W pobliżu Kansas City
Pociąg wciąż jechał, i jechał, i jechał… a Maszynista i "Palacz", mimo srających min, grzecznie obsługiwali lokomotywę, i nie próbowali wykręcić żadnego numeru.
Wszystko oczywiście pod okiem Jamesa i Elizabeth… a ten pierwszy niestety, ale będzie musiał poświęcić kolejną laskę dynamitu. W lokomotywie bowiem żadnej piły nie było, a małą siekierką to przyjdzie rąbać nawet na zmianę z godzinę. Młotki były, klucze, nawet łom, ale czegoś do "karczowania" to już niekoniecznie…
~
John miał pełne ręce roboty, i to dosłownie. Blada, nieprzytomna, i zalana krwią Melody nie wyglądała dobrze.
Bez zbędnych ceregieli "Doc" ściągnął z niej zakrwawiony gorset, oraz nieco podwinął równie zapaskudzoną posoką koszulę dziewczyny. Oberwała z dużego kalibru w bok… kula przeszła na wylot. I chyba nie uszkodziła żadnych wewnętrznych organów. Chyba.
Nieprzytomna dziewczyna oddychała bowiem nie-chrapliwie, do tego i nie było czuć na jej ciele gorąca rozlewającej się w niej w środku krwi, więc tragicznie nie było. Ale straciła dużo krwi, a to nie było dobre… oczyścić ranę, zatrzymać krwawienia, zaszyć, zabandażować, i tyle.
Reszta w sumie w rękach losu, i wytrzymałości Melody. I lepiej również było jej teraz nie cucić, niech tak leżąc, ma choć chwilowy spokój przed bólem, jaki nadejdzie, gdy właśnie odzyska przytomność…
~
Ujadanie baby rozpaczającej nad losem "porwanej" córki, zaczynały już coraz bardziej, i bardziej działać na nerwy całemu trio w wagonie pierwszej klasy… "Doc" jednak nie dał się rozproszyć, zajął się ranną Melody jak trzeba. Choć już po zabiegach, i niejakiemu wyjściu z "lekarskiego transu", jego również baba zaczynała wkurzać.
A przy takim kimś, jak Oppenheimer, to się mogło źle skończyć, nawet dla absolutnie w niczym nie zawiniającej pasażerki pociągu… która coraz śmielej sobie pozwalała w kierunku Wesy, wyzywając go od dzikusów, gwałcicieli, morderców, i psów, które trzeba wieszać.
~
W końcu pociąg się zatrzymał.
Najpierw lokomotywę opuściła Elizabeth, po niej obsługa, a na końcu James. Dwóch facetów było cały czas pilnowanych to pod jedną, to pod drugą lufą rewolweru…
Wybuch wysadzanego kolejnego słupa telegraficznego poniósł się echem po okolicy.
W międzyczasie również skorzystano z możliwości porozmawiania między "przodem i tyłem pociągu", i James oraz Elizabeth dowiedzieli się o rannej, i nieprzytomnej Melody, o kilku pasażerach w pociągu, i o cholernych pocztowcach(?).
No i była możliwość, wygarnięcia Jamesowi, co niektórzy sądzili o jego pomyśle z tym całym porwanym pociągiem? Albo i nie…
~
Nie należało jednak przedłużać postoju. Pogoń(jeśli jakaś była?), co prawda ich tak szybko nie dopadnie, ale z każdą chwilą zwłoki, zbliżała się metr po metrze?
No i co z pasażerami, i z cholernymi pocztowcami, i w sumie z całym ich cholernym wagonem?
***
Komentarze jeszcze dzisiaj.