Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2022, 19:14   #86
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację

Pociąg stanął z piskiem, trąc metalowymi kołami o tory. Metaliczny jęk odbijał się echem od pobliskich pagórków, niczym ryba szamocząca się na haczyku, aby w końcu ulecieć w niebyt, poza granice słyszalności ludzkiego ucha.
Część bandy wypadła z pociągu niczym pchły z czyszczonego kundla. Mieli dużo do zrobienia, i sporo do obgadania. “Pierwsze rzeczy jednak, najpierw”, pomyślał James patrząc na lokomotywę. Szukał przybornika z narzędziami i znalazł go dosyć szybko. Pękata konstrukcja, zabezpieczona metalowym skoblem. Skobel nie stanowił problemu. Jedno uderzenie kolbą rewolweru sforsowało zabezpieczenie. Jamesowi jednak mina nieco zrzędła, bo zamiast konkretnych narzędzi, w rodzaju piły, kilofa czy siekiery, znalazł same klucze i jakieś młotki. Zwyczajowe wyposażenie lokomotyw na zachodzie mogło różnić się od wyposażenia lokomotyw na wschodzie.
“Szlag. Przecież na prerii nie ma za wiele drzew, cwaniaku. Więc na huj im siekiera?” zganił się w myślach rewolwerowiec.
Czasu na kombinowanie James nie miał również. Nie odjechali aż tak daleko, aby jakiś zwariowany konny pościg nie był w stanie ich dopaść, o ile postój trwałby dłużej niż kilkanaście minut.

James otworzył więc wagon towarowy, i wyciągnął kolejną laskę dynamitu. Szkoda było marnować kolejną, bo środek ten zamierzał wykorzystać w czasie właściwego napadu, ale wyboru wielkiego nie było. Przypalił lont od skręta, wcisnął dynamit pomiędzy mocowanie słupa a metalową obejmę u podstawy i spokojnie się oddalił, przeganiając rewolwerem maszynistę i palacza, aby nie oberwali jakąś zabłąkaną drzazgą.

Huk eksplozji rozdarł powietrze, a słup telegrafu, strzaskany u podstawy runął w dół, zrywając liczne druty łączące Arkansas City ze światem zewnętrznym. James wiedział, że komunikacja z północą będzie niemożliwa, a przynajmniej bardzo mocno opóźniona tak długo, jak będą co jakiś czas zrywać owe połączenia.
Wciąż z rewolwerem w ręku, pilnując stojących nieopodal lokomotywy maszynistę i palacza, zabrał ze swojego wagonu kilka potrzebnych rzeczy. Lornetkę, whisky i nieco suszonej wołowiny na przegryzkę, bo zapowiadały się długie godziny siedzenia w lokomotywie.
Tymczasem jednak trzeba było ogarnąć rozmowę. Poważną rozmowę. Widząc Wesę stojącego przy wejściu do wagonu, i najwyraźniej mogącego zerknąć na obsługę i lokomotywę, wszedł do wagonu. Podkute buty stukały głucho przy każdym kroku, a ostrogi, przypięte i błyszczące podzwaniały złowieszczo. Rewolwer, którym jeszcze przed chwilą wymuszał posłuszeństwo tkwił w luźno opuszczonej ręce. Chmura dymu z palonego skręta wdarła się do wagonu, niczym oddech diabła a chłodne niczym stal spojrzenie omiotło resztę bandy.

Choć jeszcze nią nie byli. Tego był pewien.

"Ale będą" pomyślał.

Tego był pewien.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline