Skrzydło służby w pałacyku Metterichów
Podniesiony bezceremonialnie przez mamroczacego coś Franza, ogłuszony chwilę wcześniej żołdak zebrał kilka ciosów z otwartej dłoni po gębie, to zaś sprawiło, że jego zmętniałe oczy odzyskały nieco opamiętania.
- Dlaczego? - Olivia przybliżyła swoją twarz do oblicza więźnia, z miejsca skupiając na sobie jego uwagę. Widząc parę różnokolorowych oczu skrytobójca zaszamotał się w uścisku trapera, ale mięśnie Mauera okazały się równie niewzruszone, co stal albo kamień.
- Dlaczego nas napadliście? - wysyczała czarodziejka - Z czyjego rozkazu, barona? Czy czarownika? Mów albo moi ludzie żywcem cię oskóruję! I nie waż się łgać, magowie potrafią wyczuwać kłamstwa jak psy.
- Na rozkaz pana Holtmanna - odpowiedział natychmiast jeniec, ewidentnie nie chcąc budzić jeszcze większego gniewu czarodziejki - Rzekł on, że to na życzenie samego barona! Klnę się na Sigmara i resztę bogów, że nie kłamię. On powiedział, żeście są w zmowie z watahą i że będziecie chcieli uwolnić tę przeklętnicę! Tak było, nie kłamię. Pan Holtmann powiedział, że wiedźmy się nawzajem przyciągają i że nie ma w tym żadnego przypadku, żeście akurat w tę noc na nas natrafili!