Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2007, 12:42   #128
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- To mnie przeraża na równi z Wami, ja po prostu nie widzę innego wyjścia, choć zabijanie noworodka kimkolwiek by nie był, napawa mnie obrzydzeniem. Myślę, że nie jestem w stanie przełamać się by to zrobić, z drugiej jednak strony to mutant. Nie wynaleziono dotąd żadnego sposobu na wyleczenie mutacji, a jeśli tej plagi nie zatrzyma się w zarodku to za kilka lat zostaną już sami mutanci na tej ziemi ( dla elfa kilka lat było rozumiane jak kilkadziesiąt przez ludzi, na to samo jednak wychodziło).
Wątpię by ktokolwiek był zdolny pomóc, gdyby istniało jakieś lekarstwo to chyba już dawno ogłoszono by to i stosowano w leczeniu.
Rozumiem Cię Chloe, Ciebie również Celachirze, jako elfowi jest mi również obca przemoc wobec niewinnych i bezbronnych. Dziecko nie zawiniło do tej pory niczym, może poza tym, że w ogóle się urodziło. Pomyślcie jednak o przyszłości. Prędzej czy później wyrośnie z tego stwór a Wasza decyzja o oszczędzeniu go, może obciążyć Was kosztem życia osób, które w przyszłości pozabija.
Nie znam się za bardzo na mutacji, podczas studiów magicznych nigdy nie był to mój ulubiony przedmiot zainteresowań a i sama nauka o nim nie była zbyt wyczerpująca, po prostu brakuje materiału do badań i danych. Wszelkie eksperymenty na mutantach są ściśle zastrzeżone i kontrolowane. Gdyby ktoś z zewnątrz dowiedział się, że mamy tu takie dziecko i do tej pory go nie zabiliśmy – w najlepszym razie grozi nam stryczek, w najgorszym śmierć na stosie…
Wracając jednak do tematu mutacji to nauce znane są jedynie sposoby powstania – jak choćby przez kontakt ze spaczeniem, oddawanie hołdu mrocznym bóstwom, prawdopodobnie choroba ta roznosi się przez kontakt i dotyk a już na pewno drogą kropelkową – przez ślinę, krew, spermę… Znane są w przybliżeniu stadia rozwoju „choroby” Alfonzo Weinerburg w swoim obszernym tomiszczu – „Mutacja choroba cywilizacyjna naszych czasów” opisał swoje badania prowadzone nad grupą mutantów. Oczywiście wszystko prowadzone było za wiedzą i zgodą ówczesnego Grafa Nulln – nie pamiętam już jak się nazywał, w każdym razie obserwowano mutantów zamkniętych w klatkach – jak szybko rozwija się choroba, jakie przybiera postacie, robiono szereg eksperymentów – nie chcę tu wchodzić w szczegóły bo są one dość drastyczne, w każdym razie ustalono , że niemal nic nie ustalono. Choroba rozwija się różnie, u jednych szybciej u innych wolniej i nie znana jest tego przyczyna. Wszyscy mutanci byli dość agresywni, choć być może to wina krat i bolesnych eksperymentów. Żaden z nch nie wyzdrowiał a ostatnie stadia choroby były ponoć tak straszne, że tak naprawdę skrócicie temu dziecku jedynie cierpienia zadając mu szybką i bezbolesną śmierć. Jeżeli wierzycie w dusze – to tak będzie dla niego lepiej, przyjdzie na świat w innym zdrowym ciele…a w tym , może jedynie skazać się na potępienie, bo świat i tak nie pozwoli mu na normalne funkcjonowanie.

Moi ziomkowie zza morza słusznie obawiają się o swoje terytoria, nie bez przyczyny odgrodzili się morzem a kontakty z ludźmi pozostają rzadkością. Może leśne elfy bardziej już oswoiły się z mutacją, ale podejrzewam, że nawet Twoi pobratymcy Celahirze nie pochwalili by takiej decyzji. Niezależnie od tego jak niewinnie i bezbronnie ten stworek wygląda nie możemy zapomnieć jak będzie wyglądał w przyszłości. Nie wiadomo w jakim stopniu mutacja objęła organy wewnętrzne w tym mózg dlatego pomimo bezbronnego wyglądu należy z nim bardzo uważać, także tulenie tego uważam za zbędne ryzyko…


Elf gdy już skończył spuścił wzrok, nie był w stanie spoglądać na mutanta, nie dla tego, że bardzo nim się brzydził, ale obawiał się, że i w nim rozpłonie jakaś iskierka uczucia. Wszystkie elfy niemal jak dzieci mają szeroko otwarte serca w szczególności na to co małe, bezbronne i niewinne a taki właśnie był malec którego trzymała Chloe...

Spojrzał jeszcze na Wolfganga - Może faktycznie Twój przyjaciel coś pomoże?... - mówił to jednak z nutką nadziei i morzem wątpliwości i rezygnacji w głosie
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 11-09-2007 o 12:47.
Eliasz jest offline