Domostwo Flanaghana, sobotni wieczór
Przyznam szczerze, strach zawładnął mną tak dalece, że propozycja Jamesa w pierwszej sekundzie wręcz zmroziła mi krew w żyłach. Skamieniały z wrażenia, potrzebowałem krótkiej chwili, aby dostrzec w słowach przyjaciela logikę, która mnie samemu ewidentnie umykała.
- Może to i racja… - powiedziałem bez jakiegoś szczególnego entuzjazmu - Jeśli ci dranie mogą się kogoś przestraszyć, to najprędzej umundurowanego policjanta, panie O’Reilly! Ale niech pan będzie bardzo ostrożny, to bezwzględni przestępcy, którzy nie cofną się przed niczym!
Złapawszy wolną ręką za pasek przewieszonej przez ramię torby przeciągnąłem ją sobie na plecy, słowem nie wspominając stróżowi prawa o Septigramie.
Wyjawienie Seanowi zbyt wielu sekretów na raz nie leżało w naszym interesie.