Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2022, 14:06   #124
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Skok, błysk, bum, gruch-buch. Rybka zakotłowała się, obraz skakał przed oczami, jakby Rybka chciała wypluskać się z niewoli ceberka do wody. Rozbujany i wybujały w ruchach Rust zwalił się na deski jak ochłap, podrygując tylko rytmicznie w próbach powstania.

Dudniło w uszach, głowa kotłowała się pod natłokiem drobnych bodźców, które w przytłumieniu umysłu rozrastały się do całościowych wizji. Ktoś gdzieś machał, ktoś jęczał, ktoś krzyczał. Coś lało, leciało, skapywało właściwie. Skapywał z powały rozdarty na strzępy Uwe Oettinger.

Porwany kolejnym wyładowaniem adrenaliny, gdy zalała go jucha, Rust zebrał się z podłogi. Wrzeszczał do kompanów, miotał się przez zadymioną, zakurzoną i zakrwawioną izbę, nastawiając powoli wzrok na normalne rejestry. Ogniskując spojrzenie na kluczowych sprawach.

Waldemar. Przywalony rozłupaną wpół dębową ławą. Leonidas. Obolały, z ręką zwisającą bezwładnie jak macka. Greger. W końcu Greger. Okrwawiony, oprawiony jak półtusza, zaznaczający życie tylko smutnym spojrzeniem spod stosu drewnianych belek, które zerwały się spod sufitu.

- Leo! Leć! Leć biegiem po tych strażników! – Rust nie musiał tłumaczyć dlaczego sam nie poleci. Podgięta w kolanie, skrzywiona w kroku noga starczała za ilustrację. – Ja go zbiorę… Ty leć! Leć, kurwa!

Zdany na łaskę i niełaskę druha w temacie, De Groat zabrał się za to, co mógł zrobić sam. Wcisnął miecz, którym się podpierał między stertę rupieci, które przywaliły Waldemara i podważył, zrzucając graty na ziemię. Szczęśliwie Brok był przytomny i miał jeszcze siły, więc sam próbował wygramolić się zza ławy, która stanowiła ostatnią przeszkodę.

No Waldek… Trzymaj się! Trzymaj się, bo trzeba jeszcze zebrać Grega! – Rust wsunął miecz pod deskę, na której opierała się połamana ława i naparł, podnosząc go lekko dzięki dźwigni. – Lecimy... Na trzy… Raz, dwa… Trzy!

De Groat złapał się ławy i świadom, że bardziej niż siłą, która uciekała potokami, pomóc może samym ciężarem, zwalił się w tył, ściągając mebel ze sobą. Waldemar naparł z drugiej strony i blok ustąpił. Brok był wolny.

Ale scena wokół nie dawała ulgi. Dym zgęstniał w ciężkie warkocze, zawijając pętle wokół filarów, skracając spojrzenie. Punkty nawigacji stanowiły teraz płomienie. Czerwone marginesy sali, coraz szybciej zamykające się wokół opowieści.

Rzuty: 23, 89, 28, 76, 4.
 
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem