Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2022, 23:07   #47
Connor
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Dzień wyjazdu nastał nieuchronnie jak śmierć i daniny. Krasnoluda za to ani widu ani słychu. Davandrell zaczęła się nawet martwić. Jednak na pewno nie dawała tego po sobie poznać.
Było nie było, ale przyzwyczaiła się już do tej dwójki towarzyszy i głupio by się czuła gdyby teraz któregoś z nich nagle zabrakło. Jeszcze kilka miesięcy temu nawet by samej siebie nie podejrzewała o podobne uczucia. Cóż. Tyle wiemy o sobie ile poznamy siebie na szlaku. Stare mądrości ludowe zawsze były na czasie.

Zebrała wszystkie swoje rzeczy. Jeszcze raz dokładnie obejrzała pokój czy czegoś nie zostawiła i udała się na miejsce zbiórki. Wychodząc z gospody napotkała czekającego na nią Magnusa. Ich oczy się zetknęły. Nic nie musieli do siebie mówić, gdyż to jedno krótkie spojrzenie powiedziało im wszystko. Po krasnoludzie nie było śladu. Nikt go nie widział, ani o nim nie słyszał.
Ruszyli na Plac Targowy, gdzie większość już się zebrała. Teraz dopiero widać było wyraźnie do jakich rozmiarów urosła ich wyprawa. Davandrell pomyślała sobie tylko, że znacznie trudniej będzie to wszystko ochraniać w drodze i to na górzystym szlaku. Przyjdzie problem to znajdzie się i rada.

Karawana była już gotowa, a komenda wymarszu została właśnie wydana. Zanim wszyscy ruszyli z miejsca minęło dobrych kilka minut. Davandrell nawet się już nie obejrzała. Zaklęła tylko cicho pod nosem.
- Gdzie ten pieprzony krasnolud?
- Pieprzonego sobie wypraszam… - Wydukał Goli zdyszany biegiem toporem na plecach i małym antałkiem pod pachą, ale za to uśmiechnięty pełną gębą. Był zdyszany do tego stopnia, że ledwo łapał oddech. W końcu nie od dziś wiadomo, że krasnoludy są znakomitymi sprinterami, ale tylko na bardzo krótkich odcinkach. Był zdyszany, zmęczony, ale szczęśliwy. Po jego wyrazie twarzy elfka była pewna, że wyprawa się udała.
- Dobrze, że jesteś. - powiedziała do towarzysza i razem ruszyli dalej.
Kilka osób za nimi Magnus uśmiechnął się dyskretnie pod nosem. Też się już przyzwyczaił do swoich nietypowych towarzyszy, a z Golim przy boku jakoś tak chyba wszyscy czuli się bardziej bezpiecznie.

Karawana poruszała się dość wolno ale w końcu nie dziwota. Tyle ludzi, wozów i zwierząt, a szlak mało przyjemny. Droga jednak przebiegała im bez większych przygód. Nie trzeba było być wielkim znawcą, żeby wiedzieć, że kłopoty prędzej czy później i tak się pojawią. Davandrell wychodziła z założenia, że zawsze oczekuj najgorszego, a nigdy nie będziesz rozczarowany. No i kłopoty pojawiły się jednego wieczoru pod wieczór podczas rutynowego zwiadu w poszukiwaniu noclegu.
Gwizdki wzywające pomocy usłyszeli nagle, ale przecież do tego dokładnie służyły. Dźwięk wskazywał, że coś się wydarzyło niedaleko. Petra jak zwykle szybko przejęła dowodzenie i dobrze, bo ostatnie czego im było trzeba to niezdecydowanie i panika.

Davandrell oddała swój plecak pod opiekę Magnusa, prosząc go jednocześnie, żeby tym razem został tu na w razie czego.
- Idziesz ze mną. - Powiedział krótko do krasnoluda sięgając swój łuk.
Goli postawił swój antałek obok plecaka elfki, a spojrzenie jakie wymienili z Magnusem wystarczyło, za wszystkie słowa, co mu zrobi jak coś się przydarzy z takim wysiłkiem zdobytemu trunkowi.
- Gryf czy nie gryf. Ktokolwiek lub cokolwiek by to nie było już żałuje, że nas dzisiaj spotka. - Powiedział krasnolud dobywając topora.

Elfka ramię w ramię z krasnoludem dołączyli do kilku ochotników i niezwłocznie ruszyli sprawdzić co się wydarzyło. Musieli się pospieszyć bo wieczorny mrok nadciągał szybkimi krokami.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline