Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2022, 17:34   #14
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Kłęby czarnego dymu kłębiły się w dole, zwijały esowo i wiły ku górze, wpychając się i ograniczając pole widzenia. Dymna zasłona gęstniała prędko, mdłe światła awaryjne nie były wystarczająco silne by ją rozproszyć. Jedynie wiązki laserowe błyskały co jakiś czas, rozświetlając ciemną chmurę, gdy Familia i agresorzy wymieniali się strzałami. Symfonia wystrzałów mieszała się z panicznymi krzykami gości "Węzła" i dudnieniem kroków na antresoli, przeplatana wykrzykiwanymi rozkazami i przekleństwami zbrojnych. Członkowie Familii, sterczący dalej przy poręczy, zgrzytali zębami i rzucali tylko spojrzeniami między sobą, jakby niepewni co powinni robić.

Alaishar, człowiek pragmatyczny, prędko przetrzepał wszystko, co było do przetrzepania w alkowie dwunastej. Zgarnął astromapy i szkatułkę z kryształami, ściągnął pasy z blasterami i nożami, zaraz też wziął się za przeszukiwanie kieszeni. Szaber na Baltranach owocował w trzech kredczipach, łączu zdalnym. memczipie i sześciu ogniwach zasilających. Panel w międzyczasie, przez który "Wire" wywołał Familię, trzeszczał i szumiał dalej, wygaszony podobnie jak główne zasilanie "Węzła".

Wymiana ognia blasterowego trwała dalej, a domena Colombo prędko pustoszała z bogom ducha winnych losowych osobników, schwytanych w strzelaninę, będącą zapewne jakimiś porachunkami mafijnymi. Familia obecna na antresoli ruszyła w daleki koniec, w kierunku loży Papy dalej operującej w trybie prywatnym. I chyba też obronnym, bo na oczach grupy kompozytowe ściany zalśniły i niebieska energia prześlizgnęła się po metalu. Najwidoczniej prywatna komnata Colombo operowała na zamkniętym obwodzie, oddzielonym od głównych systemów "Węzła" i generatory osłon w końcu zaskoczyły.

Kompani ruszyli truchtem po antresoli, prowizorycznie trzymając się ściany i starając się nie rzucać w oczy kształtom kotłująćym w dole, w dymie. Furkotanie wiązek laserowych tylko motywowało do obrania żwawszego tempa, zwłaszcza że częstotliwość wystrzałów wskazywała na to, że wyciągnięto cięższą broń niż podręczne blastery. Trucht wstrzymała jednak Amanda, "asystentka Colombo", przyklejona do poręczy parę kroków od wyjścia ewakuacyjnego.

- Baltranowie zasnęli - powtórzył Horstel.

- Chwilowo mamy inne zmartwienia - sarknęła Latynoska w odpowiedzi.

- Rozkazy?

- Spierdalajcie.

Amandzie nie można było odmówić elokwencji, z jaką rzuciła komendę. Nie można też było odmówić jej zdolności strzeleckich, gdy kształt w ciemnym pancerzu wdarł się na schody poniżej i, popieszczony wiązką z ciężkiego blastera przez łeb, przewalił się przez barierkę i poleciał w dół. Kolejny już kotłował się w dymie, szykując się do wspinaczki stopniami, a następne...

Wybuch rozsadził towarzystwo zebrane na antresoli. Rzuceni siłą eksplozji poobijali się o siebie, podłogę, ściany czy barierkę, a metalowy balkon jęknął przeciągle, wygięty nienaturalnie. Konstrukcja w chwilę później zatrzeszczała, a spoiwa puściły i metal przeszedł w równię pochyłą, uderzając w bar poniżej. Kompani, ogłuszeni na moment przez wybuch, nie zdążyli się nawet pozbierać, gdy wymuszono na nich prędką wycieczkę na dół, po prowizorycznej zjeżdżalni. Z mniejszą lub większą gracją wwalili się za kontuar baru, w kałuże alkoholu zdobione resztkami butelek.

Moreau rąbnął boleśnie o kant baru, zalegając bez ruchu na podłodze; Ladra uderzyła w ścianę z butelkami i osunęła się, zostawiając za sobą ciemnoniebieski ślad rihinaryjskiej krwi. Horstel przetoczył się po barowym blacie, kończąc ślizg delikatniej niż towarzysze, ale Amanda była tuż za nim i duet zleciał za kontuar w plątaninie kończyn. Burton jak na swoje gabaryty lądowanie miał łagodne, a Yvette... Cóż, jak to z kocurami było, wylądowała na czterech łapach bez uszczerbków na zdrowiu. Chwilowo.

Sprowadzeni na parter musieli przegrupować i zebrać się prędko. Bar był co najwyżej chwilowym schronieniem.
 
Aro jest offline