Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2022, 16:59   #4
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację


Słowne przepychanki kultystów analizował mężczyzna w piątej dekadzie życia, zapewne niegdyś o włosach ciemnoblond, jakie pożegnał wraz z nadejściem szarości przywołanej skradającymi się latami żywota. Owa szarość mogła także kojarzyć się z oprószeniem włosów popiołem wianym podmuchem wiatru z gorejącego płomieniem stosu. Ni jasność myśli, ni fizyczna sprawność nie chciała jeszcze porzucać postawnego człowieka, a jednak w jego spojrzeniu czaiło się zgorzknienie. Ciężko było się dziwić, jako że jeszcze niedawno nie ukrywał szlachetnego pochodzenia oraz cieszył się statusem zguby oczekującej prawdziwych (w najlepszym wypadku) winnych konszachtów z Chaosem w każdej postaci. Wzbudzał strach samą obecnością, możliwością zwrócenia swojej uwagi na biednego obywatela Imperium, który nawet nieświadomie wszedł w kontakt z plugawym słowem gubiącym nieśmiertelną duszę.
A Heinrich von Achterberg nie był znany z litościwej natury... jak i z litości wobec winnych nie byli znani inni Łowcy Czarownic. Różnica była, iż Heinrich mógłby przymknąć oko, jeżeli to służyłoby jego interesom w większym obrazie.

Ironicznie jawiło się, iż ten cięty na Magów niepodążających prawami i parających się magią chaosu, od półtora miesiąca sam pojawiał się w szeregach kultystów, a wedle słów Łasicy najbardziej chciał skontaktować z tymi, na których tak polował. Wręcz dało się zauważyć w jego zachowaniu usilnie skrywane nutki desperacji.
Tajemnicą nie pozostało długo, iż sam Heinrich przywitał w sobie mutację. Nie chwalił się, nie zaprzeczał, a jakakolwiek była - nie ujawniła się w miejscu, jakiego ukryć nie można, jednak nie śpieszno mu było zaspokoić ciekawości innych.

Pojawianie się na zborach jawiło się Heinrichowi odrealnione. Ciągle cierpiał to okropne uczucie, jakby leżały jego czyny w sprzeczności z całym poprzednim życiem, a w tym i z nim samym, jednocześnie uważając je za całkowicie sensowne i uzasadnione. Co innego miał zrobić? Popełnić samobójstwo? Czy ogniem powinni zakończyć jego żywot? Wiedział, iż na nic poza szybką śmiercią liczyć nie mógł od dawnych kamratów. Stał się nagle tym, z czym walczyli, czego mieli nienawidzić.
I był teraz tym, czego sam nienawidzić powinien...

Patrząc na Mergę, wciąż głęboko w myślach krążył mu pogłos snów, jakie zaprowadziły go w objęcia kultu. Wcześniej uważał takie za objaw spaczenia, kierował na stos tych, którzy je miewali. Nie mylił się w tym, choć...

Ech, to już nie było takie proste.

Przemowa Starszego ruszyła w Heinrichu nutę, jakiej wolał nigdy nie usłyszeć. Starał się tłumić ją zgorzkniałością spowodowaną sytuacją. Sprzeczności, w jakie go wcisnął los, stawały się nie do wypłynięcia z nich nieważne, jakimi gimnastykami umysłowymi chciał to wszystko uzasadnić, a słowa Starszego tylko głębiej wpychały w toń zwątpienia we własne przekonania. Reakcje kultystów także nie pomagały w wypłynięciu na górę.
Heinrich musiał przyznać przed samym sobą, iż stare życie zamknęło swe bramy przed nim. Teraz znalazł się tutaj, pośród innych wzgardzonych i choć nigdy by się tego nie spodziewał - zaczynał czuć się na miejscu.

Słowa o wyprawie nie zrobiły takiego zamieszania u byłego Łowcy Czarownic, co u kultystów z większym stażem. Wspomnienie poszukiwania artefaktów połączyło się w umyśle z informacjami, do jakich dotarł podczas swojej działalności najemniczej w mieście.

- Najemnicy są zbierani. - rozbrzmiał głos Heinricha twardy z natury i wyprany z emocji - Selekcjonują ich uważnie, nie chcąc brać kogokolwiek, byle oszczędzić grosza. - nowy nabytek kultu przesunął wzrokiem po zgromadzonych - Każdego niesprawdzonego nie przyjmie pracodawca, więc do nich się nie zbliżyłem dostatecznie.
Oparł łokcie na stole, krzyżując spojrzenie z Łasicą.
- Pracodawca się nie pojawił, a jedynie osoba zachęcająca odpowiednich najemników. Możliwie wybór już został ustalony. Nawet wasze kuperki nie zadziałają, gdy główny kogut poza kurnikiem. - wrócił spojrzenie na wszystkich.
- Cokolwiek jest dla nich, owiane zostało tajemnicą. Ktokolwiek potrzebuje tych ludzi, nie jest skory pokazać się wprost. Jedynie krążą plotki, że wybrani zostali wysłani poza miasto. Czemu tylko plotki? Ponieważ jeszcze nie powrócili, zostawiając ludzi tylko z niezaspokojoną ciekawością i gorzkim smakiem umknięcia pieniądza sprzed nosa. - uśmiechnął się półgębkiem bez radości - A opłacający zachęcił sowicie. Zależy mu bardziej niż na złocie, więc albo ma go w bród, albo cel jest tak istotny, że przewyższa wizję głodu.
- Sądzę, że nie możemy się skupiać na jedynie najbardziej oczywistych miejscach do poszukiwań. Ewidentna odpowiedź może być mylna. Nie wpadnijmy w pułapkę naszych własnych przekonań. Pamiętajmy też w poszukiwaniach... - spojrzał w przestrzeń - ...nie tylko my możemy być zainteresowani.

 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 15-06-2022 o 07:27.
Zell jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem