28-05-2022, 20:39
|
#85 |
| Pokonując kolejne przeszkody, kolejne wzniesienia, brodząc w błocie, gęstej, mokrej trawie, czy klucząc po gołych, saganach wiatrem połoninach Dresden przeklinał swoją biedę. Ta podróż na granice cywilizacji nie była warta pieniędzy, które im oferowano. Ledwie zdołał osuszyć ubranie, a już ruszali dalej i w kwadrans ubranie wracało do swojego brudnego, podróżniczego wyglądu.
Pomimo tego, śledczy nie zapominał o swojej roli i pilnie obserwował otoczenie. Pokonany widłogon był ustną niespodzianką, jednak taką, którą w porę udało się zauważyć. Potyczka zamieniona w kamień mogła oznaczać duże niebezpieczeństwo, toteż Dresden uważnie obszedł teren wokół tymczasowego obozowiska zanim usiadł odpocząć. Nie znalazł nic, oprócz niesamowitych detali rysów twarzy, zmarłych okrzyków, pięknie rzeźbionych włosów i innych drobnych szczegółów na zaklętych w kamień postaciach. Fascynujące, tym bardziej, że na uniwersytecie Cane miał zajęcia ze sztuki. Problem w tym, że ta "sztuka" to byli prawdziwi ludzie zaklęci w kamień. Gdyby tylko mieli świeżą krew bazyliszka, lub odpowiednią magię, mogliby uwolnić te istoty z wiecznego snu. Ciekawe co by się stało? Jak by zareagowali? Jak on by zareagował, gdyby nagle w ułamku sekundy, który w rzeczywistości trwał wieki zgiełk walk zastąpiła cisza i kilka obcych postaci przyglądających się dziwnie. Dresden zabrał tę myśl ze sobą gdy ruszyli dalej. Los zaklętych w kamień istnień nie dawał u spokoju, co samo w sobie uznał za dość niepokojące.
Gdy stanęli przed grobowcem, Cane aż wstrzymał oddech. Zdecydowanie nie spodziewał się czegoś takiego. Co prawda spodziewał się magii, ale nie w takiej postaci. Ta była żywa, potężna i nadal działająca. Wypełniała to pomieszczenie, czuć ją było wszędzie i dawała o sobie znać nawet tym, którzy nie byli do niej dostrojeni.
Dresden obszedł komnatę przyglądając się wszystkiemu dokładnie, niczym małe dziecko w sklepie ze słodyczami. Tak samo niczego nie dotykał nie wiedząc kiedy i gdzie może wzbudzić magiczne pułapki. - Postaraj się nie szarżować tak do przodu, dopóki nie zbadamy tego miejsca - zganił półorka, który momentalnie pojawił się z tyłu. Spojrzał z lekkim niepokojem na falujące ogniki, ale prawdopodobnie było to jedynie echo magicznego zaklęcia wywołanego przez Tarona, które odbiło się o pozostałe magiczne twory. - Hmmm... zagadka sama w sobie jest dziecinnie prosta, nie spodziewam się by powstrzymała kogokolwiek poza bandą pięciolatków, więc prawdziwe zabezpieczenia są jeszcze schowane. Możesz przejść jeszcze raz, zanim przejdziemy poprawnie? - spytał.
Potrzebował zobaczyć czy gdzieś jeszcze dojdzie do zaburzeń magii, które mogłoby pomóc zidentyfikować potencjalne pułapki. - Śmiało, nie mamy całego dnia. - |
| |