Jup przeszedł przez masywną bramę. Choć już wrócił do stolicy dobry tydzień temu nadal budowle współplemieńców zadziwiały go. Każdy kto tu przychodzi widzi potęgę krasnoludzkiej stolicy
Jednak jesteśmy wyjątkową rasą-pomyślał oglądając idealnie wkomponowane w mur stanowiska kusznicze.
-Gdyby Ognar chciałby nas zaatakować poniósłby sromotną klęskę.
Oglądając to wszystko kątem oka dostrzegł jakąś postać pod drzewem. Jego wygląd nie zachwycał.
Nie mnie. Jednak w jego postawie było widać kogoś zaprawionego w bojach. Kogoś komu nie straszne są śmierdzące orki. Bratnia dusza-westchnął-pewnie też szuka jakiegoś zlecenia.
Nagle nieznajomy ruszył w kierunku bramy do miasta. Był dobre 7 metrów za Jupem gdy wołany przez jakiegoś strażnika zatrzymał się.
-Farciarz. Nie wszedł do miasta a już ma robotę.
Jednak gdy Jup przekroczył bramę ujrzałał piękno miasta i zapomniał o swoich troskach.
W euforii oglądał każdy kawałek krasnoludzkiego budownictwa.
Może plac był troche zaniedbany, ale to nadal jest potężna stolica, nie to co miasta orków. Lepianki porozrzucane po
całym mieście bez ładu i składu. Miasta krasnoludów było inne.Uporządkowane. Nagle krasnoludzki wojownik wyrwał go z tego stanu.
-Pan Jup, jak mniemam? Czy to, że zwą pana wojownikiem, oznacza, że dobrze potrafi pan machać orężem-powiedział to jakby chciał
ci coś zlecić.
-Jednak ja też nie mam takiego pecha jak zawsze myślałem-Zażartował-Tak to ja. O co chodzi?
-Król wysyła ochotników na bitwę. Czy pan jest gotów?
-Czy jestem gotów?-niemal wykrzyknął Jup- Jestem gotów od urodzenia. A teraz do rzeczy. |