- Papa jest przede wszystkim swoim przyjacielem - zdążyła jeszcze odpowiedzieć Ladra. - Toleruje mnie, bo wie, że mogę być dla niego przydatna. Nie przeszkadza pracować, póki okazuję mu szacunek.
Wygładziła swój strój.
- Ale to wszystko, na co mogę liczyć. Wy możecie liczyć na jeszcze mniej. Co oznacza, że jeśli będzie chciał - lub będzie miał fantazję - nas zabić, to mnie zabije...
Nie dokończyła, bo w tym momencie rozpoczęła się rozpierducha. Ciało zareagowało automatycznie, wyuczone wieloletnim doświadczeniem. Ladra obniżyła sylwetkę, przypadła do ściany i szybkim spojrzeniem otaksowała otoczenie. Największym niebezpieczeństwem w takich sytuacjach zawsze było to, że ktoś ją zahaczy w zamieszaniu.
Zaczęli zbiegać w dół, kiedy pomost runął. Ladra nie przewidziała tego, nikt nie przewidział – stoczyli się na dół, spadając prosto na bar i siebie nawzajem.
Przez moment leżała ogłuszona, ale dość szybko podniosła się i usiadła.
- Zahaczyłam chyba o coś – powiedziała do Yvette, która nagle się nad nią pojawiała. – Musimy się zabierać jak najszybciej.
Rozejrzała się, szukając drzwi na zaplecze. Powinny być gdzieś w okolicy baru…
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |