Podzamcze w Lenkster
Rany po ugryzieniu ładnie się goiły. Greta przemywała je dwa razy dziennie przegotowaną wodą i smarowała psim sadłem, oszczędzając nadto nogę przed nadmiernym obciążeniem. Siłą rzeczy uwięziona była przez to w wynajmowanej na poddaszu kamienicy klitce, ale dzięki srebru zarobionemu na sprzedaży łupów z goblińskiej jamy stać ją było na to, aby właściciel sam donosił jej świeże jadło i maści.
Miała też sporo czasu, aby przemyśleć swoje obecne położenie. Młody Lomm wciąż pewnie był w Lenkster, podobnie jak para łowczyń nagród, które próbował zachęcić do polowania na Gretę. Chociaż w rozmowie na targowisku obie przebąkiwały, że kwota za głowę łuczniczki była śmiesznie niska, niewielkie pieniądze i tak były warte więcej niż nic. Napatoczywszy się na nie w uliczkach Lenkster Greta musiałaby liczyć się z konfrontacją, na której wcale jej nie zależało. Z drugiej strony, udział w wyprawie do goblińskiego leża zapewne dowiódł jej wartości w oczach obu wysłanniczek Bastionu. Skoro graf potrzebował bitnych i lojalnych poddanych, młoda Herschel nie mogła się chyba lepiej zaprezentować niźli z toporkiem w dłoni w ciemnych tunelach góry.
Przemyślawszy wszystkie za i przeciw, Greta uznała, że Taal jednak jej nie opuścił w potrzebie. Syn właściciela kamienicy, nieporadnie, ale uprzejmie zabiegający o jej względy, sprawiał wrażenie prawdziwie zasmuconego, kiedy łowczyni poinformowała go o swoim rychłym wyjeździe. Smutek ten tym bardziej spotęgował jego dobre chęci, więc Greta bez skrępowania skorzystała z jego osoby do poczynienia podróżnych sprawunków na mieście, samej opuszczając poddasze tylko po to, by opróżnić do rynsztoka gliniany nocnik.
Widząc przed sobą perspektywę wyjazdu w wysokie góry, młoda kobieta nie mogła się już doczekać chwili opuszczenia coraz bardziej dusznego i ciasnego Lenkster.