Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2022, 20:26   #6
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Marco Negri nie urodził się w Remas, lecz przebywał w tym mieście tak długo, że znał je lepiej, niż większość rodowitych jego mieszańców. No ale nie da się ukryć - profesja, jaką się parał, miała wiele wymagań. Trzeba było wiedzieć, gdzie kogo znaleźć, ale i wiedzieć, gdzie się schować przed tymi, których unikać należało. Wszak nie można było sprowadzać kłopotów na młodą wdówkę, która nie dość, że za niewielką opłatą użyczyła mu dachu nad głową i zadbała o wikt i opierunek, to czasami (już bez opłat) umilała mu - ku zadowoleniu obu stron - noce.
Te noce, których nie spędzał w jakiejś karczmie, w ramionach jakiejś panienki "Pod Różą", czy też "w pracy".
A pracował w różnych porach dnia czy nocy i żadnej pracy się nie bał. Z drugiej strony... to, co zlecili mu (i nie tylko jemu) bracia Fontaniere, zdecydowanie nie było w jego stylu. Kradzieżami w swym życiu w zasadzie się nie zajmował. W zasadzie, bo co innego obszukać leżącego i opróżnić mu kieszenie, a co innego dostać się strzeżonego pomieszczenia, zabrać coś, a potem ulotnić się niepostrzeżenie.
Chyba był głupcem, gdy się zgodził na te robotę, a może błysk stosu złota zaćmił mu rozum i odebrał rozsądek... Cokolwiek to było, to wpakował się w niezłą kabałę i pozostawało tylko robić dobrą minę do złej gry.
Robił więc , spacerując między innymi gośćmi (z których znaczną część znał z widzenia, acz nie osobiście), ubranymi w podobne (zdecydowanie niewygodne) stroje i częstował się różnymi egzotycznymi potrawami i popijał wino, które co prawda najmocniejsze nie było, ale całkiem, całkiem smaczne.
Wymieniając uprzejme ukłony i nic nie znaczące uwagi zastanawiał się nad sposobem odwrócenia uwagi strażników, pilnujących przejścia do 'zakazanych' rewirów rezydencji.
Jak na razie nie przychodziło mu do głowy nic, co nie skłoniłoby gospodarza do wyrzucenia go na zbity pysk. Co gorsza - raczej nie zmieniłoby to sytuacji, bo strażnicy pewnie i tak by się nie ruszyli.
Czyli pozostawało mu czekać na to, co wymyślą inni i wspomóc ich w miarę możliwości.
 
Kerm jest offline