Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2022, 16:02   #42
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 10 - 2520.03.21; knt (6/8); południe

Miejsce: Ostland; Lenkster; okolice Lenkster; leśna droga
Czas: 2520.03.21; Konistag (6/8); południe
Warunki: jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz: jasno, ziąb, pogodnie, łag.wiatr



Wszyscy



Od wyprawy do jaskini goblinów mijały dwa dni. Przez ten czas zwerbowani ochotnicy na górskich kolonistów mieli czas i okazję odpocząć i podreperować siły. Bardzo się tu przydały czyste łóżka, ciepło bijące z pieca, regularne posiłki no i troskliwa opieka Melissy albo Inez. To sprawiało, że ranni wracali do zdrowia w cieszącym oko tempie. Po tych dwóch porankach spędzonych w Podgrodziu nawet Olga co chyba była już jedną nogą w grobie mogła już sama siadać i jeść chociaż nadal poruszała się jak połamana. To już raczej nie groziło jej, że lada chwila kopnie w kalendarz. Wilhelm zdrowiał w oczach, już mu dolegało tylko lekkie zesztywnienie w zranionych miejscach i tyle. Lenardowi szedł ten powrót do zdrowia z większymi oporami ale, że od początku był lżej ranny od młodszego brata to i dziś właściwie już mu nic poważnego nie dolegało. Jeszcze dzień, może dwa i rana powinna się całkiem zasklepić. Podobnie to wyglądało u Grety i Petry które znów mogły być w pełni sprawne. Nawet Bruno wracał do zdrowia i sobie już łaził po podwórku i ulicy chociaż też widać było, że oszczędza przednią łapę nad jaką miał mocno zraniony bark. Dużo spał i wtedy zwykle leżał przy łóżku swojej pani.

Pies Olgi znacznie się ożywił gdy przyszła w odwiedziny Klara jej młodsza siostra. Kto był wówczas u Melissy ten mógł się z nią poznać. Między siostrami było ledwo kilka lat różnicy no ale to sprawiało, że Olga wyglądała jak młoda kobieta a Klara jak jeszcze dziewczyna która dopiero nabiera kobiecości. Klara wczoraj przyszła do miasta szukając w “Zającu” wieści o starszej siostrze co nie wróciła do domu a wiedziały z matką, że jakby obie szefowe się zgodziły to pewnie brunetka wybrałaby się na te gobliny. Bo sama to nie chciała, potrzebna była większa grupa. No i szefowe skierowały ją do Melissy gdzie leżała jej siostra. Ich spotkanie było całkiem wzruszające. Olga chyba starała się zbagatelizować przed siostrą swój stan aby nie martwić jej i matki jaka została w obejściu. Wczoraj i tak już wyglądała i czuła się lepiej niż przedwczoraj gdy ją trzeba było nieść brudną, mokrą i zakrwawioną w płaszczu pod padającym gradem i trzaskającymi wiatrem gałęziami w lesie. A dziś już mogła sama siadać i jeść. W każdym razie Klara wróciła do siebie raczej uspokojona o los starszej siostry.

Obie szefowe wzięły też na siebie negocjacje w sprawie nagrody za przyniesione goblińsko - wilcze trofea. Miały już wcześniej doświadczenia z urzędnikami jak posłowały w imieniu górskiego hrabiego to były tam znane. Udało im się dostać nieco wyższą cenę głównie dzięki darowi przekonywania Petry. I wstawiennictwu Godfreya. Ten poszedł z nimi no i słowo kapłana Vereny miało swoją wartość same w sobie. A do tego jeszcze wyrażał się o swoim ratunku w samych zaletach co też pewnie wpłynęło na postawę urzędnika. No i rozbicie a częściowo zlikwidowanie tej bandy goblińskich złodziejaszków też podziałało na wyobraźnię mieszkańców.

Sam Godfrey Klinge okazał się być wręcz wzruszony uwolnieniem z rąk złośliwych goblinów i swojej zatęchłej celi w ich podziemiach. To było widać zwłaszcza podczas pierwszego wieczoru po powrocie do cywilizacji. Może ominęło to tych co nie skorzystali z zaproszenia do “Zająca” mając inne sprawy i priorytety ale wczoraj czy dzisiaj podczas rozmów z tymi co tam byli to coś tam do nich dotarło. Otóż ta sprawa jaka go ściągnęła z Wolfenburga do Lenkster była zaskakująco związana z górskim hrabią von Falkenhorstem i jego akcją osiedleńczą. Tutaj to całe Lenkster to był głównie Zamek Lenkster. Nadgraniczna, typowo militarna instalacja obronna jaka miała mieć oko na to całe tałatajstwo spływające z gór, na rabusiów, kłusowników i banitów z Hochlandów czy przemytnicze ekspedycje. Ale przede wszystkim zapewniać schronienie okolicznej ludności w razie czasu wojny. I pod to wszystko było podporządkowane. Co prawda wyrosło tu z czasem Podgrodzie wokół ponurego zamku na wzgórzu dodając nieco pstrokatego, cywilnego kolorytu tej prastarej, kamiennej budowli ale jej administracja nadal załatwiała wszelkie ponadstandardowe sprawy przez kogoś z zewnątrz. Najbliżej było Risted położone o dwa czy trzy dni drogi od Lenkster a większe sprawy załatwiano ze stolicą w Wolfenburgu położoną jeszcze bardziej na wschód.

No i właśnie taki system reprezentował ojciec Godfrey jaki przyjechał ze stolicy. Bo już od dawna nie mieszkał w Ostmarku ino posługa kapłańska skierowała go do Ostlandu. Nie był to zbyt wdzięczny teren dla kapłana bogini popularnej bardziej na południu kontynentu albo chociaż na południu i zachodzie Imperium. Zaś jak to sam powiedział “Ostlandczycy są zakochani w Sigmarze ponad miarę”. Niemniej ceniono ojca Klinge jako fachowca od spraw administracyjnych i sądowych, do tego miał dobrotliwą naturę i ufano jego niezależnym i rzetelnym osądom. No i tak właśnie wczesną wiosną do wolfenburskiego ratusza skierowano pismo z pogranicznego zamku z pewną sprawą. I ratusz zdecydował, że ojciec Godfrey będzie w sam raz do zbadania tej sprawy. A chodziło o niespodziewane pojawienie się pradawnego dziedzica włości od mileniów uważanych za stracone dla cywilizacji. To wywołało spore poruszenie bo takiej wiosennej niespodzianki w Wolfenburgu nie spodziewano się tak samo jak w Lenkster. No ale tam mieli właśnie specjalistę od spraw archiwów, sądów, prawa czyli właśnie ojca Klinge. Kapłam Vereny więc bezzwłoczne ruszył tymi kostropatymi “drogami” Ostlandnu których tak naprawdę w większości nie było. I drogami nazywano szlaki którędy jeździły wozy, piesi i konni ale z drogami wiele to wspólnego nie miało. Godfrey nie wyruszył sam, w końcu był oficjalnym wysłannikiem ratusza w całkiem poważnej sprawie. Niestety pech sprzyjał mu prawie od początku do końca. Jego eskorta topniała w wypadkach, chorobach, albo sam wysyłał ją do jakichś zadań. W końcu większość z nich była niezdolna do służby albo nieobecna gdy dotarł do Risted, ostatniego większego miasta przed pogranicznym zamkiem. Nie chciał czekać aż się znów wszyscy zbiorą albo wyzdrowieją jak tu czekało go takie ważne i pasjonujące zadanie więc ledwo z kilkoma ludźmi ruszył ponownie na szlak nie spodziewając się kłopotów już pod sam koniec podróży. I liczył, że reszta jego eskorty z czasem też dotrze za nim do zamku. Niestety okazało się, że pech nie opuścił go do końca i prawie na rogatkach swojego celu padli ofiarą zaskakującego ataku goblińskich wilczych jeźdźców. Skończyłby pewnie jak i oni i już się żegnał z tym ziemskim żywotem no ale niespodziewanie przybył ratunek w postaci grupki - o dziwo! - osadników jacy mieli ruszyć do górskiej domeny hrabiego von Falkenhorsta. Cóż za zrządzenie losu! A do tego nawet spotkał tam pannę Blitz której nie widział już od dawna, od czasu swojej służby w Ostmarku! Więc był zdumiony tymi licznymi zbiegami okoliczności tak samo jak tym, że jest tutaj, sama, bez wujka i tego przystojnego młodzieńca który przecież był tak dobrze zapowiadającym się medykiem z dobrego domu i z dobrym nazwiskiem. No ale tak się cieszył tamtego wieczora, tak świętował swój powrót do żywych i cywilizacji, że “zrobił się” już w połowie wieczora. Więc Petra z Inez zamówiły mu pokój i tam go zaciągnęły aby się wreszcie wyspał w prawdziwym łóżku. Ale potem im się odwdzięczył gdy poszedł z nimi do ratusza w sprawie tych nagród no i rozpowiadał o dzielnych awanturnikach co zrządzeniem dobrych bogów uwolnili wielebnego który inaczej pewnie skończyłby marnie. Co było odbierane przez urzędników i słuchaczy raczej pozytywnie.

Od przedwczoraj wiele ścieżek krzyżowało się w lazarecie Melissy. Raz, że Olga i tak u niej leżała to odwiedziła ją choćby jej młodsza siostra Klara a i pozostali co mieli opatrunki do wymiany też powinni przyjść albo do niej albo do Inez. Zresztą Petra i Inez też ją odwiedzały. Wczoraj aby oddać jej dolę za nagrody uzyskane w ratuszu no i zobaczyć się z nią i rannymi bo na początku los Olgi był mocno niepewny. Ale jak przetrwała pierwszą, krytyczną noc to szanse, że będzie żyć znacznie wzrosły. No i też odwiedzały całą tą gromadkę towarzysko. Zachowywały się bardziej jak koleżanki niż szefowe. Aby Melissa nie ponosiła kosztów utrzymania nadprogramowych gości kazały przysyłać z “Zająca” posiłki biorąc to na swoją kiesę. No i chyba im zależało na tym aby nikt nie kopnął w kalendarz a nawet jak najszybciej wrócił do normy. Petra budziła powszechne rozbawienie jak ze swadą opowiadała o swoich planach jakie miała co do Bastionu. Złote suknie, atłasowe draperie, marmurowe schody, alabastrowe rzeźby no i oczywiście najpiękniejsze dziewczęta w mieście w roli obsługi. Tak by wszystkim oko zbielało z zazdrości jak już Petra zostanie wielką panią. Momentami brzmiało to tak komediowo i niedorzecznie, że trudno było to brać na poważnie. Może i o to chodziło bo często tym jej opowieściom towarzyszyło kręcenie głową i rozbawione uśmiechy pozostałych. Ale wnosiło też lżejszą atmosferę i pozwalało zapomnieć o trudach walki i odniesionych ranach. Zwłaszcza, że ciemnowłosa kobieta w brązowych, skórzanych spodniach zapewniała, że w tych złotych i atłasowych salonach z piękną służbą zawsze się znajdzie miejsce dla starych druhów ze szlaku. A na razie to wszyscy byli zaproszeni na bankiet w najbliższy Festag. To miała być taka zbiorcza zabawa i wieczorek zapoznawczy dla tych co mieli ruszać pod egidą wysłanników hrabiego von Falkenhorsta w góry.

Dzisiaj też były ale także przyszła para kapłanów. Godfrey od Vereny no i Yvonne, siostra Sigmara. On przyszedł zobaczyć jak się miewają jego dzielni wyzwoliciele no a ona z podziękowaniem za uratowanie innego duchownego i też aby sprawdzić czy jakoś nie może pomóc. Oboje wyglądali trochę jak ojciec czy wuj i córka. On musiał mieć w okolicy czwartego krzyżyka na karku a ona pewnie była w wieku Melissy albo Grety. Znały się z panną Blitz z widzenia bo właśnie młoda siostra była kapłanką w lokalnej świątyni na Podgrodziu. Trudno było jej nie znać jak się ją widziało co tydzień w Festag na porannej mszy. Była młodą, pogodną i skromną kobietą o blond włosach. Wyczuloną na potrzeby swojego stada jakiego czuła się pasterzem. Chociaż ostatnio czuła, że powołanie skieruje jej kroki do górskiej twierdzy gdzie na razie chyba nie było żadnego sługi bożego, nie tylko Sigmara ale w ogóle. To trochę też przyszła i z ciekawości aby poznać się osobiście z tymi śmiałkami co mieli ruszyć w trzewia pobliskich gór.

Goli zaś zaczął pomrukiwać o Pierwszym Kuflu. Było to krasnoludzkie święto młodego piwa. Odszpuntowywało się beczki i próbowało jak wyszło. Bardzo zacne, krasnoludzkie święto. No ale nie dało się go świętować bez piwa. Najlepiej młodego. Krasnoludzkiego, młodego piwa. No tylko, że święto przypadało na ostatni dzień tego miesiąca, prawie za dwa tygodnie. A wyjazd z miasta był jak na razie przewidziany na przyszły tydzień. Może początek, może koniec, ale wysłanniczki hrabiego raczej były gotowe już ruszać w trasę niedługo po najbliższym Festag. A w trasie przez bezludne góry to raczej nie ma co liczyć na dostanie młodego, krasnoludzkiego piwa. Trzeba by się w nie zaopatrzyć jeszcze przed wyjazdem. Czyli w najbliższych dniach. Może nawet zrobić szybki wypad do Risted? To było większe miasto to była większa szansa dostać taki deficytowy towar bo w tutejszych szynkach nie był pewny czy dostałoby się coś takiego. Ostatecznie mógłby się zadowolić i ludzkim piwem no ale to już nie było to samo.

U Grety też było nie tak źle. Rana ładnie się goiła w tych komfortowych warunkach jakie tu miała. Przynajmniej do wiosennej szarugi na zewnątrz, tego zimna i błota jakie tam panowało. Odpoczynek, regularne posiłki i zmiany opatrunków pomogły jej wrócić do normy. Właściwie to jeszcze dzień i rana powinna się zasklepić. Dostała swoją dolę z nagrody wypłaconej przez władze co nieco podreperowało zasoby jej sakiewki. Poza tym właściwie miała wolne.


---


Mecha 10


Targowanie o nagrodę (OGŁ vs OGŁ)


Petra 45+10+10+10+10-15=70 vs Urzędnik 45-10=35; 50+70-35=85; rzut: https://orokos.com/roll/942278 32 > 85-32=53 = du.suk > cena o 30% lepsza (8x3-24 PZ + 30% = 31 PZ)
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline