Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2022, 14:16   #59
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Roślinność regionu, a w szczególności tej wyspy zaadaptowała tak aby zmaksymalizować szansę przetrwania. Była sprężysta i nie stawiała wielkiego oporu. Ślady piechoty najłatwiej było znaleźć po odciskach jakie często zostawiali na ziemi. Flora jednak nie była tak całkiem bezużyteczna, bo zdradzała, że uprzednio zaobserwowane ślady krwi przynajmniej częściowo należały do piechoty, której śladem podążali. Po kilkunastu minutach ponownie usłyszeli krzyk z kierunku znajdującego się przed nimi. Ruiny powinny być niedaleko. Powinni dotrzeć tam w przeciągu kwadransa lub dwóch.

Marine nie zmienili tempa i nadal poruszali się z zachowaniem normalnej ostrożności. Sprawnie omijali niebezpieczne rejony dżungli, a małpy już ich nie niepokoiły. W końcu roślinność się przerzedziła i dotarli do otwartej przestrzeni, na której znajdowały się ruiny.


W samym centrum kamiennego okręgu stał Nefaryta Demnogonisa. Był nieruchomy i wyglądał jakby był pogrążony w jakimś letargu. Stwory te wyglądem przypominały swojego Pana. Miały pożółkłą skórę w wielu miejscach zszywaną lub nitowaną do mięśni. Posiadały też wiele nekrotechnicznych wszczepów, które przywracały sprawność w przegniłych kończynach.


Wokół niego stało kilka postaci na które składało się ośmiu Błogosławionych Legionistów z których połowa przypominała ubiorem Piechotę Capitolu, ale reszty nie byli w stanie zidentyfikować.


Na kamiennym podłożu leżało wiele ciał, a po smugach krwi można było domyślać się, że wszystkie były ściągnięte tutaj z innego miejsca. Część z nich była Ożywieńczymi Legionistami Algerotha, a pozostali zaginionymi piechociażami. Wyglądało jakby doszło tutaj do walki jaką Capitol przegrał. Zastanawiające jednak było to, że ofiar po stronie Legionu było zbyt dużo jak na ich umiejętności.

Jeden z Capitolczyków poruszył się i zaczął powoli czołgać się w kierunku zarośli. Wtedy to Marines dostrzegli jeszcze jedną postać, która do tej pory pochylałą aisę nad jednym z ciał. Był to Kurator. Pokręcony stwór będący wypaczeniem chirurga polowego na usługach Demnogonisa.


Kurator wolnym krokiem podszedł do uciekającego żołnierza i przybił go do podłoża swoim mieczem, a następnie wbił mu w plecy igłę jednego z nekrotechnicznych autowtryskiwaczy. Mężczyzna krzyknął z bólu, ale znieruchomiał. Spaczony medyk złapał go za nogę i zaczął ciągnąć z powrotem do środka kręgu. Krzyk ofiary nie ucichł. Wyglądał na sparaliżowanego, ale przytomnego. Nagle do uszu Marines doszedł kolejny krzyk donoszący się z jednego z budynków po prawej kamiennego placu. Ktoś był w środku.

Snajper przyjrzał się okolicy przez lunetę swojej broni.
- Oho, wiedziałem że po ostatniej misji będą problemy - mruknął McBride. Lufa jego karabinu snajperskiego wodziła w ślad za Nefaryta Demnogonisa. - Sprzątneliśmy wtedy kilku heretyków i już nam przypięli łatkę specjalistów od tej roboty. Możemy się rozstawić po kątach, ja zacznę strzelać po tych co wyglądają na ważnych, a wy zrobicie za moje wsparcie jak mnie okrążą - zaproponował rozwiązanie na tą okoliczność. Odwrót raczej nie przyszedł mu do głowy.

September zmarszczyła brwi myśląc. Po chwili wskazała na granaty i na wszystkich poza snajperem, potem na snajpera i na szefa tej imprezy z polanki. Po czym zerknęła pytająco na Ariel. Jeśli dobrze pójdzie po 2 strzałach McBrida zdążą władować po 2-3 granaty zanim tamci połapią się skąd strzelają. Christopher wyciągnął w jej kierunku dłoń z kciukiem skierowanym ku górze.

Ariel wyraźnie skinęła głową. Puknęła ręką w słuchawkę w uchu. Dając pozostałym znać ze synchronizacja przez słuchawkę. Ariel podpełzła do Chrisa i powiedziała.

- Skup się na nefarycie. Dajesz znać jak będziesz gotowy, ale nie czekaj zbyt długo.

Ariel ruszyła na swoją pozycję, przygotowując wyrzutnik granatów. Chciałą wypuścić szybko dwa strzały w gęstwinę wroga, później się zobaczy.

September także przygotowała granatnik…

Blondyn skinął głową na słowa Ariel.
- Mój strzał będzie sygnałem - odparł jej i po szybkim rozejrzeniu się za dobrą miejscówką do strzału, ostrożnie oddalił się od kobiet. Wybrał miejsce za drzewami skąd miał dobry widok na nefarytę, ale też miał za czym się osłonić.

McBride przyklęknął i wycelował w Nefarytę. Wstrzymał oddech i pociągnął za spust. Pierwszy pocisk trafił dokładnie tam gdzie chciał, wgryzając się w czaszkę nefaryty, drugi nabój wgryzł się w korpus. Chris zrobił szybką korektę, pociągnął za spust i... Pocisk zablokował się w komorze. Snajper zmełł siarczyste przekleństwo, złorzecząc na mroczną harmonię i chowając się za drzewem przeładował karabin. Nabój wyskoczył, odblokowując jego broń.

Shania i Ariel wystrzeliły ze swoich granatników po dwa granaty. Stwory Legionu odwróciły głowy w kierunku z jakich dobiegł ich głuchy odgłos wystrzałów. Ożywieńcy bezmyślnie powiedli za nimi wzrokiem nie do końca identyfikując zagrożenie. Jeden z pocisków należących do medyczki odbił się od nierównych kamieni i poturlał w kierunku jednego z ciał. Marines nie widzieli dokładnie czy był to ożywieniec czy ich piechociarz. Wybuchy nastąpiły z odstępem ułamków sekund nie pozostawiając czasu na reakcję wroga.

Odłamki zwaliły wszystkie trzy cele z nóg, ale tylko jeden pozostał nieruchomo na ziemi. Dwóch wydając z siebie gardłowe odgłosy zaczęło niemrawo podnosić się. Jeden był pozbawiony ręki, a drugi fragmentu głowy i wyrwaną dziurę w boku.

Payton nie użyła granatnika i zamiast tego posłała kilka pocisków w ożywieńców. Efektem było to, że uszkodzeni ożywieńcy opadli z powrotem na kamienie i już tam pozostali.

***

Z gardła Kuratora dobył się gardłowy krzyk połączony z warknięciem. W jego ruchach można było wyczytać złość i irytację. Patrzył na efekt eksplozji jakby ktoś zniszczył coś bardzo mu cennego. Spaczony medyk wyciągnął pistolet i zaczął strzelać. Jednak czy to ze względu na celność czy zasięg broni żaden strzał nie stanowił zagrożenia dla Marines.
Nefaryta poruszył się jakby dopiero teraz wrócił do rzeczywistości. Rzucił rozkaz w jakimś niezrozumiałym języku i ożywieńcy ruszyli w ich kierunku oddając strzały w biegu. Na szczęście wszystkie nieskuteczne.

Na głos Nefaryty zareagowało jeszcze coś co do tej pory ukrywało się w jednym z budynków. Kilka tępych, kruszących kamień, uderzeń później, na światło słoneczne wypełzł Cairath.


Jeśli ktoś szukał czegoś co mogłoby być definicją abominacji to Cairath świetnie tutaj pasował. Istota stworzona z połączenia nekrotechniki i nekrobioniki rozwijała się poprzez asymilację żywych istot, które z czasem stawały się jego częścią. Marine byli przekonani, że z tego osobnika, poza macko-podobnymi odnóżami, wystają fragmenty kończyn posiadających capitolskie umundurowanie. Posługiwał się głównie zmysłem dotyku i wyczuwał drgania w powietrzu.

Nefaryta również ruszył do przodu, ale trzymał się za linią Błogosławionych Ożywieńców. Payton krzyknęła rozdzierająco, a karabin wypadł z jej rąk. Upadła na ziemię i zwijała się w agonalnym bólu.

Christopher krótko spojrzał w kierunku Layli, zdziwiony, że cokolwiek ja zdołało trafić. Choć z tymi pieprzonymi heretykami nigdy nie było wiadomo co zrobią człowiekowi o słabej woli. Nie rozkojarzał się bardziej, tylko spojrzał na swój cel, kierując na niego lufę.
- Tylko mi się nie zacinaj - syknął do swojego karabinu i pociągnął za spust.

Nefaryta Demnogonisa skierował głowę w stronę snajpera i jakby ze spokojem czekał na efekt jego działań. Stał niewzruszenie gdy pierwszy pocisk oderwał mu spory kawał mięsa z czaszki, przeszył na wylot brzuch, a pozostałe wgryzły się w pierś i ramię.

Ariel przymierzyła do pierwszego i pociągnęła za spust siejąc krótką serią. Łuski wyskakiwały z podrygującego w jej rękach karabinu.
- Zdychać ścierwa! - wywrzeszczała dając upust emocjom - przesunęła nogę znajdując lepsze oparcie i raz za razem ściągała spust.

Pierwsza seria Ariel minęła ożywieńca o centymetry. Medyczka wzięła korektę i posłała w niego dwie kolejne. Pociski rozorały mu korpus i praktycznie wszystkie kończyny. Poważnie go uszkodziły, ale nie unieszkodliwiły. Błogosławiony Legionista upuścił broń i zaczął ciągnąć za sobą niesprawną nogę.

Pierwsza seria Shani była niemalże perfekcyjna. Wszystkie pociski trafiły ożywieńca w głowę, która pękła jak dojrzały arbuz plując krwawą miazgą dookoła. Dziewczyna zmieniła cel, ale nacisnęła spust o ułamek sekundy za szybko. Pociski wgryzły się w bark, już ostrzelanego przez Ariel, legionisty ostrzeliwując mu rękę u nasady. Nie zginął, ale teraz na pewno był dużo mniej groźny.

***

Kurator ruszył do przodu. Zatrzymał się przy jednym z ciał Capitolczyków. Po jego ruchach nadal było widać, że aż kipi ze złości. NIe mierzył, miarowo naciskał spust wysyłając pociski w kierunku Chrisa i Ariel.

Pechowy pocisk wszedł głęboko w napierśnik snajpera. To była pewna penetracja, bo zapiekło jakby ciało zostało oblane kwasem. Chris nie wiedział jak poważnie oberwał.
McBride zagryzł zęby z bólu. Heretycy nie dawali mu czasu by sprawdzić swoje rany, więc musiał z tym poczekać i może dożyć do tego momentu.

Jeden pocisk zrykoszetował od pancerza na nodze Ariel, ale drugi znalazł drogę do celu na łączeniu płyt. Medyczka w znała w teorii pociski demnogonisa, ale w praktyce jeszcze żadnym nie oberwała. Do tej pory. Rana piekła jak toksyna lub silna infekcja.

Cairath jakby kierował się odgłosami walki. Pełzł szybko do przodu wymacując sobie drogę długimi odnóżami. Zbliżał się szybko. Za cel obrał najbliższego przeciwnika, którym był McBride. Snajper kątem oka zauważył zbliżającą się mackę.

Atak był nieprecyzyjny. Jakby Cairath korygował uderzenie w ostatniej chwili, które ledwo musnęło żołnierza. Jednak chrupnięcie pancerza i cios, który wydusił powietrze z jego płuc i prawie powalił na ziemię mówiły, że miał cholerne szczęście.

Ożywieńcy parli bezmyślnie do przodu cały czas zalewając wrogów seriami. Zabłąkany pocisk zrykoszetował od napierśnika Shani. Ariel miała o wiele mniej szczęścia. Jedna z kul szarżującego na nią ożywieńca przebiła pancerz, a dziewczyna poczuła metal zagłębiający się w jej ciało.

 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 11-06-2022 o 08:46.
Raga jest offline