Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2022, 23:08   #104
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Sobota
17 lipca 1920 r.
po 9 wieczorem

Wszyscy:
Kolejne sekundy waszego życia nieubłagalnie upływały. Krok po kroku O'Reilly zbliżał się do pokoju, w którym ktoś lub coś ukrywało się i robiło bałagan. Za nim postępował Flanaghan, a Davis zabezpieczał schody. Półmrok nie pomagał w rozpoznaniu zagrożenia, a wasz węch został już dość mocno przytępiony przez wszechdominujący fetor mogący być wyłącznie fetorem rozkładu. Nie było już ku temu wątpliwości. Śmierć zawitała do domu Flanaghana. Powoli i ostrożnie O'Reilly przekroczył próg pokoju. Dalsze wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.

Davis:
Stojąc u szczytu schodów patrzyłeś w dół, gdy za twoimi plecami nastąpiły trzy huki. Pierwszy trzaskanych drzwi, a kolejne wystrzałów. Natychmiast odwróciłeś się i zobaczyłeś jak Flanaghan z krzykiem uderza w drzwi pokoju, do których wcześniej zbliżał się policjant. Po samym O'Reillym nie było nawet śladu, a ty mogłeś jedynie domyśleć się, że po wejściu do pomieszczenia drzwi zatrzasnęły się i tamten biedak oddał dwa strzały w obronie własnej. Musiał natomiast dziwić kompletny brak jakichkolwiek krzyków ze strony O'Reillyego.

Czemu nie krzyczał?

Cofnąłeś się na schodach i teraz stałeś w ich połowie.

Wówczas usłyszałeś odgłosy dobiegające z gabinetu, w którym było zbiorowisko książek.

Czy to już czas na ucieczkę z tego przeklętego domu?

Flanaghan:
[utrata 2 punktów niepoczytalności]
Rzuciłeś się na drzwi, które zatrzasnęły się tuż przed twoim nosem. Dokładnie widziałeś co się stało i przez to twój umysł powoli przestaje funkcjonować, bo normalnie to nie czułeś się od kiedy jakieś obrzydliwe, śmierdzące zgnilizną potwory chodziły po gabinecie twojego wujka i kradły jego książki. Potwory, wszędzie potwory. Wiesz już co to oznacza - to koniec świata. Musisz obronić się przed demonami, które mogą czyhać wszędzie, ale przecież nadal jesteś poczytalny. Nie oszalałeś. Wiesz, że... po chwili zobaczyłeś swoje własne pięści (w tym jedną z zaciśniętym pistoletem) uderzające w drzwi, za którymi znajdował się O'Reilly, a przynajmniej to co z niego pozostało. Niby oddał dwa strzały ze swojego pistoletu, ale przecież otworzyłby drzwi.

Pomimo półmroku doskonale widziałeś małpią łapę ubraną jakby w gumową, czarną rękawicę z niewielkimi fragmentami sierści. Łapa chwyciła O'Reillyego za gardło i pociągnęła w prawo. Zanim zareagowałeś to drzwi przed twoim nosem zostały zatrzaśnięte, a ty rzuciłeś się na nie z pięściami. Może wystarczy użyć klamki, ale jakoś o tym dotąd nie pomyślałeś.

 
Anonim jest offline