Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2007, 21:35   #124
Mayer
 
Mayer's Avatar
 
Reputacja: 1 Mayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znany
Bezproblemowa zajęła się rannym Ottem i Celahirem. Igłą zszywała rany, które wcześniej posmarowała kojącą maścią. Te bardziej otwarte ostrożne i przypaliła niewielkim płomykiem, co było może i bolesne ale i najskuteczniejsze. Potem znów używała wszelakich maści o przyjemnym i rześkim zapachu mięty. A wszystko to robiła nader zręcznie, tak jak kucharka przyrządza zupę lub najemnik zabijający wroga. I z pewną, notabene, smykałką i pasją.

-Polecam się na przyszłość – dygnęła iście po dworsku i zaśmiała się.

***

Chloe nie odpowiedziała nic Wolfangowi, nawet się nie uśmiechnęła jak to miała w zwyczaju. Jedyne co to bez słowa zaprowadziła Lilawandera do gabinetu i tego przeklętego... ah, nogi miała jak z waty. Gdy weszli do pomieszczenie medyczka osunęła się na kilka kroków widząc, że i magowi zbiera się na wymioty. Gdy i on doszedł jako tako do siebie Chloe przytaknęła mu lekko, choć nie chętnie.

-Noo.. zabić – zagryzła wargę - ..ale to przecież wciąż jest niemowlę, prawda?

-"Jak Ty to wytrzymałaś??"


Chloe machnęła tylko ręką. Uśmiechnęła się blado i gorzko. Uśmiechnęła? Nie, był to raczej delikatny grymas na ustach. Lilawander kontynuował.

- "Trzeba zawiadomić chłopaków, mają prawo wiedzieć co się dzieje gdyż tak samo to ich dotyczy. Może Otto dokona egzekucji? Mam nadzieję, że ktoś zdejmie z nas ten ciężar..."

-Tak, yhm , jasne – złapała się za głowę próbując zebrać myśli. Czuła, że zaraz eksploduje – sądzisz, że Otto będzie mógł... eh, wiesz. Szlag! - Jęknęła płaczliwie. Otarła oczy wierzchem dłoni. Lilawander zszedł na dół, do reszty. Chloe zrozpaczona zerknęła na mutanta. Poczuła dreszcz na plecach. Poczuła się co najmniej nieswojo. Bała się tego dziecka, bała się tej dziewczyny. Drżącymi rękoma chwyciła spokojne już niemowlę zawinięte w kocyk. Trzymała je jakby miało ją zraz ugryźć lub plunąć jadem. Wzdrygnęła się.

Wymknęła się chyłkiem z gabinetu zamykając za sobą drzwi. Rozejrzała się nerwowo po korytarzu, Miała nadzieję nie trafić po drodze na brata Ingrid. Zawinęła tylko lepiej noworodka, by nie było go widać. Zeszła ostrożnie po schodach czując jak z każda chwilą napływają jej łzy do oczu.

-"Wyrażaj się jaśniej! Ty też widziałeś upiora czy co?"

Chloe chrząknęła zaznaczając swoją obecność. Zamknęła za sobą drzwi do kuchni. Wzdrygnęła się po raz kolejny gdy poczuła jak rączki dziecka wyciągają się ku niej próbując się w nią wtulić.

-Ja... ono.. ona... i ja nie wiedziałam... - . Podeszła o dwa kroki do przodu i ostrożnie odkryła spod kocyka główkę mutanta.

Rozpłakała się.
 
__________________
"Bretonnia to kraj spokojny i sprawiedliwy, w którym kazdy człowiek wie, gdzie jego miejsce. Twoje jest na stryczku"

Za Panią Jeziora!
Mayer jest offline