Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2022, 11:13   #97
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Postanowienia zapadły, trzeba było przygotować się do drogi.

Jako że Melody trzymała się jako tako na nogach, John mógł zająć się czymś innym, czymś, co było niezbędne do dalszej podróży. A jako że mieli zmienić środek lokomocji, trzeba było skłonić wierzchowce do opuszczenia wagonu.
Zwierzaki albo miały lęk wysokości, albo też były na tyle mądre że wiedziały, iż wyskakiwanie z wagonu grozi śmiercią lub kalectwem. I nie zamierzały nawet próbować.
Gdyby to była płonąca stodoła, to zakryłoby się im oczy, na skakanie ta metoda z pewnością by nie podziałała. Przynajmniej nie tak, jak by tego chcieli ich jeźdźcy.
Kopnąć w zad konia też nie można było, bo zwierzak mógłby oddać...

W końcu groźbami, prośbami i sporą garścią przekleństw udało się...może dlatego, że Wesa miał (być może we krwi) smykałkę do koni.
I można było jechać.

* * *

W sprawie pozostawienia świadków opinia Johna się nie liczyła. Najpierw nikt nie poruszał tego tematu, a potem - było już za późno.
- Po co to było? - spytał. - Przecież to nic nie dawało. Zostali pocztowcy, został tłum pasażerów, pozostawionych na stacji. Był zawiadowca stacji. Żołnierze. Z pewnością nas nie zapomną...

Ale głupoty cofnąć się nie dało.
Pozostawało tylko modlić się, by więcej równie "mądrych" decyzji nikt nie podejmował.
 
Kerm jest offline