Marvel, jego pierś została przebita na wylot, skondensowaną jasno-błękitną plazmą Westara Lyn. Przez chwilę zaszła niema cisza.Wszyscy byli zaskoczeni gwałtownością Elyndiry. Nawet syntetyczny, cyfrowy umysł Emrei'a. Lyda wypowiedziała swoje słowa, krótko i zwięźle, ale naturalny instynkt złodziejki kawał chwycić torbę. Otworzyła ją na sekundę, patrząc na zawartość. Rozpoznała szyfrowane moduły kredytowe, które jak sądziła Indygo odkabluje z łatwością, trochę drogocennych klejnotów i spisane na synto-papierze obligacje Corelliańskie. Opchnięcie ich będzie najtrudniejsze, po tym co zrobiły na rodzimej planecie obu kobiet. Skontaktowały się z Allcaxem. Podobno był w jakimś przechwyconym statku. Rot latała tyloma pojazdami powietrznymi, że wiedziała, że i ten będzie łatwy do przyswojenia.
W tem w tle zza szyb,prowadzących na widok na rzekę, wśród brzóz i lężącego wysokiego ciała Marvela rozległ się pisk. Wycie syren. To Służby Porządkowe, Policja pomyślała Kapitan. Niby Smoggu było zapomnianą przez prawo dzielnicą, ale jednak taka rozwałka wymagała interwencji.
-Musimy się pośpieszyć Indygo. Emrei łap tego gnojka pod ramię, przecież z ciebie robot medyk nie tylko zabójca.
-Dokładnie Pani Kapitan.- stwierdził przez vocodery entuzjastycznie potężny droid.
Chwycił Horusa pod ramię, a odpięty od serwerów bazy J5 dawał przez soczewki ciągły plan budynku Healstrom. Prowadziła całą zgraję prosto do ogrodów, gdzie Egde grzał silniki Kuratora. Mieli mało czasu.