę kule dosięgną Ryana. Nie uszło to uwadze Ryana.
Poczytalność:
Ryan, rzut: 35 (Sukces)

Ryan nie dał jednak po sobie poznać, że w pełni zdaje sobie sprawę z zagrożenia płynącego od strony kanapy i foteli. Choć w rzeczywistości pojawił się pot na jego ciele, a dusza podeszła niemal do gardła to jednak stał twardo niczym posąg. Zupełnie jakby był znieczulony.

Po chwili Ryan spostrzegł kolejny szczegół świadczący o tym w jak wielkich tarapatach znalazł się z kolegą. Otóż drugi osiłek najwyraźniej trzymał jakiś przedmiot w kieszeni. Stał on zaraz za Jamesem, a jego wzrok był pełen agresji, choć równocześnie ciało zdradzało chłód emocjonalny. Ci ludzie są bezwzględnymi zabójcami - przeszło Ryanowi przez myśl przy okazji przypominając sobie wszystkie historie o horrorach wojny trwającej we wschodniej części Europy. Nad Sommą nikt nie obdzierał nikogo ze skóry...

Przepełniony pewnością siebie James brnął coraz dalej w swą wypowiedź nie dostrzegając jak boj hotelowy odsunął się od niego, kuriera i osiłka. Boj powoli, aczkolwiek stanowczo "przesunął się" przy ścianie w przeciwnym kierunku niż blat recepcji (oczywiście zachowując spory dystans od drugiego osiłka).

W tym momencie, niemalże równo z końcem wypowiedzi Jamesa, w holu było słychać wyłącznie słowa Ryana. Żadnych owadów, żadnego oddechu, żadnego niczego innego od słów o jakichś rzekomych sprawach rodzinnych, które was goniły i dżentelmeńskich umowach. Czy ktokolwiek w to uwierzył tego nie dało się poznać po twarzach oczekujących w napięciu na ewentualny atak. Ten siedzący nie podniósł głowy, a ten stojący spojrzał na kuriera.

- Ja... - powiedział młody kurier głośno przełykając ślinę - Przyniosłem tutaj list do tych Panów. - mówiąc to pokazał niewielką kopertę i podał mięśniakowi stojącemu za plecami Jamesa. - Po prostu... dobrze, nie będę już Panów niepokoił. - następnie podszedł do Ryana, a atmosfera jakby rozluźniła się. Siedzący osiłek skorzystał z oparcia, a stojący oparł się o ścianę wyciągając puste ręce z kieszeni. Kurier podał rękę Ryanowi, a doktor ze zdziwieniem odkrył, że młodzieniec dał mu monetę dziesięciocentową (dime; [wartość ok. $1,5 w 2022]). - Proszę ją zatrzymać na zgodę.

Recepcjonista i Estera z ciekawością spojrzeli na monetę w dłoni doktora po czym wszyscy zebrani odprowadzili was wzrokiem.

Ulice Arkham, sobotnie popołudnie
Po tej dość niecodziennej sytuacji w hotelu postanowiliście wrócić do kliniki przyuniwersyteckiej. Zdawało wam się, że ludzie na ulicy was obserwują, ale nie spostrzegliście żadnych konkretnych przesłanek. Pozostało jedynie nieuzasadnione uczucie wypływające może wyłącznie z waszych niedawnych przeżyć.

Klinika przyuniwersytecka, sobotnie popołudnie
W klinice zastała was nader nieprzyjemna informacja. Weszliście tam we dwóch i Ryan szybko zorientował się, że nie ma ani Goodmana, ani siostry Mildred w miejscu, gdzie oboje powinni być. Na biurku Flanaghana znajdowała się natomiast niewielka paczuszka z pieczątką nadawcy.

Flanaghan (i Davis):
Przypomniało ci się, że dawno temu zamówiłeś całkiem interesującą pozycję (oczywiście medyczną) do kliniki, ale po prostu zapomniałeś o tym. Paczka zawierała dwa listy i zamówioną książkę. Z pierwszego listu wynikało, że przez przeoczenie wydawnictwo nie wysłało do ciebie zamówienia za co serdecznie przepraszają i załączają do niego kartę stałego klienta uprawniającą do 5% rabatu na przyszłe zamówienia (jest to drugi "list"). W trakcie przeglądania przez ciebie paczki do gabinetu weszła siostra Mildred Ratched. Była dość zmartwiona, choć zachowywała typowy dla siebie chłód.
- Niedługo po doktora wyjściu zjawił się kurier i zostawił paczkę dla pana... wtedy... ech, pana pacjent wydał z siebie bardzo niepokojący dźwięk, a gdy podeszłam do niego to on już był lodowato chłodny i całkiem... - ale to już wiedziałeś co ona powie. Jednakże słowo to w jakiś sposób ukłuło cię. "Martwy." - słowo jak słowo, a jednak niesie ze sobą pewien ładunek emocjonalny.
Poczytalność:
Ryan, rzut: 69 (Porażka)
Utrata punktów poczytalności: 2
Aktualny stan punktów poczytalności: 57

Potrzebowałeś usiąść. Właściwie same nogi ugięły się pod tobą i upadłeś tyłkiem na podłogę. Znałeś go. Dużo mówił o sobie. Znałeś go. To nie był ktoś obcy. I nawet jak był murzynem to jednak... znałeś go... Uświadomiłeś sobie, że najprawdopodobniej Goodmana zabiła dodatkowa dawka środka nasennego. Byłeś ostrożny, byłeś przekonany, a jednak jego stan był bardzo nietypowy. A może to jednak wina jego stanu? Jakiegoś zatrucia wynikającego z przyciskania do piersi tej przeklętej księgi? Do spania z nią! Może. A może to twoja wina?

Davis i Ratched pomogli ci wstać. James przyjął śmierć Goodmana z o wiele większym spokojem. W końcu dla niego była to niemal całkiem obca osoba. Goodman nie bardzo był rozmowny swojego ostatniego wieczoru w życiu, a dziś... a dziś był pod twoją opieką, a nie Davisa.

Usiadłeś na krześle wpatrując się w nową książkę. Spóźnioną przesyłkę. Nie miała kompletnie nic wspólnego ze stanem Goodmana, ani ze środkiem usypiającym, który zapewnił mu ostatni sen w życiu. Wszystko jest ostatnie. I wtedy Ratched dodała:
- Kurier zachowywał się dość dziwnie. Najpierw głupio uśmiechał się i nawet podszedł dotknąć skóry Goodmana, ale zanim krzyknęłam na niego to on już przerażony odsunął się. Mimo to dałam mu dziesięć centów i wysłałam do biblioteki (bo tam pan poszedł z księgą pacjenta?), żeby przekazał panu informację o zgonie pacjenta. Nie liczyłam, że pana spotka, ale jednak miałam nadzieję. Zwłoki zostały zabrane do kostnicy. Wcześniej zdjęłam z niego kaftan bezpieczeństwa. Pacjent nie był wówczas w ogóle sztywny.

Flanaghan, Davis:
Powoli, acz nieubłagalnie zbliża się wieczorna pora. Za dnia zdołacie odwiedzić jeszcze jedno miejsce (dwa jeżeli rozdzielicie się). Jednym z tych miejsc jest kostnica. Oczywiście samo zobaczenie zwłok niemalże nie zajmie w ogóle czasu, ale już uczestniczenie w sekcji, czy oględziny zwłok to już akcja na dłużej. Możecie powrócić do już wcześniej odwiedzonych miejsc albo dotrzeć do nowych. Być może dobrym pomysłem byłoby sprawdzenie nieruchomości sąsiadującej z domem Flanaghana jeszcze zanim słońce zajdzie (jeśli zamierzacie dokończyć ostatnią misję Goodmana), jednak są i inne ciekawe miejsca.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 11-05-2022 o 19:04.
Anonim jest offline  
Stary 12-05-2022, 12:48   #85
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Przychodnia uniwersytecka, sobotnie popołudnie

Nigdy nie pociągał mnie boks, toteż nie poświęcałem temu sportowi niemal żadnej uwagi, ale tamtej pamiętnej soboty miałem wrażenie, że jestem właśnie takim słaniającym się na nogach bokserem, zasypywany przez przeciwnika gradem wymierzonych prosto w głowę ciosów.

Nie miałem wątpliwości, że w hotelu otarliśmy się z Jamesem o śmierć. Kimkolwiek byli ci uzbrojeni ludzie, jakie więzi łączyły ich z panem Chikao bądź Esterą Riggins, gotowi nas byli zamordować z zimną krwią! Przerażało mnie to, że nie tylko my obaj zdawaliśmy sobie z tego sprawę, bo przecież zachowanie recepcjonisty dowodziło tego, że w istocie zgadzał się on niemo na zabójstwo dwóch szanowanych obywateli Arkham w miejscu swojej pracy!

Opuściłem hotel pełnym godności, aczkolwiek sztywnym krokiem, w każdej chwili spodziewając się zdradzieckiego strzału w plecy. Kiedy nic takiego się nie stało, a na nasze twarze padło światło ciepłego słonecznego dnia, omal nie straciłem przytomności pod wpływem wrażenia ogromnej ulgi.

- Jezu Chryste, James! - wyrzuciłem z siebie zduszonym głosem oddalając się jednocześnie szybkim krokiem od hotelowego wejścia - To byli jacyś gangsterzy, zawodowi zabójcy! Ta kobieta dała mi dyskretnie znać, abyśmy uciekali.
Musiała wiedzieć, że coś się szykuje. Musimy wrócić do mnie do pracy i tam wszystko przemyśleć na zimno.


Pokonując dystans dzielący hotel od przychodni opowiedziałem przyjacielowi ze szczegółami o wieloznacznych słowach Estery Riggins oraz o morderczym wrażeniu jakie wywarły na mnie poczynania obu gangsterów. Przez cały ten czas ściskałem kurczowo skrywającą księgę torbę dziękując w duchu Bogu, że tamci ludzie nie wpadli na pomysł zajrzenia do jej środka.

Niemal truchtając ulicami miasta pewien byłem, że najgorsze już za mną, wówczas jednak nierzeczywisty bokser zaatakował ponownie, tym razem pod postacią zmartwionej siostry Mildred.

Wstrząs wywołany informacją o śmierci Goodmana sprawiły, że nogi ugięły się pode mną definitywnie i gdyby nie pomoc Mildred oraz Jamesa, najpewniej nie zdołałbym podnieść się z podłogi. Potrzebowałem długiej chwili na bicie się z przerażonymi i pełnymi wyrzutów sumienia myślami. Czy naprawdę popełniłem błąd w sztuce lekarskiej? Czy złamałem przysięgę Hipokratesa czyniąc coś, co było odwrotnością obowiązku każdego lekarza? Gdyby to jeszcze był ktoś mi zupełnie obcy i nieznajomy, lecz tutaj chodziło o człowieka, którego znałem, który przecież gościł minionej nocy pod moim dachem!

Kiedy siostra Ratched dała się przekonać, że może mnie już pozostawić bez nadzoru, odczekałem na jej wyjście, a potem zamknąłem na klucz drzwi swego gabinetu. Przysłaną przez wydawnictwo Mansala Word książkę o schorzeniach układu pokarmowego cisnąłem na dno jednej z szuflad biurka.

Na jego blacie położyłem wyciągnięty z torby Septigram, zaś na wierzchu księgi otrzymaną od rzekomego kuriera monetę. Potem otworzyłem drugą szufladę, wyciągnąłem z niej butelkę whiskey i dwie karafki, nalałem trzęsącą się ręką do pełna oblizując jednocześnie spierzchnięte usta.

- Myślę, że musimy się bardzo poważnie namyślić, James - powiedziałem przesuwając jedną z karafkę po blacie stołu w stronę Davisa - Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dzieje się coś strasznego. Kradzieże, ta upiorna scena w hotelu, zgon Goodmana, pogłoski o sekcie z przeszłości, która być może powróciła. Musimy się dowiedzieć, czy Chikao jest bezpieczny i kim są ci ludzie z holu. Jaką rolę gra w tym wszystkim Ester Riggins. I ten kurier, który odwiedził nieszczęsnego Goodmana! I czy posterunkowy Cooper się odnalazł. Zaczynam się o niego szczerze martwić. Co, jeśli pojechał w pojedynkę do Chikao i nadział się na tych dwóch gangsterów?
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 12-05-2022, 21:26   #86
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Hotel Nyarlathotep

Nie do końca zgadzałem się z Ryanem w sprawie "kuriera", jednak chyba byłoby to najlpesze wyjście w obecnej sytuacji. Chłopak coś wiedział, jednak nie mieliśmy czasu na zajmowanie się takimi rzeczami.

Moja pewność siebie także spadła w trakcie wypowiedzi Ryana. Atmosfera w holu stała się bardzo gęsta. Gdyby wziąć nóż i próbować ciąć nim powietrze, możliwe że ten zawiesiłby się w połowie drogi do podłogi.

Wszyscy nagle zaczęli się odsuwać, nie do końca rozumiałem ich zamiary, jednak dwoje osiłków, mogło po części zdradzać co zaraz może się wydarzyć. Może to właśnie ta kobieta stoi za tym wszystkim? Za kradzieżą w willi oraz włamaniem w posiadłości? Dużo by na to teraz wskazywało, a my jesteśmy w centrum sytuacji.

Nagle ciężką ciszę po słowach doktora przerwał kurier. Przekazywał list, bo wie o czymś, czy przypadkowo miał akurat dostarczyć wiadomość, jako prawdziwy kurier? Dużo pytań, lecz zero odpowiedzi.

Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Klinika


Ryan chciał wrócić do kliniki. Postanowiłem jechać z nim. Wolałem nie zostawać sam w hotelu, a do Pana Chikao możemy jeszcze zajrzeć. Po drodze Ryan powiedział mi o tym czasie wydarzyło pod moja nieobecność w holu. Wolałem jednak nie podejmować dalszej rozmowy, poczekać na bardziej dyskretne miejsce. Wydawało mi się, że wszyscy na nas patrzą, jakby wiedzieli, że coś knujemy. Niemniej, jego słowa ostudziły moje podejrzenia względem kobiety.

W klinice okazało się, że Goodman zmarł. Szkoda człowieka, jak każdego. Nie wyglądał na takiego chorego. Nie znam się na chorobach, ale widać musiało być coś czego Ryan nie zauważył, a przecież na początku miało to być jedynie udawanie, a tu rzeczywiście wydarzyło się takie nieszczęście.

Co mnie zainteresowało, że tutaj także był kurier szukając Ryana, a z czego opowiadała pielęgniarka, jego zachowanie nie było normalne. W dodatku dlaczego kłamał przed biblioteką? Przecież mógł nam powiedzieć o śmierci murzyna i właśnie dlatego nas obserwował. Cała sytuacja wyglądałaby całkowicie inaczej, a nie w taki sposób jak to się wydarzyło, kiedy kłamał na temat Jackie.

Gdy ponownie zostaliśmy sami Ryan podjął rozmowę na temat minionych wydarzeń. Jego słowa, kiedy zaczął wymieniać wszystko po kolei wydawały się, jakbyśmy uczestniczyli w jakiś filmie ze zbrodnią w roli głównej.

- Nie dziękuję - Powiedziałem odsuwając alkohol - Wolę zachować trzeźwość umysłu. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, ale zacząłem bać się o Pana Chikao. Zastanawiam się, czy nie pojechać na policję z podejrzeniem, że coś mogło się stać, wtedy na pewno musieliby otworzyć drzwi do jego pokoju. Jeżeli to co mówisz jest prawdą… to znaczy, że recepcjonista musiał o wszystkim wiedzieć, więc nie mamy pewności, czy mówił prawdę o chłopaku. Może to nie kurier, a ktoś inny - Myśl o tych wszystkich rzeczach sprawiło, że zakręciło mi się w głowie. Musiałem aż usiąść. Zrobiło mi się duszno i gorąco. W co ja się wpakowałem. Gdyby tu nie chodziło o Ryana oraz Pana Chikao, trzymałbym się od wszystkiego z daleka, a tak… spojrzałam na swoją rękę. Trzymała rączkę nesesera tak mocno, że skóra zrobiła się biała i spocona.

- Daj mi coś na uspokojenie i wodę do picia - Poprosiłem przyjaciela - Ciśnienie to chyba skoczyło mi do 200 - Powiedziałem trzymając się za serce, nie pamiętając kiedy ostatnio coś mnie tak ruszyło. Spokojniejszy byłem nawet w momencie, gdy pewnego dnia na placu budowy idąc po rusztowaniu, pękła pode mną deska, a ja spadłem i zawisnąłem za kolano głowa do dołu. Teraz miałem wrażenie, że serce zaraz mi wyskoczy, a moje całe ciało zalewa pot.

- Myślę, że powinniśmy się rozdzielić. Ja pójdę na policję, podrzucisz mnie ok? Może jak wspomnę, że to może być poszlaka względem Coopera, to będą chętni pojechać. W końcu to ich człowiek. A przy okazji upewnię się, że Chikao jest bezpieczny. Mieliśmy jeszcze sprawdzić miejsce spotkania, ale... nie wiem, czy zależy ci na zobaczeniu ciała Goodmana. Ty go trochę znałeś, prawda? Co mogło mu dolegać? Ja na pewno ci tam nie pomogę, ale… ta jego śmierć, przecież on wczoraj wyglądał całkiem zdrowo…
 
Elenorsar jest offline  
Stary 13-05-2022, 08:17   #87
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Przychodnia uniwersytecka, sobotnie popołudnie

Reakcja przyjaciela na poczęstunek alkoholem zmitygowała mnie dość mocno, bym schował obie karafki i butelkę z powrotem do biurka. Faktycznie, whiskey mogła jedynie zmącić nam trzeźwość myślenia.

- Zgadzam się bezsprzecznie z pomysłem pójścia na komisariat - powiedziałem siadając na krześle i splatając dłonie palcami - Jak teraz o tym na spokojnie myślę, sądzę że zbyt szybko opuściliśmy hotel. Bóg jeden wie, co dzieje się z tym Japończykiem. Pamiętasz jak pukaliśmy do jego pokoju? Tego dziwnego człowieka spod sąsiedniego numeru, który otworzył drzwi i nam się przyglądał? Wtedy wydał mi się jedynie dziwny, ale teraz powiedziałbym, że był złowieszczy. Może Chikao został złapany w pułapkę?

Coraz bardziej poruszony swoimi własnymi słowami położyłem dłonie na krawędzi blatu i zacząłem weń bębnić rytmicznie palcami.

- Ta ezoteryczna księga wydaje się łączyć w jakiś sposób ze skradzionym eksponatem Chikao. Czy to możliwe, że on przynależy do jakiegoś kultu? Jakiejś grupy okultystów szukających rytuału oczyszczania duszy? Albo, co bardziej prawdopodobne, że ktoś nim manipuluje i chce go wykorzystać? Zaczynam się naprawdę obawiać, że ci uzbrojeni gangsterzy z hotelu to ci sami ludzie, którzy chcieli w nocy spotkać się z Goodmanem. I ten jego dziwny zgon. Niemal w tej samej chwili, kiedy odwiedził go ten szemrany młodzieniec!

Wbiłem zatroskane spojrzenie w otrzymaną od kuriera dziesięciocentówkę, w myślach bezskutecznie próbując połączyć ze sobą wszystkie elementy tej złowieszczej układanki.

- Muszę zlecić sekcję zwłok Goodmana. Zaczynam mieć straszne przeczucie, że jego zgon nie miał przyczyn naturalnych. Ani farmakologicznych. Za dużo w tym wszystkim splotów przypadku. Podwiozę cię pod komisariat i pojadę do kostnicy… i jeszcze jedno, James. Od teraz obydwaj musimy zacząć nosić przy sobie broń. Nie wiem, co się właściwie dzieje, ale to wygląda na szalenie niebezpieczną sprawę. Cooper chyba nas przypadkiem wyprzedził w śledztwie, ale zrobił krok za daleko i był sam. Musimy cholernie o siebie zadać!
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 13-05-2022, 09:39   #88
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Przychodnia uniwersytecka

Słowa Ryana o zbyt szybkim opuszczeniu hotelu trochę mnie dźgnęły, jednak to prawda. Japończyk mógł być zagrożony, a ja go zostawiłem.

- Masz rację - Odpowiedziałem - Zbyt szybko opuściliśmy hotel. Wtedy umysł miałem nieco zamroczony przez tę dziwną sytuację. Dlatego chcę tam wrócić. Nie wydaje mi się, żeby jednak Chikao był członkiem jakiegoś kultu. To jest honorowy naród, a to co wyznaje to jest ich religia. Pamiętasz co mówiła Jackie o Setigramie? Są tam opisane formy na jakąś wyższą formę życia, na nieśmiertelność. Panna Brown pomagała mi w poszukiwaniu materiałów o religii Japońskiej oraz o tej Pustce. Ta Pustka, ten znak w książce, tak samo nazywa się to, co skradziono z placu budowy. Wygląda mi to na jakąś sektę, która wierzy, że może osiągnąć wyższą formę życia.

Moja słowa olśniły teraz mnie samego, chociaż to co mówiłem, wydawało się jak jakaś zmyślona historia, jednak to wszystko pasowało do siebie.

- Wydaje mi się, że ktoś wykorzystał fakt, że właśnie coś takiego budowało się w okolicy. Dlatego sprowadzono tutaj książkę, aby można było wykonać jakiś rytuał. Nie mam tylko pojęcia dlaczego wykradziono się do twojej biblioteki. Może skradzione książki nie były wcale takie przypadkowe?

Zdawałem sobie sprawę, że mogę tym wszystkim straszyć przyjaciela. Jednak lepiej w takiej sytuacji być bardziej ostrożnym niż okłamywać się, że nic się nie dzieje. Sam też denerwowałem się cała sytuacją do tego stopnia, że cała moja noga podskakiwała, odbijając pantoflem o podłoże do akopaniamentu poszukiwań Ryana. Co my robimy? Policja powinna się zajmować takimi rzeczami, nie my.

- Jak dobrze wiesz, ja mam ze sobą broń - Pokazałem Ryanowi palcem na neseser - Ale chyba muszę nosić ją w bardziej dostępnym miejscu. Jak ustalone to chodźmy, czas nas goni, a trzeba przygotować się do spotkania, gdzie miała być przekazana książka.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 13-05-2022, 11:09   #89
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Przychodnia uniwersytecka, sobotnie popołudnie

Hipoteza Jamesa o przypadkowym udziale Chikao w spisku - sam nie wiem, skąd to słowo przyszło mi na myśl - wydawała się faktycznie bardziej wiarygodna od zamierzonej przynależności do jakiegoś pogańskiego kultu. Pokiwalem na dźwięk słów przyjaciela z aprobatą, a potem zmarszczyłem znienacka czoło przypominając sobie, o czym tak ważnym dla nas obu zapomniałem.

- James, ta kobieta z hotelu naprawdę wiedziała, co nam grozi - oznajmiłem podniesionym głosem - Estera Riggins. Ona wprost mnie ostrzegła kazać uciekać zanim jeszcze ci gangsterzy zaczęli macać za bronią. Kim ona jest? Co jeszcze wie? Musimy pomyśleć jak się z nią dyskretnie spotkać, oczywiście ani w hotelu ani nawet w jego pobliżu.

Gestykulując z ożywieniem rękami wstałem ze swojego miejsca, złapałem jedną ręką za Septigram zamierzając włożyć księgę z powrotem do torby. I ponownie zmarszczylem czoło.

- James, Brilchan zamierzał spotkać się w nocy z odbiorcą księgi, ale nie żyje. Do tej pory gotów byłem zrobić to za niego, choćby po to, aby poznać tożsamość tego człowieka. Ale dlaczego właściwie mamy grać na jego zasadach? Jeśli na ustroniu zjawią się ci gangsterzy, mogą nas porwać, a może nawet zabić! Może zrobimy to według naszych warunków? Zostawmy na miejscu spotkania list wyznaczający nowy termin za dnia i w bardziej dla nas bezpiecznym miejscu, gdzieś na neutralnym gruncie. Napiszmy w liście, że kurier nie żyje, że księga została dobrze ukryta i jeśli ten ktoś nie przystanie na naszą propozycję, już nigdy jej nie zobaczy.

Wbiłem podekscytowany wzrok w twarz przyjaciela czując przypływ nadziei na to, że zyskaliśmy właśnie świetnego asa w rękawie.

-Jeśli tym ludziom zależy, powinni się zgodzić na nasze warunki. Co o tym myślisz?
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 16-05-2022, 23:29   #90
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Informacje ogólne:
Oczywiście jeśli mielibyście dodatkowe pytania do o'Reillyego albo Chikao (Davis) albo do Caina czy Ratched (Flanaghan) to dialog możemy rozegrać przez discord. Pielęgniarka jest na terenie prosektorium, choć nie w tym samym pomieszczeniu co pozostałości po Goodmanie.

Sean o'Reilly:
Czułeś, że w powietrzu wisiała jakaś tragedia. Pieprzony Charlie wsiąkł jak kamfora zafascynowany sprawami, które jego nie dotyczyły. Świat bogaczy, którzy stawiali sobie dziwaczne rzeźby i olbrzymie wille niemalże w środku lasu, mógł pociągać Coopera, ale jednocześnie nie miałeś go za aż tak głupiego. Mieliście wyraźne polecenie, żeby trzymać rękę na pulsie w całym Arkham, gdy reszta zajmowała się byciem chłopcami na posyłki dla jakichś anonimowych błaznów znających tego, czy owego polityka. Załoga była wprost ekstremalnie uszczuplona na normalne zajęcia. Być może w Wolfsburg nie był to jakiś nadzwyczajny problem, ale całe Arkham?! Na szczęście przydzielono ci już kolejnego zmiennika. To jednak przypominało o zaginięciu Coopera. Rozmawiałeś już z jego rodziną i w sumie niczego nowego nie dowiedziałeś się. Zaginął. Przyjąłeś zgłoszenie od Rosetti próbującej za wszelką cenę wytłumaczyć szaleństwo jej męża - choć sama przecież doprowadziła do jego internacji. Z drugiej strony każdy wątek jaki mógł mieć związek z zaginięciem Coopera warto było potraktować poważnie. Pojechałeś do Wolfsburga i rozmawiałeś z ludźmi mieszkającymi w pobliżu cmentarza, ale nikt nie potwierdził wersji Rosetti, choć miałeś jakieś przeczucie, że przynajmniej część z tych ludzi kłamie. Nawet, gdyby "nadzy ludzie" rzeczywiście istnieli to przecież Cooper umiał się bronić, a co najmniej krzyczałby o pomoc - to z kolei byłoby usłyszane przez mieszkańców. Jednak nikt nic nadzwyczajnego w nocy nie słyszał, a tym bardziej w dzień. Nie widzieli, nie słyszeli i w ogóle po co im zawracałeś głowę? - zadałeś sam sobie pytanie kręcąc ręką pałkę.

Wróciłeś na posterunek i kilka chwil później przyszedł James Davis - tłumacz japońskiego architekta willi bogaczy w lesie. Widziałeś go już dziś, gdy zaczynałeś badać sprawę Coopera.
- Coś nowego? - zapytałeś dość niegrzecznie, a po chwili dodając - Witam, Pana ponownie!

Davis dysponował nowymi poszlakami dotyczącymi sprawy zaginięcia Coopera, więc bez ociągania się obaj ruszyliście do Hotelu Nyarlathotep, gdzie należało jeszcze raz porozmawiać z Japończykiem.

Yoshida Chikao:
Akurat wychodziłeś z hotelu w celu udania się do najbliższej restauracji, gdy na chodniku przed tobą wyrośli twój tłumacz Davis, no i jakiś policjant. Łudziłeś się, że już znaleźli chuliganów, ale jednak o coś zgoła innego chodziło.

Policjant (za pośrednictwem tłumacza) jeszcze w trakcie spaceru do restauracji zaczął wypytywać cię na okoliczność zniknięcia innego policjanta. Zaginiony był jakimś młodzieńcem o nazwisku Cooper. Dziwaczne nazwisko, ale nie pierwsze i nie ostatnie w tej obcej, odległej krainie w jakiej przyszło ci zarabiać pieniądze. Po tej pracy będziesz mógł bardzo wiele zrobić na swojej własnej ziemi w Japonii i dlatego bardzo wiele tolerowałeś. Tolerowałeś nawet wrzaski pod swoimi drzwiami hotelowymi, które zakłóciły twoją medytację. Z trudem odzyskiwałeś spokój ducha. W końcu i tolerowałeś szokujące zachowanie policjanta (i, pośrednio, tłumacza), który nie mógł nawet poczekać na dojście do restauracji ze swymi pytaniami. Stwierdziłeś jedynie, że możesz z nimi porozmawiać już w restauracji.

Zamówiłeś jedzenie, a policjant wprost palił się, żeby zadać ci pytania o wyżej wymienionego Coopera. Nic o nim nie wiedziałeś, choć wspomniałeś mu, że w hotelu ktoś uderzał w jego drzwi twierdząc, że jest różnymi osobami, a w tym i policjantem, ale uznałeś to za jakiś ponury żart. Nie wiesz co z tego przetłumaczył tłumacz, bo wspomniano ci w hotelu, że i on cię szukał - to nie był jednak jego głos. Davis - bo tak nazywał się tłumacz - starał się być jak najbardziej uprzejmym i otwartym na twoją kulturę, więc raczej nie zachowywałby się tak dziko. Czekając na jedzenie i nie będąc w stanie udzielić żadnej informacji o "Cooperze" nagle temat zmienił się na jakąś dziwaczną księgę, z którą miałbyś mieć cokolwiek wspólnego. Początkowo zbyłeś ten temat, ale Davis nie dał za wygraną. Odkrywał coraz więcej szczegółów...

Davis - Język Japoński
Rzut: 51 (Porażka; użyto 1 punktu Szczęścia na Sukces)


... popisując się przy tym znajomością języka japońskiego. Używał bardzo nietypowych słów, które zobrazowały ci, że to co nazywa "Setigramem" było iście bezcennym dziełem.
- A teraz jak pan powiedział o czym jest ta księga to muszę przyznać, że słyszałem o tym, ale najwyraźniej japońską wersję o innym tytule. Mówi się, że Setigram może zapewnić życie wieczne.

Usłyszałeś również jakieś dziwne ostrzeżenia na temat hotelu, w którym przebywałeś, ale uspokoiłeś swojego tłumacza mówiąc:
- Pan Geoffrey Tarellond-Ashe wiele włożył w odpowiednią atmosferę znajdującą się w hotelu. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby opisywane przez pana osiłki pracowały dla właściciela. Przez czas, w którym mieszkałem w hotelu spotkałem się z różnymi nietypowymi sytuacjami na holu, a i klientela choć dystyngowana to jednak raczej pochodząca z kategorii jakby to powiedzieć... dziwnych osób. - uśmiechnąłeś się szczerze do tłumacza i policjanta - Pewnie i ja jestem do tej kategorii zaliczany, chociażby zgodnie z moim pochodzeniem.

Na koniec zapytałeś, czy mógłbyś rzucić okiem na księgę.

Dan Cain:
Akurat pakowałeś do worka zwłoki niedawno przyniesionego murzyna, gdy do pomieszczenia wkroczył jeden z lekarzy kliniki przyuniwersyteckiej, znany ci Ryan Flanaghan. Po wymienieniu uprzejmości okazało się, że dr. Flanaghan przyszedł właśnie w sprawie zwłok jakie miałeś już zamiar schować. Przybysz przekonał cię, że lepiej będzie przeprowadzić sekcję zwłok. Nie bardzo wiedziałeś po co skoro murzyn pochodził z Nowego Orleanu i zgodnie z jego dokumentami nie miał żadnych dzieci, ani żony, ani nawet rodziców. Można powiedzieć, że jedyną osobą, która interesowała się losem tego murzyna był dr. Flanaghan. Westchnąłeś lekko i zgodziłeś się przeprowadzić sekcję.

Flanaghan (Medycyna):
I. Normalny - 74 (Porażka)
II. Trudny - 79 (Porażka)
III. Ekstremalny - 10 (Sukces)


- Mi to trochę wygląda jakby ten murzyn umarł wczoraj, najpóźniej w nocy. Proszę zwrócić uwagę na charakterystyczne elementy jakie są widoczne przy niemal dwudziestoczterogodzinnych trupach. - nie powiedziałeś mu jakie to elementy, ale przecież jeśli rzeczywiście jest dobry to sam zauważył to samo.

Ryan Flanaghan:
Zauważyłeś to samo co dr Cain, ale i coś więcej. Krew Goodmana była zanieczyszczona czymś czarnym, tak czarnym jak atrament...
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 17-05-2022 o 18:47.
Anonim jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172