- Auf Wiedersehen frau Farrens, udanego lądowania – powiedział Oppenheimer wypychając starszą kobietę z wagonu i przerzucając przez barierkę. Jej głośny krzyk urwał się w połowie, zastąpiony przez miły dla uszu chrupot łamanych kręgów szyjnych. Nie zagłuszył go nawet jazgot pociągu. W porównaniu z lamentami Marthy Farrens mechaniczny stukot wydawał symfonią skomponowaną przez geniusza. I tym razem szubienicznik nie zamordował matki podróżującej z córką, lecz makabryczne fantazje stawały się coraz bliższe rzeczywistości. Kobieta odzyskała swoje dziecko, dziewczynie nie spadł włos z głowy, zachowała cnotę a mimo to jej rodzicielka robiła wszystko by nie dojechać do Denver w jednym kawałku. Aryjczyk odciął się od krzyków i skupił się na Melody. W głowie wyliczył czas, jaki dziewczyna spędziła w wagonie pocztowym od momentu kiedy złożył pocztowcom propozycję nie do odrzucenia aż do chwili gdy trafiła w ręce doktora. Jeśli nie przeżyje, jeśli na pomoc okaże się za późno, rozliczy ich z tych minut. Wyglądało jednak na to, że Taylor dość pochopnie wybrał ścieżkę bandyty, wydawał bardzo sprawnym medykiem. Oczyszczając, zszywając i pielęgnując ranę postrzałową Melody ratował nie jedno życie a trzy.
Rozmyślania Arthura przerwał kolejny kwik i lament Marthy Farrens, wraz z wyzwiskami skierowany do Indianina. W zasadzie zgadzał się ze wszystkim co powiedziała. Czerwonoskórzy to dzikusy, mordercy, gwałciciele i psy, które należy wieszać. Wszyscy, bez wyjątku, ale nie jego wspólnik. Jeśli komuś frau Gregory zawdzięczała życie, to właśnie temu bystremu chłopakowi. Kiedy Oppenheimer stracił już nadzieję i się poddał, gotowy by kontrolę przejęła ta paskudna, mściwa i sfrustrowana część jego osobowości, Wesa, odszczepieniec z plemienia Czirokezów wziął sprawy w swoje ręce, zagrał na emocjach pocztowców, wykorzystał swoje nikczemne pochodzenie. Chłopakowi udało się rozwiązać spór bez rozlewu krwi a w zamian dostawał litanię niesprawiedliwych kalumnii i wyzwisk. Tak jakby Martha Farrens liczyła, że go sprowokuje i udowodni swoją rację. Arthur starał się być cierpliwy, przelała się jednak czara goryczy.
- Obawiam się, że nie dojedzie pani jednak do Denver madame.
Wyciągnął nóż.
A wtedy pociąg zaczął hamować aż w końcu całkiem się zatrzymał. Upiór przyglądał się samotnej matce, najpewniej wdowie, uznając, że to może jakiś znak. On też kiedyś skończył na szubienicy, a otrzymał od losu drugą szansę.
- Wrócimy do tej rozmowy za chwilę, a tymczasem proszę usiąść i ułożyć w głowie jakieś szczere i satysfakcjonujące przeprosiny dla mojego wspólnika.
Opuścił przedział i ruszył do wagonu bydlęcego by zabrać swoje skarby, w tym whisky, które z pewnością przyda się Taylorowi, a i samej Melody, gdy już odzyska przytomność.
*Ciąg dalszy na google doc.