Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2022, 18:24   #126
Umbree
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Sprawdzenie legowiska martwego stwora pozwoliło odkryć masę kości i czaszek przeróżnych humanoidów oraz resztek uzbrojenia oraz pancerza. Wszystko było jednak tak stare, że nie można było nawet domyślić się, ile czasu tu leżało. Ruszyliście więc dalej i dosłownie po chwili natrafiliście na kolejną odnogę korytarza wiodącą na wschód. Przeszliście nią i po kilkunastu krokach naturalny korytarz przechodził w kolejną rozbitą ścianę, za którą znajdowało się wykonane przez kogoś, sztuczne pomieszczenie. I co najciekawsze - oświetlone pochodnią.

Czujnie przeszliście do pokoju, który w dalekiej przeszłości mógł być czymś w rodzaju składziku.Przyglądając się zagruzowionej podłodze można było dostrzec resztki drewnianych skrzynek, urn i innych ceramicznych naczyń. Wychodziły stąd tylko jedne, drewniane drzwi, którymi podążyliście. Wąski, również oświetlony pochodniami korytarz wiódł chwilę prosto, a potem zakręcał na zachód i dalej na północ. W pewnym momencie rękaw korytarza odbijał z powrotem na wschód, a główny wiódł na wprost.

Postanowiliście ruszyć najpierw prosto, mijając korytarz i docierając do niewielkiej wnęki, pośrodku której znajdował się uderzający swym pięknem posąg z czerwonego marmuru. Przedstawiał ponad dwumetrową kobietę z wyrazem twarzy wykrzywionym we wściekłości. Miała na sobie zwiewne, bogate szaty, a jej długie włosy spływały na plecy. W lewej dłoni trzymała dużą księgę, na której awersie widniała siedmioramienna gwiazda, którą Sherwynn i Vall od razu rozpoznali - ta runa była bardzo potężnym symbolem thassilońskiej magii tajemnej, a z tego, co bardka zdołała kilka dni temu wyczytać dodatkowo w bibliotece, gwiazda reprezentowała nie tylko samo imperium, ale także Siedem Cnót Władzy: Uczciwe Bogactwo, Odpoczynek, Pragnienie, Płodność, Szczere Zadowolenie, Słuszny Gniew i Obfitość. W prawej dłoni kobieta trzymała lśniącą, najlepszej jakości runkę wykonaną z metalu i kości słoniowej. Wyglądało na to, że broń można było wydobyć przy odrobinie wysiłku.

Przyglądając się zaś dokładniej figurze, Verna, Sherwynn i Vall doszli do wniosku, że wedle tego, co kiedyś czytali na ten temat, musi to być posąg Alaznist, jednej z thassilońskich Władców Runów. Reprezentowała Gniew a wyznawały ją przede wszystkim demony lubujące się w przemocy i zniszczeniu. Nic więcej jednak nie byli w stanie sobie o niej przypomnieć. Cofnęliście się więc do korytarza biegnącego na wschód. Po mniej więcej dwudziestu metrach tunel rozszerzał się i przechodził w coś, co kiedyś mogło być małą kapliczkę - na północnym wschodzie niskie schodki prowadziły na podwyższenie z szarego kamienia, gdzie znajdowały się resztki starożytnego ołtarza. Był to postrzępiony blok czarnego marmuru z dość precyzyjnie wykonanym symbolem Lamashtu - bogini szaleństwa, potworności i koszmarów, matki wszystkich demonów. Płytką wnęką na wierzchu ołtarza, tuż pod symbolem wypełniało coś, co wydawało się być bardzo zanieczyszczoną, czarną wodą. Nie czuliście jednak od cieczy żadnego przykrego zapachu, ani z pewnością nie była to krew.

Ruszyliście dalej, dochodząc po chwili do dwuskrzydłowych, ciężkich drewnianych wrót ze stylizowanymi klamkami. Vall sprawdził drzwi i gdy okazało się, że nie zamontowano przy nich żadnych pułapek, pchnął jedno ze skrzydeł, a to otworzyło się bezgłośnie i weszliście do środka. Ogromna, oświetlona pochodniami sala, w jakiej się znaleźliście, wyglądała jak katedra. Na ścianach po obu stronach wejścia znajdowały się kolejne drzwi, a same ściany znaczyły dziwne, kolczaste runy tworzące połączone ze sobą, skomplikowane zawijasy. Pośrodku pomieszczenia znajdował się duży basen, z pierścieniem wypolerowanych ludzkich czaszek osadzonych na kamiennych kolcach ułożonych w okrąg. W odległym końcu komnaty dwie pary kamiennych schodów prowadziły na ambonę, na której znajdował się drugi basen, z którego buchały smugi dziwnej, błękitnej pary. I to właśnie przy tym basenie ujrzeliście, że coś się poruszyło.


Niewielka, humanoidalna postać przypominająca jaszczurkę z baranimi rogami i posiadająca nietoperze skrzydła. Płci żeńskiej, z dziwnym, zakrzywionym sztyletem w dłoni. Widząc was, wycedziła tylko gardłowo kilka słów w nieznanym wam języku. Sądząc po tonie, nie było to zaproszenie na salony. Szybko cięła też sztyletem swój nadgarstek, a krople jej krwi skapnęły do basenu z unoszącą się parą. Dosłownie dwa uderzenia serca później wyszedł z niej ghoul, którego już wcześniej spotkaliście na swojej drodze, a którego Vall przedstawił wam jako Pomiot Grzechu. Rogata powiedziała do niego dwa słowa w swoim języku, a ten ruszył po schodach w waszą stronę. Bieska natomiast wzbiła się w powietrze, niemal pod sam sufit, również przygotowując się do walki.
 
Umbree jest offline