Alojz siedział zamyślony, jednakże wzrok jego badawczo badał okolicę - był bardzo podejrzliwy i wyjątkowo ostrożny... a może to poprostu obsesja.
"Może to Juefoł, znowu te bydlaki kalwaryjskie, pieprzeni krolowie kazachstańskich ogórków." - myśląc drapał się po głowie.
-
To nie jest dobry dzień dla naukowca... - powiedział do siebie bardzo powoli, a potem znowu pogrążył się w czysto metafizyczną, umysłową dysputę. - "Są tylko dwie opcje: Juefoł albo ktoś sobie robił kawał. Ale, ale.. non omnis moria... te pieprzone karakany nie zostawiły by ogórów, wręcz przeciwnie - dlatego opcja Juefoł..." - przerwał tok myśleniowy na chwile; wstał i dokładnie rozjerzał się do okoła, a potem wpatrując się uważnie w niebo rozmyślał dalej, już siedząc. - "Dlatego opcja Juefoł odpada.. z drugiej strony kabalistycznie na to patrząć godzina 2:13 to jedyna jaką pamiętam, jednakże bać być się mógł jeśli była by to 5:13!" - Chemik wstał, zrobił pare kroków w koło ławki drapiąc się po głowie. - "Zatem.. klne się na wszelkie Alkoholix Demonix.. że pro publico bono znajdę winowajce. Udam się najpierw na miasto, wypytam co nie co o dzień wczorajszy, a przy okazji poszukam potrzebnych składników, jeśli miałbym się nie dowiedzieć. Tak.. tak... to dobry plan." - Twarz magistra rozchmurzyła się. Powoli wyciągnął z kieszeni papierosa, trochę pomiętego, z deka nadpalonego, i zapalił go. Ciągnął dalej już na głos, co w rzeczy samej często mu się zdarzało:
-
Będe potrzebował puszkę po coli, co tu jeszcze co jeszcze na Agryppę, trochę chomiczej krwi - przerwał na chwilę.
-
Skąd ja do diaska wezmę chomika!!, nie zapowiada się dobry dzień dla naukowca. Może mysz wystarczy, potem trochę kukurydzy, spirytus, sól i co najważniejsze!, żeby wykryć ofiarę będe potrzebował ptasich oczu... psia mać. No nic. - Alojz skończył dopalać fajka i ruszył powoli w kierunku miasta, dobrze oglądając znaną mu okolicę.