Widząc odważne i zawzięte postępowanie świniopasa, minstrel zdumiał się nie lada.
- Bayardzie... - rzucił cicho, zdumienie i podziw zabarwiły głos młodzieńca, gdy jego kompan odważnie i niemal bez wahania wkroczył do jaskini.
Z szerokim uśmiechem Hadrian pochwycił krótką gałąź, leżącą nieopodal, jakieś dwa kamienie załadował do kieszeni, i postąpił zaraz za towarzyszem. Gdy tamten się zatrzymał, Hadrian śmiało wyminął go, cicho rzuciwszy, na przydechu:
- We dwójkę raźniej, nawet jeśli Bayardowi o Świńskim Ryju towarzyszy Hadrian Ostatni Osioł, prawda? Teraz kolej na moje dziesięć kroków z przodu, potem znowu Twoje, i tak się będziemy zmieniać, co Ty na to?
Gdyby nie kropla potu, spływająca ze skroni grajka, można by pomyśleć, że jest on całkowicie opanowany i nawet lekko rozbawiony. Co nijak nie zmieniało faktu, że minstrel mijając kompana, musiał usilnie sobie powtarzać, że łomot jego serca pozostaje dla innych zupełnie niesłyszalny. |