|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
31-05-2022, 13:27 | #91 |
Administrator Reputacja: 1 | Damskie towarzystwo to było coś, co John zawsze lubił, szczególnie jeśli towarzyszka była młoda i ładna. W przypadku Melody oba te warunki były spełnione, ale... tu w grę wchodziły kwestie zawodowe i wszystkie inne sprawy musiały zejść na dalszy plan. John w zasadzie się nie dziwił, ze po obudzeniu dziewczyna miała samopoczucie nieszczególne, a humor - pod psem. Ale to nie on porwał pociąg (co zapoczątkowało szereg nieprzyjemnych zdarzeń) i (o czym nie zamierzał mówić) nie on zaczął strzelać do żołnierzy, co zaowocowało odniesioną przez dziewczynę raną. Uszczerbkowi na zdrowiu towarzyszyły straty w ekwipunku, co jeszcze bardziej pogarszało humor Melody. I w końcu John zaserwował dziewczynie nie tylko środki przeciwbólowe, ale i uspokajające. * * * - Uśpimy obsługę pociągu i pojedziemy w siną dal... - John przez moment przyglądał się Melody. W zadumie. - Może być, bo pociągiem i tak nie możemy jechać, a dzięki temu unikniemy pewnych kłopotów. - Przez jakiś czas Melody utrzyma się w siodle - poinformował pozostałych. - Za parę godzin rozbijemy obóz - spojrzał na dziewczynę - zbadam cię i zobaczymy, co dalej. Jeśli uznam, że nie możesz dalej jechać, to nie pojedziesz i tyle. |
05-06-2022, 05:57 | #92 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
05-06-2022, 11:06 | #93 |
Reputacja: 1 |
|
05-06-2022, 14:47 | #94 |
Reputacja: 1 |
|
06-06-2022, 20:31 | #95 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Gdzieś na prerii… blisko Saliny Elizabeth najpierw spakowała swoje rzeczy i Melody, a następnie przetrząsała wagon towarowy, w którym wcześniej obie podróżowały… skrzynki, beczki, skrzyneczki, worki. Była tego masa. Wkrótce do tego zajęcia dołączył James. Duże worki z mąką. Mniejsze, z kawą, i to zapakowane dodatkowo w skrzyni. Książki! A właściwie to Biblie, coś ze dwa tuziny… gwoździe! Cholerne gwoździe, setki. Beczka smoły?? Beczka… piwa! Skrzynia z zabawkami dla dzieci, głównie drewnianymi, ale były i szmaciane lalki. Kapelusze kowbojskie! I damskie i męskie, nowiusienkie, pewnie do jakiegoś sklepu, do sprzedaży… Stos garnków, patelni, a nawet i czajników. O, gitara! Co skrzynia, to masa dupereli, ale w sumie niezbyt wartościowych. No cóż, te całkiem drogie, pewnie były przewożone w wagonie pocztowym, heh. ~ Wesa i John zajęli się wyładunkiem rumaków. Zadanie było na tyle skomplikowane, iż na chwilę obecną, nie mieli żadnej rampy, po której owe konie mogły opuścić wagon. A budowanie czegoś w tym kierunku, mijało się daleko z celem… koń w końcu swoje waży, i byle jakie, pozbijane na szybko deski, niewiele by w tym wszystkim pomogły, a mogłyby i jeszcze bardziej zaszkodzić. Nie mówiąc już o czasie, jaki był potrzebny, na zbudowanie jakiejś konstrukcji. - Gdzie moja broń? - Pojawiła się przy nich Melody. Indianin oddał więc dziewczynie grzecznie jej pukawki… pewnie John już jej o wszystkim opowiedział, a i nie wypadało okradać niby-towarzyszy(?), i doprowadzać do kolejnych, zupełnie nikomu niepotrzebnych zatargów… No więc, nie było innego wyjścia. Przymuszać konie, by wyskakiwały. Cholernie trudne zajęcie, ale jakoś to szło… i jak na razie, żaden rumak się nie zranił. No ale trwało to w cholerę, i nie obeszło się bez przeklinania, i to w dwóch językach… ~ - Panie Arthurze? - Melody odezwała się do Oppenheimer'a, idącego w stronę skutej obsługi lokomotywy, z nożem ociekającym krwią. Zignorował ją. Skupiony, bezwzględny, gotowy by dalej zabijać. Niczym jakiś drapieżnik, ignorujący drobnostki blisko siebie, ignorujący "muszkę" brzęczącą gdzieś obok niego. Nie było innych zagrożeń, nie było nic, co by… Melody to widziała. Widziała śmierć w jego oczach, ruchy niczym u pantery, krok za krokiem, nadchodził koniec dla obu, w sumie niewinnych mężczyzn, mających pecha znaleźć się w tym miejscu i czasie, w takiej sytuacji. Cztery strzały z rewolweru. Po dwa dla każdego z nich, tak w środek torsu. Zginęli natychmiast. Jedynie maszynista krótko krzyknął, zanim zamilkł na zawsze. Dziewczyna była dosyć szybka. Nie taaak szybka, jak najlepsi rewolwerowcy, nie tak, jak James, gdy dobył broni, wtedy gdy zastrzelił "Gato". Ale to było i tak szybkie. I zaskoczyło kompletnie Arthura. Spojrzał zimnym wzrokiem na Melody. Nóż w jego dłoni zadrżał. Przez sekundę, przez małą chwilę, przemknęła myśl, by nim w nią rzucić. Prosto w serce, skryte jedynie za koszulą, albo w szyję… Dziewczyna schowała rewolwer do holstera, po czym nieco opuściła głowę w dół. Nie widział jej twarzy, nie widział jej oczu, skrytych pod rondem kapelusza… ale one w tym momencie, pewnie były równie lodowate, co jego. ~ Mieli o jednego konia więcej, mogli więc na niego załadować zdobycze z wagonu towarowego. No i nie pozostawało już chyba nic innego, jak odjechać prerią, oddalając się od okolic Saliny, pozostawiając za sobą pociąg-widmo, spływający krwią… niewinnych. *** Komentarze jeszcze dzisiaj.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
07-06-2022, 21:28 | #96 |
Reputacja: 1 |
|
09-06-2022, 11:13 | #97 |
Administrator Reputacja: 1 | Postanowienia zapadły, trzeba było przygotować się do drogi. Jako że Melody trzymała się jako tako na nogach, John mógł zająć się czymś innym, czymś, co było niezbędne do dalszej podróży. A jako że mieli zmienić środek lokomocji, trzeba było skłonić wierzchowce do opuszczenia wagonu. Zwierzaki albo miały lęk wysokości, albo też były na tyle mądre że wiedziały, iż wyskakiwanie z wagonu grozi śmiercią lub kalectwem. I nie zamierzały nawet próbować. Gdyby to była płonąca stodoła, to zakryłoby się im oczy, na skakanie ta metoda z pewnością by nie podziałała. Przynajmniej nie tak, jak by tego chcieli ich jeźdźcy. Kopnąć w zad konia też nie można było, bo zwierzak mógłby oddać... W końcu groźbami, prośbami i sporą garścią przekleństw udało się...może dlatego, że Wesa miał (być może we krwi) smykałkę do koni. I można było jechać. * * * W sprawie pozostawienia świadków opinia Johna się nie liczyła. Najpierw nikt nie poruszał tego tematu, a potem - było już za późno. - Po co to było? - spytał. - Przecież to nic nie dawało. Zostali pocztowcy, został tłum pasażerów, pozostawionych na stacji. Był zawiadowca stacji. Żołnierze. Z pewnością nas nie zapomną... Ale głupoty cofnąć się nie dało. Pozostawało tylko modlić się, by więcej równie "mądrych" decyzji nikt nie podejmował. |
10-06-2022, 19:04 | #98 |
Reputacja: 1 |
|
12-06-2022, 12:25 | #99 |
Reputacja: 1 |
|
12-06-2022, 17:21 | #100 |
Reputacja: 1 | Trzask rozłupywanego drewna odbijał się od wzmacnianych metalem ścian wagonu towarowego. Łom podważał zbite z desek skrzynie wypełnione towarem, odkrywając co i rusz to nowe skarby. Eufemistycznie niestety mówiąc, skarbami nie były, ale niemal obowiązkiem było choćby zajrzeć do środka, bo w obecnej sytuacji najbliższe miasto lub inny skrawek cywilizacji mógł być chwilowo niedostępny, a na nadmiar środków nie cierpieli.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |