07-05-2022, 21:20 | #81 |
Reputacja: 1 | Ryan: - Czy to nie jest list dla mnie? - zapytała kobieta jakby ignorując pytanie dr Flanaghana, a jednocześnie wskazała palcem na szafkę znajdującą się za plecami recepcjonisty. Ten odwrócił się do tyłu, a wtedy kobieta wbiła wzrok w Ryana i powiedziała szeptem: - Uciekaj. - Nie, proszę pani. To nie jest list dla pani. - chwilę później odpowiedział recepcjonista. - Estera Riggins. Zajmuję się sztuką, Antykwariat Margites. - odpowiedziała na twoje wcześniejsze pytanie i wręczyła ci wizytówkę, na której na czerwonym tle nadrukowane były złote litery wskazujące na podane przez nią imię, nazwisko, nazwę antykwariatu i londyński adres. Wówczas recepcjonista znów był skupiony na jej słowach, a zdaję się nie usłyszał jej szepty. Podobnie jak osiłek stojący nadal w tle i obserwujący wszystko co robicie. Kobieta dopowiedziała jakby bez związku z poprzednimi wypowiedziami: - W amerykańskim budownictwie podobają mi się schody na zewnątrz budynku umożliwiające ucieczkę w przypadku pożaru. Tutaj zdaję się są na każdym piętrze na końcu korytarza jak skręci się w lewo ze schodów, prawda? - Tak, ale też wyjątkowo dbamy, żeby jednak żaden pożar nie przydarzył się w naszym hotelu. - odpowiedział recepcjonista, a wówczas kobieta powiedziała: - Zainteresowałam się tym waszym śledztwem. Ostatnio tak strasznie nudno wydaje się tutaj w Arkham, a ta wasza sprawa wydaje się ekscytująca. Proszę sprawdzić teraz, czy pan Chikao pana przyjmie, a jak pan skończy to gorąco proszę, żeby pan mi opowiedział coś z tej intrygującej sprawy. Jeśli zdecydujesz się jednak zostać w holu zobaczysz jak James z trzema mężczyznami (kurierem, bojem hotelowym i drugim osiłkiem) wchodzą do hotelu. James: Rozmowa trwała na ulicy przed hotelem, a w jej finale przeniosła się do wnętrza. Być może już wówczas w holu nie będzie Ryana. - Oczywiście, że mam coś przeciwko. Przecież straszyliście mnie wcześniej bronią - Pan i ten drugi. - Prawda to? - zapytał osiłek z wyraźnym akcentem słowiańskim. - Czemu za nami chodzisz? - próbowałeś zapytać, ale "kurier" wszystkiemu zaprzeczył twierdząc, że to wy jego prześladujecie, a teraz jeszcze dowiedział się, że oskarżacie go o jakieś kradzieże, a on po prostu próbuje zarobić, bo jego mama jest chora i w przeciwieństwie do was bogaczy jego rodzinie z trudem wystarczy na jedzenie, a co dopiero na lekarstwa. Wówczas odezwał się boj hotelowy: - Oskarżenia o kradzież są poważne. Ten człowiek twierdzi, że to Pan z tym drugim na niego napadliście przy Bibliotece i groziliście mu bronią. - Prawda to? - zapytał raz jeszcze osiłek jak gdyby nie miał innych kwestii w swoim repertuarze. Weszliście we czwórkę do hotelu. Odpis techniczny: - Ketharian powinien podjąć decyzję, czy Ryan decyduje się opuścić hol tak jak mu doradza kobieta, czy zostać. Efekt tego oczywiście wpłynie na zastany przez Jamesa stan w holu hotelowym. - Opcjonalna zasada Zew Cthulhu dostępna od teraz: zamiast wspomnianego tu już forsowania testu (to znaczy stawiamy coś więcej na szali i możemy powtórzyć rzut) jest opcja, aby wydać punkty szczęścia, aby odjąć "oczka" w przypadku rzutu (nie dotyczy rzutów na Szczęście i w związku z poczytalnością). W warunkach forumowych dla przyspieszenia rozgrywki zakładam, że korzystacie z wydawania punktów szczęścia do momentu jak stwierdzicie, że nie albo nie skończą wam się punkty. - James nie może tak po prostu odejść od trójki mężczyzn. Jeśli chce się odsunąć na więcej niż pięć metrów albo wyjść z hotelu to będzie to wymagało testu - takiej umiejętności, czy atrybutu jaki wybierze stosownie do akcji. |
10-05-2022, 12:22 | #82 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Hotel Nyarlathotep Ostatnio edytowane przez Elenorsar : 13-05-2022 o 07:01. Powód: Błąd w imieniu |
10-05-2022, 18:33 | #83 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
11-05-2022, 19:01 | #84 |
Reputacja: 1 | Hotel Nyarlathotep, sobotnie popołudnie Wydawało się przez moment, że było już za późno. Estera Riggins powoli odsunęła się od lady starając się nie robić żadnych gwałtownych ruchów. Mężczyzna, który do tej pory stał w tle teraz usiadł i być może w normalnych warunkach świadczyłoby to raczej o odstąpieniu przez niego od walki, ale usiadł w dość nienaturalny sposób. Otóż usiadł przygarbiony jakby był jakąś małpą, choć za nim znajdowało się, wyglądające na całkiem wygodne, oparcie. Jedynie dzięki wcześniejszym obserwacjom mogliście domyślić się, że siedzi tak, ponieważ teraz jego dłoń znajduje się bliżej broni ukrytej w bucie. Mężczyzna skupiał wzrok na podłodze nie podnosząc głowy ani na chwilę. Recepcjonista najwyraźniej był w pełni świadomy powagi sytuacji oraz uzbrojenia siedzącego mężczyzny. Podobnie jak Estera tak i on odsunął się z linii ewentualnych strzałów. To już dwie osoby spodziewały się, że za chwilę kule dosięgną Ryana. Nie uszło to uwadze Ryana. Poczytalność: Ryan, rzut: 35 (Sukces) Ryan nie dał jednak po sobie poznać, że w pełni zdaje sobie sprawę z zagrożenia płynącego od strony kanapy i foteli. Choć w rzeczywistości pojawił się pot na jego ciele, a dusza podeszła niemal do gardła to jednak stał twardo niczym posąg. Zupełnie jakby był znieczulony. Po chwili Ryan spostrzegł kolejny szczegół świadczący o tym w jak wielkich tarapatach znalazł się z kolegą. Otóż drugi osiłek najwyraźniej trzymał jakiś przedmiot w kieszeni. Stał on zaraz za Jamesem, a jego wzrok był pełen agresji, choć równocześnie ciało zdradzało chłód emocjonalny. Ci ludzie są bezwzględnymi zabójcami - przeszło Ryanowi przez myśl przy okazji przypominając sobie wszystkie historie o horrorach wojny trwającej we wschodniej części Europy. Nad Sommą nikt nie obdzierał nikogo ze skóry... Przepełniony pewnością siebie James brnął coraz dalej w swą wypowiedź nie dostrzegając jak boj hotelowy odsunął się od niego, kuriera i osiłka. Boj powoli, aczkolwiek stanowczo "przesunął się" przy ścianie w przeciwnym kierunku niż blat recepcji (oczywiście zachowując spory dystans od drugiego osiłka). W tym momencie, niemalże równo z końcem wypowiedzi Jamesa, w holu było słychać wyłącznie słowa Ryana. Żadnych owadów, żadnego oddechu, żadnego niczego innego od słów o jakichś rzekomych sprawach rodzinnych, które was goniły i dżentelmeńskich umowach. Czy ktokolwiek w to uwierzył tego nie dało się poznać po twarzach oczekujących w napięciu na ewentualny atak. Ten siedzący nie podniósł głowy, a ten stojący spojrzał na kuriera. - Ja... - powiedział młody kurier głośno przełykając ślinę - Przyniosłem tutaj list do tych Panów. - mówiąc to pokazał niewielką kopertę i podał mięśniakowi stojącemu za plecami Jamesa. - Po prostu... dobrze, nie będę już Panów niepokoił. - następnie podszedł do Ryana, a atmosfera jakby rozluźniła się. Siedzący osiłek skorzystał z oparcia, a stojący oparł się o ścianę wyciągając puste ręce z kieszeni. Kurier podał rękę Ryanowi, a doktor ze zdziwieniem odkrył, że młodzieniec dał mu monetę dziesięciocentową (dime; [wartość ok. $1,5 w 2022]). - Proszę ją zatrzymać na zgodę. Recepcjonista i Estera z ciekawością spojrzeli na monetę w dłoni doktora po czym wszyscy zebrani odprowadzili was wzrokiem. Ulice Arkham, sobotnie popołudnie Po tej dość niecodziennej sytuacji w hotelu postanowiliście wrócić do kliniki przyuniwersyteckiej. Zdawało wam się, że ludzie na ulicy was obserwują, ale nie spostrzegliście żadnych konkretnych przesłanek. Pozostało jedynie nieuzasadnione uczucie wypływające może wyłącznie z waszych niedawnych przeżyć. Klinika przyuniwersytecka, sobotnie popołudnie W klinice zastała was nader nieprzyjemna informacja. Weszliście tam we dwóch i Ryan szybko zorientował się, że nie ma ani Goodmana, ani siostry Mildred w miejscu, gdzie oboje powinni być. Na biurku Flanaghana znajdowała się natomiast niewielka paczuszka z pieczątką nadawcy. Flanaghan (i Davis): Przypomniało ci się, że dawno temu zamówiłeś całkiem interesującą pozycję (oczywiście medyczną) do kliniki, ale po prostu zapomniałeś o tym. Paczka zawierała dwa listy i zamówioną książkę. Z pierwszego listu wynikało, że przez przeoczenie wydawnictwo nie wysłało do ciebie zamówienia za co serdecznie przepraszają i załączają do niego kartę stałego klienta uprawniającą do 5% rabatu na przyszłe zamówienia (jest to drugi "list"). W trakcie przeglądania przez ciebie paczki do gabinetu weszła siostra Mildred Ratched. Była dość zmartwiona, choć zachowywała typowy dla siebie chłód. - Niedługo po doktora wyjściu zjawił się kurier i zostawił paczkę dla pana... wtedy... ech, pana pacjent wydał z siebie bardzo niepokojący dźwięk, a gdy podeszłam do niego to on już był lodowato chłodny i całkiem... - ale to już wiedziałeś co ona powie. Jednakże słowo to w jakiś sposób ukłuło cię. "Martwy." - słowo jak słowo, a jednak niesie ze sobą pewien ładunek emocjonalny. Poczytalność: Ryan, rzut: 69 (Porażka) Utrata punktów poczytalności: 2 Aktualny stan punktów poczytalności: 57 Potrzebowałeś usiąść. Właściwie same nogi ugięły się pod tobą i upadłeś tyłkiem na podłogę. Znałeś go. Dużo mówił o sobie. Znałeś go. To nie był ktoś obcy. I nawet jak był murzynem to jednak... znałeś go... Uświadomiłeś sobie, że najprawdopodobniej Goodmana zabiła dodatkowa dawka środka nasennego. Byłeś ostrożny, byłeś przekonany, a jednak jego stan był bardzo nietypowy. A może to jednak wina jego stanu? Jakiegoś zatrucia wynikającego z przyciskania do piersi tej przeklętej księgi? Do spania z nią! Może. A może to twoja wina? Davis i Ratched pomogli ci wstać. James przyjął śmierć Goodmana z o wiele większym spokojem. W końcu dla niego była to niemal całkiem obca osoba. Goodman nie bardzo był rozmowny swojego ostatniego wieczoru w życiu, a dziś... a dziś był pod twoją opieką, a nie Davisa. Usiadłeś na krześle wpatrując się w nową książkę. Spóźnioną przesyłkę. Nie miała kompletnie nic wspólnego ze stanem Goodmana, ani ze środkiem usypiającym, który zapewnił mu ostatni sen w życiu. Wszystko jest ostatnie. I wtedy Ratched dodała: - Kurier zachowywał się dość dziwnie. Najpierw głupio uśmiechał się i nawet podszedł dotknąć skóry Goodmana, ale zanim krzyknęłam na niego to on już przerażony odsunął się. Mimo to dałam mu dziesięć centów i wysłałam do biblioteki (bo tam pan poszedł z księgą pacjenta?), żeby przekazał panu informację o zgonie pacjenta. Nie liczyłam, że pana spotka, ale jednak miałam nadzieję. Zwłoki zostały zabrane do kostnicy. Wcześniej zdjęłam z niego kaftan bezpieczeństwa. Pacjent nie był wówczas w ogóle sztywny. Flanaghan, Davis: Powoli, acz nieubłagalnie zbliża się wieczorna pora. Za dnia zdołacie odwiedzić jeszcze jedno miejsce (dwa jeżeli rozdzielicie się). Jednym z tych miejsc jest kostnica. Oczywiście samo zobaczenie zwłok niemalże nie zajmie w ogóle czasu, ale już uczestniczenie w sekcji, czy oględziny zwłok to już akcja na dłużej. Możecie powrócić do już wcześniej odwiedzonych miejsc albo dotrzeć do nowych. Być może dobrym pomysłem byłoby sprawdzenie nieruchomości sąsiadującej z domem Flanaghana jeszcze zanim słońce zajdzie (jeśli zamierzacie dokończyć ostatnią misję Goodmana), jednak są i inne ciekawe miejsca. Ostatnio edytowane przez Anonim : 11-05-2022 o 19:04. |
12-05-2022, 12:48 | #85 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! |
12-05-2022, 21:26 | #86 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Hotel Nyarlathotep |
13-05-2022, 08:17 | #87 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! |
13-05-2022, 09:39 | #88 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Przychodnia uniwersytecka |
13-05-2022, 11:09 | #89 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! |
16-05-2022, 23:29 | #90 |
Reputacja: 1 | Informacje ogólne: Oczywiście jeśli mielibyście dodatkowe pytania do o'Reillyego albo Chikao (Davis) albo do Caina czy Ratched (Flanaghan) to dialog możemy rozegrać przez discord. Pielęgniarka jest na terenie prosektorium, choć nie w tym samym pomieszczeniu co pozostałości po Goodmanie. Sean o'Reilly: Czułeś, że w powietrzu wisiała jakaś tragedia. Pieprzony Charlie wsiąkł jak kamfora zafascynowany sprawami, które jego nie dotyczyły. Świat bogaczy, którzy stawiali sobie dziwaczne rzeźby i olbrzymie wille niemalże w środku lasu, mógł pociągać Coopera, ale jednocześnie nie miałeś go za aż tak głupiego. Mieliście wyraźne polecenie, żeby trzymać rękę na pulsie w całym Arkham, gdy reszta zajmowała się byciem chłopcami na posyłki dla jakichś anonimowych błaznów znających tego, czy owego polityka. Załoga była wprost ekstremalnie uszczuplona na normalne zajęcia. Być może w Wolfsburg nie był to jakiś nadzwyczajny problem, ale całe Arkham?! Na szczęście przydzielono ci już kolejnego zmiennika. To jednak przypominało o zaginięciu Coopera. Rozmawiałeś już z jego rodziną i w sumie niczego nowego nie dowiedziałeś się. Zaginął. Przyjąłeś zgłoszenie od Rosetti próbującej za wszelką cenę wytłumaczyć szaleństwo jej męża - choć sama przecież doprowadziła do jego internacji. Z drugiej strony każdy wątek jaki mógł mieć związek z zaginięciem Coopera warto było potraktować poważnie. Pojechałeś do Wolfsburga i rozmawiałeś z ludźmi mieszkającymi w pobliżu cmentarza, ale nikt nie potwierdził wersji Rosetti, choć miałeś jakieś przeczucie, że przynajmniej część z tych ludzi kłamie. Nawet, gdyby "nadzy ludzie" rzeczywiście istnieli to przecież Cooper umiał się bronić, a co najmniej krzyczałby o pomoc - to z kolei byłoby usłyszane przez mieszkańców. Jednak nikt nic nadzwyczajnego w nocy nie słyszał, a tym bardziej w dzień. Nie widzieli, nie słyszeli i w ogóle po co im zawracałeś głowę? - zadałeś sam sobie pytanie kręcąc ręką pałkę. Wróciłeś na posterunek i kilka chwil później przyszedł James Davis - tłumacz japońskiego architekta willi bogaczy w lesie. Widziałeś go już dziś, gdy zaczynałeś badać sprawę Coopera. - Coś nowego? - zapytałeś dość niegrzecznie, a po chwili dodając - Witam, Pana ponownie! Davis dysponował nowymi poszlakami dotyczącymi sprawy zaginięcia Coopera, więc bez ociągania się obaj ruszyliście do Hotelu Nyarlathotep, gdzie należało jeszcze raz porozmawiać z Japończykiem. Yoshida Chikao: Akurat wychodziłeś z hotelu w celu udania się do najbliższej restauracji, gdy na chodniku przed tobą wyrośli twój tłumacz Davis, no i jakiś policjant. Łudziłeś się, że już znaleźli chuliganów, ale jednak o coś zgoła innego chodziło. Policjant (za pośrednictwem tłumacza) jeszcze w trakcie spaceru do restauracji zaczął wypytywać cię na okoliczność zniknięcia innego policjanta. Zaginiony był jakimś młodzieńcem o nazwisku Cooper. Dziwaczne nazwisko, ale nie pierwsze i nie ostatnie w tej obcej, odległej krainie w jakiej przyszło ci zarabiać pieniądze. Po tej pracy będziesz mógł bardzo wiele zrobić na swojej własnej ziemi w Japonii i dlatego bardzo wiele tolerowałeś. Tolerowałeś nawet wrzaski pod swoimi drzwiami hotelowymi, które zakłóciły twoją medytację. Z trudem odzyskiwałeś spokój ducha. W końcu i tolerowałeś szokujące zachowanie policjanta (i, pośrednio, tłumacza), który nie mógł nawet poczekać na dojście do restauracji ze swymi pytaniami. Stwierdziłeś jedynie, że możesz z nimi porozmawiać już w restauracji. Zamówiłeś jedzenie, a policjant wprost palił się, żeby zadać ci pytania o wyżej wymienionego Coopera. Nic o nim nie wiedziałeś, choć wspomniałeś mu, że w hotelu ktoś uderzał w jego drzwi twierdząc, że jest różnymi osobami, a w tym i policjantem, ale uznałeś to za jakiś ponury żart. Nie wiesz co z tego przetłumaczył tłumacz, bo wspomniano ci w hotelu, że i on cię szukał - to nie był jednak jego głos. Davis - bo tak nazywał się tłumacz - starał się być jak najbardziej uprzejmym i otwartym na twoją kulturę, więc raczej nie zachowywałby się tak dziko. Czekając na jedzenie i nie będąc w stanie udzielić żadnej informacji o "Cooperze" nagle temat zmienił się na jakąś dziwaczną księgę, z którą miałbyś mieć cokolwiek wspólnego. Początkowo zbyłeś ten temat, ale Davis nie dał za wygraną. Odkrywał coraz więcej szczegółów... Davis - Język Japoński Rzut: 51 (Porażka; użyto 1 punktu Szczęścia na Sukces) ... popisując się przy tym znajomością języka japońskiego. Używał bardzo nietypowych słów, które zobrazowały ci, że to co nazywa "Setigramem" było iście bezcennym dziełem. - A teraz jak pan powiedział o czym jest ta księga to muszę przyznać, że słyszałem o tym, ale najwyraźniej japońską wersję o innym tytule. Mówi się, że Setigram może zapewnić życie wieczne. Usłyszałeś również jakieś dziwne ostrzeżenia na temat hotelu, w którym przebywałeś, ale uspokoiłeś swojego tłumacza mówiąc: - Pan Geoffrey Tarellond-Ashe wiele włożył w odpowiednią atmosferę znajdującą się w hotelu. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby opisywane przez pana osiłki pracowały dla właściciela. Przez czas, w którym mieszkałem w hotelu spotkałem się z różnymi nietypowymi sytuacjami na holu, a i klientela choć dystyngowana to jednak raczej pochodząca z kategorii jakby to powiedzieć... dziwnych osób. - uśmiechnąłeś się szczerze do tłumacza i policjanta - Pewnie i ja jestem do tej kategorii zaliczany, chociażby zgodnie z moim pochodzeniem. Na koniec zapytałeś, czy mógłbyś rzucić okiem na księgę. Dan Cain: Akurat pakowałeś do worka zwłoki niedawno przyniesionego murzyna, gdy do pomieszczenia wkroczył jeden z lekarzy kliniki przyuniwersyteckiej, znany ci Ryan Flanaghan. Po wymienieniu uprzejmości okazało się, że dr. Flanaghan przyszedł właśnie w sprawie zwłok jakie miałeś już zamiar schować. Przybysz przekonał cię, że lepiej będzie przeprowadzić sekcję zwłok. Nie bardzo wiedziałeś po co skoro murzyn pochodził z Nowego Orleanu i zgodnie z jego dokumentami nie miał żadnych dzieci, ani żony, ani nawet rodziców. Można powiedzieć, że jedyną osobą, która interesowała się losem tego murzyna był dr. Flanaghan. Westchnąłeś lekko i zgodziłeś się przeprowadzić sekcję. Flanaghan (Medycyna): I. Normalny - 74 (Porażka) II. Trudny - 79 (Porażka) III. Ekstremalny - 10 (Sukces) - Mi to trochę wygląda jakby ten murzyn umarł wczoraj, najpóźniej w nocy. Proszę zwrócić uwagę na charakterystyczne elementy jakie są widoczne przy niemal dwudziestoczterogodzinnych trupach. - nie powiedziałeś mu jakie to elementy, ale przecież jeśli rzeczywiście jest dobry to sam zauważył to samo. Ryan Flanaghan: Zauważyłeś to samo co dr Cain, ale i coś więcej. Krew Goodmana była zanieczyszczona czymś czarnym, tak czarnym jak atrament... Ostatnio edytowane przez Anonim : 17-05-2022 o 18:47. |