Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2022, 23:11   #97
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Sobota
17 lipca 1920 r.
godz. 20:47

Czas zawsze ucieka. Czas przepływa między palcami i nawet gdybyśmy chcieli go dogonić to jedynie więcej go stracicie. Wasz stan psychiczny był już bliski załamania się, gdy dzień przyniósł kolejne rewelacje rodem z dzikich fikcji literackich lub wyobraźni jakiegoś szalonego malarza. Dzień powoli dobiegał końca, a koniec ten już stał się definitywny dla Goodmana leżącego aktualnie w chłodni. Gdzieś tam był również Cain. Jednak czy żywy?

Z tego wszystkiego czas jakby przyspieszył w czasie waszej rozmowy. Uświadomiliście sobie obaj na temat omamów, a w tym i omamów pozwalających widzieć odległe miejsca. James Davis opowiedział wszystko z najdokładniejszymi szczegółami czym wprawił w kompletne zdumienie drugiego z was. Tego typu urojenia mogły być jedynie spowodowane silnymi środkami psychotropowymi - być może olbrzymią dawką kokainy. Jednak Davis nie wyglądał na naćpanego. Odrealnienie powiększało się z każdym słowem składającym się w zdania reprezentujące iście makabryczną konkluzję, że zawsze i wszędzie możecie być obserwowani przez kogoś umiejącego posługiwać się trzymaną przez was księgą. Bo żaden z was nie wątpił już w prawdziwość wizji. To co Davis widział to prawda - niedługo po wyjściu Flanaghana z prosektorium przyszło tam dwóch osiłków z baru.

W ten właśnie sposób przerwaliście rozmowę dopiero o 20:47 - dawno już po zachodzie słońca, ale przed zapadnięciem grobowego mroku. Powoli wszystko przeistaczało się w świat mroku. Zrobiło się chłodniej, ale jeszcze wzrok ludzki mógł całkiem nieźle operować bez pomocy sztucznych źródeł światła. Rzecz jasna nie dotyczyło to najbliższego sąsiedztwa, w którym ciemność dominowała nawet w samo południe - aż dziw brał, że nikt nie zrobił porządku z chwastami i roślinnością podchodzącą niemal do granicy ulicy. Nikt tam nie mieszkał od dawien dawna, a i najwidoczniej spadkobiercy nie byli tym zainteresowali (prawdę mówiąc - pewnie ich po prostu nie miał).

Na koniec rozmawialiście o O'Reillym i w tym przypadku ziściło się powiedzenie "o wilku mowa, a wilk tuż tuż". W momencie, gdy otworzyliście drzwi to na progu stał O'Reilly z ręką uniesioną, aby zapukać. Miał mocno czerwone oczy i wyraz twarzy sugerujący najwyższe obrzydzenie, które jednak po chwili ustąpiło. Był mocno zmęczony, ale nie odpuszczał w prowadzeniu śledztwa na temat zaginięcia Coopera. Nie był w tej robocie sam, bo choć Cooper nie był na zbyt przyjacielskich stosunkach z policjantami z komisariatu głównego w Arkham to jednak parę osób przejęło się i w swoim prywatnym czasie zorganizowali działania wykraczające poza siły, środki i chęci policji. O'Reilly natychmiast wywąchał od Flanaghana zapach whisky, ale nic o tym nie powiedział. Spojrzał jednak wymownie. A może nie spojrzał? Takie niuanse ludzkiego zachowania zaczęły być rozmyte ze względu na myśli krążące po waszej głowie, a związane z ostatnimi wydarzeniami.

- Smród jakby ktoś się tu rozkładał. Nie macie tutaj trupa? - zaczął odrobinę zbyt agresywnie natychmiast rzucając jakieś dziwaczne teorie o ukrywaniu przez was trupa. - Myślę, że powinniśmy porozmawiać. - kontynuował bez ogródek samemu zapraszając się do domu Flanaghana i niejako wpychając was na powrót do salonu (choć nie dotknął was to wycofaliście się przed nim, a on natychmiast skierował tam kroki).
- Funkcjonariusz Cooper ostatnio był widziany na tej działce. Pukał do drzwi, a gdy nikt mu nie otworzył to zaczął chodzić po terenie posesji. Nikt go później nie widział. - O'Reilly spojrzał na was czujnie, otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie zamknął je nie wypowiadając nawet sylaby. Mniej więcej w tym czasie przejechał ulicą samochód, aby zatrzymać się trochę dalej (oddalając się od centrum Wolfsburga, no i samego Arkham). Flanaghan nie wiedział, że ktoś w tamtym kierunku kupił sobie automobil, ale było to możliwe i aktualnie mało ważne, prawda? To pokaże czas.

Sobota
17 lipca 1920 r.
po pierwszym etapie rozmowy z O'Reillym

Nagle do salonu buchnął smród, który Davis z łatwością mógł skojarzyć z fetorem z biblioteki sprzed dwóch nocy, Flanaghan ze smrodem rozkładu ludzkiego trupa, a O'Reilly - wyczuł coś bardziej niepokojącego w związku z czym poinstruował was, abyście razem sprawdzili dom, czy włamywacze wrócili, czy po prostu zapach przywiało z cmentarza, a Flanaghan zapomniał zamknąć okno (nie, no Flanaghan wie, że wszystkie okna powinny być zamknięte).
 
Anonim jest offline