Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2022, 17:21   #100
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Trzask rozłupywanego drewna odbijał się od wzmacnianych metalem ścian wagonu towarowego. Łom podważał zbite z desek skrzynie wypełnione towarem, odkrywając co i rusz to nowe skarby. Eufemistycznie niestety mówiąc, skarbami nie były, ale niemal obowiązkiem było choćby zajrzeć do środka, bo w obecnej sytuacji najbliższe miasto lub inny skrawek cywilizacji mógł być chwilowo niedostępny, a na nadmiar środków nie cierpieli.

Dwa szybkie strzały z rewolweru. Potem kolejne dwa. Rewolwerowiec nadstawił uszu, potem wyjrzał z wagonu aby sprawdzić kto strzelał i dlaczego.
Widok dwóch zabitych maszynistów nie zdziwił Jamesa. Obstawiał, że ktoś się nimi zajmie, choć gdyby robił zakłady z kimkolwiek, przegrałby, bo na pewno nie obstawiałby Melody.
- To nie było potrzebne - mruknął bardziej do siebie. Po pierwsze, maszyniści mogli się jeszcze przydać. Tym bardziej, że chwilę później Wesa wpadł na niezły pomysł aby puścić pusty pociąg przodem, w kierunku Saliny. W tym kontekście zachowanie maszynistów przy życiu byłoby wskazane. Ale cóż, wyszło jak wyszło.
Po drugie, maszyniści wciąż byli skuci kajdankami i w tej chwili zwisali z lokomotywy, spięci niczym syjamskie bliźniaki. Fakt, że James mógłby użyć noża i odciąć im ręce w nadgarstkach, aby odzyskać kajdanki i nawet przeszło mu to przez myśl, ale spasował. Czasu na taką koronkową robotę nie było, bo przewagę czasową, którą udało się jakimś trafem uzyskać szkoda było marnować na coś tak mało istotnego jak kajdanki. Gato miał drugie, więc James spasował z nożem.

Aby nie marnować czasu, intensywnie pracował wiec łomem, odsłaniając kolejne skrzynie. Większość na które trafił wypełnione ciuchami. Najróżniejszymi.
Od męskich spodni, po falbaniaste kobiece suknie i gorsety, niechybnie zawartość jakiegoś sklepu odzieżowego, co w praktyce oznaczało, że ani to sensownie dało się spieniężyć, ani wykorzystać. James mógł co najwyżej wybrać sobie całkiem dobry, pasujący na jego szerokie barki prochowiec i nowy, czarny kapelusz. I nieźle się nadziwić patrząc na te powzmacniane drutami kobiece wynalazki.

- Niezły plan, ale obawiam się, że niewiele poradzę - skomentował pomysł Wesy.
Nie, aby nie chciał. Wszedł na chwilę do lokomotywy, nawet próbował poprzestawiać dźwignię hamulca na głównej listwie, i otworzyć przepustnicę, ale najwyraźniej martwi maszyniści musieli otworzyć jakiś zawór, bo większość zegarów leżała na zielonych polach i niewiele robiła sobie z wysiłków Jamesa. Rewolwerowiec, wychowany w czarnym kraju, w którym maszyny parowe były na równi popularne co konne bryczki wiedział, że maszyna nie ruszy, bo brakuje jej ciśnienia. Z jakiego powodu, tego rewolwerowiec już nie wiedział, bo musiałby zapytać maszynisty. A ten wisiał właśnie z przestrzelonym serduchem i niewątpliwie odpowiedzieć wyczerpująco Jamesowi nie mógł.
“Jakiś zawór…ale który?” James poprawił nowy, czarny kapelusz na głowie patrząc na kilkanaście pokręteł do różnych zaworów i co najmniej tyle samo zegarów
- Jebać to. Nie ruszy - wzruszył ramionami i poszedł po konia.

Nie zamierzał się przejmować, bo i nie było tutaj wielkiej filozofii. Nie znasz się na zaworach, nie dotykasz. Nie znasz się na medycynie, słuchasz doktora. Nie znasz się na indianach, jedziesz za indianinem.
Tak się składało, że jeden właśnie zamierzał ich poprowadzić. Rewolwerowiec kiwnął głową, i prowadząc za uzdę konia Gato, wyładowanego zrabowanym z pociągu szpejem, popędził swojego do raźnego stępa.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline