Zacznę od końca:
Rust na chodzie, bo spojony środkami przeciwbólowymi. Noga pulsuje i będzie lekko kuśtykać, ale mobilności nie ma aż tak ograniczonej, żeby przypinać go do łóżka.
Co do reszty - żadna kryjówka, to gdzie Wasz tercet wylądował to tajemnica poliszynela. Alfred przytargał Was - z pomocą strażników - do swojego mieszkania połączonego z pracownią (zielarsko-alchemiczną). Więc zniknąć nie zniknęliście nigdzie, ale pomocni strażnicy wrócili zapewne pomóc gasić pożar (Serrig dalej ma w dużej mierze drewniane budynki, więc to był priorytet), więc na zamek nie dotarły informacje o Waszym stanie. Tutaj też leży to w gestii
Nanatara, bo Leoś nie był nieprzytomny podczas przenosin, był tylko poobijany, osłabiony i trzeba było go holować; był też na chodzie o wiele wcześniej niż Rust czy Waldek. Mógł więc kogoś posłać na zamek, żeby poinformować Henriettę. Nikt Was nie będzie szukać z wrogimi minami, co najwyżej nalegać żebyście wrócili na zamek czym prędzej i stanęli przed Henriettą. Jeśli Leo postanowił posłać kogoś z info dla Henrietty, wtedy przed pracownią będzie czekać duet halabardników Lady. Jeśli nie, to nie.