Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2022, 18:15   #21
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Warczące wiązki laserowe w różnych konfiguracjach kolorowych i dźwiękowych, podle źródła z którego zostały wystrzelone. Czerwone z najprostszych blasterów, niebieskawe z nowszych modeli i zielonkawe z broni wchodzącej już w klasę wojskową, zahaczającej nawet o kategorię “state of the art” (przynajmniej na samej Rubieży). Pojedyncze wystrzały z prostych podręcznych pistoletów i serie z karabinów, gdzieniegdzie przeplatane kinetycznymi pociskami i ołowiem ze strzelb. Imprezowa atmosfera w “Węźle” przeszła z zabawy kulturalnej do harców pompujących adrenalinę w żyły, wymiana ognia przybierała na sile. Zerwana nad barem antresola, wygięta miejscami niczym abstrakcyjna rzeźba, jęczała i trzeszczała przeciągle, a zebrani pod nią, skryci za barem kompani przegrupowywali się prędko. Musieli. Cienie kotłowały się coraz bliżej.

Ogień zaporowy, zapewniony przez Amandę i Alaishara robił swoje. Duet dzielnie trwał za osłoną lady barowej, o którą obijały się wiązki laserowe i pociski kinetyczne, wychylając się co i rusz, ściągając kolejne kształty które obierały kierunek na nich. Kotłujący się czarna zasłona dymna może i utrudniałaby ostrzał, gdyby nie cuda cyberwszczepów - oczy Amandy prędko rozjarzyły się mało naturalnie, gdy implanty zostały uruchomione, a “Wire” poszedł w jej ślady zaledwie sekundy później. Parter rozjarzył się kształtami, gdy wizja została pokryta filtrami wszelkiej maści, mającymi ułatwić lokalizację agresorów. Tyle że rzeczeni agresorzy musieli obrać podobny plan działania, bo odpłacali się pięknym za nadobne. Jedna z wiązek laserowych zafurkotała tuż koło ucha Latynoski, a kolejna przejechała Horstelowi po ramieniu. Duet skrył się za kontuarem, w oczekiwaniu na chwilową pauzę w kontrostrzale.

W tym samym czasie reszta grupy pozbierała się po przymusowej jeździe w dół. Yvette prędko przeszła w tryb pierwszej pomocy, wyuczone instynkty i reakcje przejęły kontrolę. Ladra szczęśliwie tylko zahaczyła o parę rozbitych butelek, a ciemna krew wyrwała się zaledwie z zadrapań, mieszając się z gęstym alkoholem w kolorze granatu. Kitenka zaraz dopadła więc “Jokera”, który dalej pozostawał nieprzytomny i, z czarnymi scenariuszami w głowie, pochyliła się nad pilotem. Palce na szyi jednak prędko odnalazły puls, w tejże samej chwili co Moreau otworzył oczy i potoczył mało widzącym spojrzeniem po suficie. Rozkojarzony Jeff próbował się podnieść, ale Yvette gestem nakazała pozostać mu w pozycji leżącej, przeprowadzając prędką polową analizę. Obyło się bez złamań, zwichnięć czy inszych obić, ale niefortunne lądowanie zakończyło się wstrząsem mózgu.

Ladra z kolei prześlizgnęła się za kontuarem w stronę wcześniej już zauważonych drzwi, skrytych w rogu gdzie kontuar spotykał się ze ścianą. Drzwi musiały być podłączone do awaryjnego źródła zasilania, bo panel smagnięty przez Rihi’Nari błysnął i dostęp na zaplecze został im dany z charakterystycznym sykiem. Kanciapa wypełniona kartonami i skrzynkami, starannie ułożonymi na półkach, zalana była mdłym światłem jarzeniówek, które ostały się awarii głównego zasilania.

- Tutaj - Ladra syknęła w stronę Burtona.

“Switch” nie czekał. Nie miał w zwyczaju czekać w sytuacjach podbramkowych i zaraz chwycił mało przytomnego “Jokera”, przerzucając go przez ramię jakby ten nic nie ważył. Co i rusz ostrzeliwując się dookoła, odpędzając kolejnych agresorów, żołnierz wycofał się w tamtym kierunku, osłaniany też przez resztę kompanów. Ladra i Yvette wślizgnęły się tuż za nim na zaplecze, ruszając od razu w kierunku drzwi w odległym końcu, prowadzących na zewnątrz, ale Burt wstrzymał kobiety krótko, po żołniersku.

- Mogli otoczyć “Węzeł” - oznajmił.

I to miałoby sens, z żołnierskiego punktu widzenia. Atak na “Węzeł” jawił się Burtonowi jako nader skoordynowany, już na pewno niedający się zamknąć w kategorii zasadzki czy prostych porachunków mafijnych. Pod skórą, w kościach, czuł że było tu drugie dno. Wbił spojrzenie w drzwi, analizując dynamiczną sytuację. W akompaniamencie wymiany ognia trwającej dalej w głównej sali “Węzła”, wchodzącej już w swego rodzaju impas gdzie szale były - przynajmniej na ten moment - wyważone.

A Amanda i Alaishar strzelali dalej.
 
Aro jest offline