Damskie towarzystwo to było coś, co John zawsze lubił, szczególnie jeśli towarzyszka była młoda i ładna.
W przypadku Melody oba te warunki były spełnione, ale... tu w grę wchodziły kwestie zawodowe i wszystkie inne sprawy musiały zejść na dalszy plan.
John w zasadzie się nie dziwił, ze po obudzeniu dziewczyna miała samopoczucie nieszczególne, a humor - pod psem. Ale to nie on porwał pociąg (co zapoczątkowało szereg nieprzyjemnych zdarzeń) i (o czym nie zamierzał mówić) nie on zaczął strzelać do żołnierzy, co zaowocowało odniesioną przez dziewczynę raną. Uszczerbkowi na zdrowiu towarzyszyły straty w ekwipunku, co jeszcze bardziej pogarszało humor Melody.
I w końcu John zaserwował dziewczynie nie tylko środki przeciwbólowe, ale i uspokajające.
* * *
- Uśpimy obsługę pociągu i pojedziemy w siną dal... - John przez moment przyglądał się Melody. W zadumie. - Może być, bo pociągiem i tak nie możemy jechać, a dzięki temu unikniemy pewnych kłopotów.
- Przez jakiś czas Melody utrzyma się w siodle - poinformował pozostałych. - Za parę godzin rozbijemy obóz - spojrzał na dziewczynę - zbadam cię i zobaczymy, co dalej. Jeśli uznam, że nie możesz dalej jechać, to nie pojedziesz i tyle.