Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2022, 22:48   #9
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Ku swojemu zdziwieniu, muszę się zgodzić z przedmówcą.

W sesjach na żywo, nigdy, ale to nigdy, to nie miałem takiej sytuacji, że ktoś się poskarżył na zbyt brutalną narrację, przekroczenie granic lub psychiczny dyskomfort.
Zwolennicy RPG-owego BHP, powiedzą pewnie, że to dla tego, że ofiary przemocy bały się się odezwać, by nie wyjść na słabeuszy.

Nawet jeśli tak, to miało to same zalety. Przynajmniej dla mnie.

W sesjach online, ludzie są dużo bardziej, ale to dużo bardziej delikutaśni.
Dlaczego? Przyznam, że nie znam odpowiedzi na to pytanie. Mimo, że mam swoją teorię na ten temat.

Może warto po tym pogadać.



Jak ktoś zgłasza się do sesji horroru, to niejako z automatu godzi się na to, że jego postać będzie doświadczać nieprzyjemnych przeżyć. Jak ktoś chce doświadczyć idylli, gra w MyLittlePony, a nie płacze, że w ZC, czy Kulcie jego postać została zabita, zgwałcona, lub torturowana.

Jak ktoś nie umie oddzielić gry od rzeczywistości, to ma spory problem.
Jak ktoś nie umie, odejść od stołu, gdy gra narusza jego poczucie przyzwoitości, norm etycznych lub wytrzymałości psychicznej, to ma spory problem.
I takie same problemy będzie miał, gdy realne życie postanowi go kopnąć w cztery litery.

RPG, to nie tylko towarzyska rozgrywka dla nerdów. Nie tylko para artystyczna działalność dla niespełnionych pisarzy i twórców. To także swego rodzaju symulacja realnych sytuacji, które pozwalają nam trenować i szkolić się, by nabyć odporności w realnym życiu.

Aby moja wypowiedź była bardziej realna i wiarygodna, przytoczę pewien przykład z mojej kariery MG.

Dawno temu miałem w grupie gracza, który był ŚJ (Świadkiem Jehowy). Dla nich udział w tego typu rozgrywce z miejsca był traktowany, jako udział w pogańskich rytuałach i uznawany za przejaw herezji, co wiązało się z tym, że można było ich usunąć ze wspólnoty. Gdyby ktoś nie wiedział, to dla ŚJ nie ma nic gorszego.

Człowiek ten przed rozpoczęciem sesje pogadał ze mną szczerze, jak to wygląda z jego perspektywy. Powiedział, czego się boi. Między innymi wymienił, jako szkodliwe i zakazane przyzywanie demonów do pomocy i ataki na jednoosobowego boga.

Powiedziałem mu szczerze, że będę unikał odniesień do jakiejkolwiek realniej religii i wszystko będzie toczyć się w fikcyjnym świecie fantazji i że nie ma się czego obawiać.
Wspomnę tylko, że graliśmy w Planescape'a.

Dość powiedzieć, że po kilku spotkaniach, człowiek ten nie miał żadnych obiekcji, ani dylematów moralnych, by przyzywać demony, by ożywić członków swojej ekipy. Baaa..., nawet został liderem sekty, która wiodła prym wśród miejscowych wieśniaków. Jego doświadczenie, jako Starszego Zboru, czy jak to się tam nazywała jego funkcja, bardzo mu w tym pomogły.

Zbałamuciłem go? Być może.
A może jednak był to jego świadomy wybór.
Nie mnie to oceniać.

Fakt jednak pozostaje faktem, że kilka lat później odwiedził mnie i powiedział mi, że dzięki mnie i naszym sesją rpg, wyrwał się z sideł sekty.

To mój największy rpgowy sukces.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem