Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2007, 22:02   #125
3killas
 
Reputacja: 1 3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany
- Lecz nie poradzisz nic bracie mój, gdy na tronie siedzi ch**! – Celahir melodyjnie i dość czysto przeciągnął uuj, akcentując koniec piosenki wykonanej przez nich na dwa, a czasem nawet trzy głosy, po czym parsknął śmiechem. – Wasze zdrowie panowie!– wzniósł toast za zdrowie Otta i Wolfganga. W przypływie dobrego humoru opowiedział znany żart dotyczący różnicy między krasnoludem a wiadrem szamba i na chwilę odpłynął myślami w stronę przeszłości. Tęsknił za domem. Za pracą u Berena Elensara. Huśtając się na krześle, z nogami ciągle opartymi o piec kuchenny, obiecał sobie, że już niedługo powróci do służby u swojego mentora. Jeszcze nie teraz, ale na pewno nie długo…

Z zadumy wyrwał go Lilawander, który nagle pojawił się w drzwiach. - Przepraszam ale mamy mały kłopot. Właściwie bardzo mały ale i wielki jednocześnie. – Elf mówił bardzo dziwnie i nienaturalnie. - Trzeba to zabić, to małe dziecko to mutant...Ja chyba nie dam rady, to wstrętne... –Mag wyglądał fatalnie. Zbierało mu się na wymioty.

Wolfgang roześmiał się i potraktował słowa maga jako żart, co należało zrzucić na karb wypitego piwa i wina. Otto na razie milczał, a Celahir natychmiast otrzeźwiał. Widział wcześniej Chloe, widział jak wygląda teraz Lilawander i wiedział, że to nie żart. Odgarnął włosy do tyłu i powoli wstał.

- Lilawanderze – zaczął po cichu, świadomy obecności mężczyzny, który przyszedł z kobietą za drzwiami – siądźże tu i mów wszystko dokładnie!

Poważnie popatrzył na wszystkich zebranych w kuchni, długo zwlekał z kontynuacją swojej wypowiedzi. – Na razie nikt nie będzie nikogo zabijał. Na pewno nie niemowlę. I nie obchodzi mnie, czy to niemowlę jest mutantem, czy nie. Musimy coś wymyślić, razem. Ale jeśli ktoś podniesie miecz na niemowlaka, najpierw będzie musiał go podnieść na mnie.

Chciał zabrzmieć poważnie. Oczywiście nie wierzył, że ktoś podniesie na niego miecz, tak samo jak on nie podniósłby go na nikogo z tej wspaniałej kompani, która wydała mu się taka bliska sercu. Jednak nie mógł pozwolić na zabicie niemowlaka, nawet jeśli miało mieć rogi, skrzydła i głowę orka. To byłoby okrucieństwo nie do przyjęcia, nawet nie dopuszczał do siebie takiej myśli. Zresztą nie wierzył, że ktoś z nich będzie mógł stanąć nad niemowlem i z zimną krwią przebić jego małe, bezbronne ciałko.

Wtedy do izby weszła Chloe z małym zawiniątkiem. Powoli, trzęsącymi się rękami odkryła malucha. Swoimi łapkami próbował się w nią wtulić. Jak każde niemowlę. Podszedł do niej, uśmiechnął się, żeby ją uspokić i delikatnie wziął od niej małe zawinątko. Maleństwo było całe pokryte zielonymi łuskami. Przeszedł go dreszcz, przez chwilę czuł obrzydzenie, ale szybko się opanował. To tylko dziecko, malutkie dziecko - pomyślał. Przycisnął zawinątko bliżej do piersi.
 

Ostatnio edytowane przez 3killas : 10-09-2007 o 22:10.
3killas jest offline