Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2022, 05:57   #92
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Dotarli do Saliny.

James początkowo był sceptyczny, kiedy maszynista podał mu nazwę stacji. Kilkakrotnie nawet zerkał przez lornetkę, aby zobaczyć, czy to nie jakiś wykręt lub oszustwo, zrobione przez zdesperowanych już pewnie ludzi.
Tymczasem jednak okazało się, że przyspieszyli pociąg do takiej prędkości, że istotnie dojechali do Saliny. I to przed czasem, co dawało pewne możliwości.

“To tyle z gadania sceptyków i niedowiarków” pomyślał James, wysiadając z pociągu, prowadząc wciąż maszynistę i palacza pod lufą. Korzystając ze znalezionych w jukach Gato kajdanek, przykuł obu mężczyzn do siebie, przekładając łańcuch kajdanek o metalowy uchwyt przy stopniu lokomotywy. Ostatnie czego chciał, to odjazd pociągu w czasie wyładunku koni.
Tym zresztą w tej chwili się zaczął, po kolei wyprowadzając wierzchowce z wagonu towarowego. Mieli czas, więc robił to ostrożnie, bez pośpiechu, aby nie płoszyć niepotrzebnie wyładowywanych zwierząt. Następnie osiodłanie i oporządzenie.

Plany. James zauważył, że ta ekipa uwielbiała planować. Tymczasem jedyne, co według niego należało zrobić, to trzymać się oryginalnych założeń zrobionych jeszcze przed wyjazdem. Plan samego McCoya był jedynie ogólnikiem, ale dosyć dobrze rozrysowywał, co należało zrobić, aby dotrzeć na miejsce.

- Trzymamy się planu. Dotarliśmy do Saliny, teraz na przełaj konno. - James kiwnął głową Melody, bo zasadniczo dziewczyna chciała robić to, co należało robić.

Jamesowi nie pasowały jednak słowa doktora.
- Dlaczego ma nie jechać? Może poszukamy jej jakiegoś wozu, albo bryczki? Po drodze mogą być jakieś farmy. Zarekwirujemy jakiś po drodze i dziewczyna będzie jechać na leżąco. - stwierdził.
Pominął milczeniem usypianie załogi za pomocą medykamentów. Tańsza byłaby kulka z czterdziestki piątki w łeb i mniej kłopotliwa ale przeżycie załogantów nie miało znaczenia dla Jamesa. Za to mogło mieć znaczenie dla zachowania anonimowości pozostałych, których prawo jeszcze nie ścigało.


Nie stan Melody budził największe obawy Jamesa. Szykowała się podróż przez prerię, przez terytorium, które nie do końca było zajęte przez cywilizowanych ludzi. Indianie zaś, byli żywiołem którego wielu, włączając Jamesa nie rozumiało.
Towarzyszący im indianin mógł być kluczem do sukcesu.

"Albo puszką pandory." pomyślał skręcając sobie kolejnego skręta.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline