Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2022, 08:29   #60
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
“Najpierw trzeba pozbyć się najbliższego zagrożenia.” Przemknęło przez myśl September i prawie z przyłożenia strzeliła ożywieńcowi w łeb…

Shania zrobiła to praktycznie odruchowo. Broń podniesiona do oka wypaliła najpierw w jednego ożywieńca a potem w drugiego. Z obu głów została tylko miazga.

Nefaryta widząc odsłoniętego przeciwnika strzelił do dziewczyny ze swojej plugawej broni. Shania oczami wyobraźni widziała już swój koenic na tym zadupiu. Jednak jej pancerz Free Marine tym razem postanowił uratować jej życie. Efektem ostrzału nefaryty były tylko dwa draśnięcia, które jednak zaczynały niemiłosiernie piec.

Kurator stojący na najdalszej pozycji zbliżył się dzierżąc miecz o ostrzu rdzawego koloru przyozdobionego resztkami gnijącego mięsa. Jego ciało było napięte i sapał wcale nie ze zmęczenia. Czekał i nie angażował się na razie w starcie.

Ariel odrzuciła karabin sięgając po miecz cięła pierwszego przez paskudny łeb z okrzykiem.
- A niech was CHUUUUUJ!!

Medyczka skupiła całą swoją złość na pierwszym legioniście jaki zbliżył się na odległość zwarcia. Cięła poziomo. Ostrze nie natrafiło na żadną przeszkodę i wyszło z drugiej strony. Ożywieniec zachwiał się, po czym górna część jego korpusu upadła na ziemię.

Poharatany uprzednio serią z karabinu przeciwnik Ariel zbliżył się do niej na odległość walki wręcz. Najpierw wykonał ruch jakby chciał ją zaatakować kończyną której już nie posiadał, a przed kolejnymi atakami medyczka uchyliła się bez jakiegokolwiek wysiłku.
Leżący na ziemi kadłub ożywieńca jednak nie dawał za wygraną i próbował uczepić się jej rannej nogi. Drapiąc chaotycznie zdołał ją tylko lekko drasnąć. Mimo wszystko rany zadane pazurami momentalnie zaczęły palić.

Chris pchnął Punisherem prosto w pierś ożywieńca. Normalny przeciwnik zginąłby na miejscu, ale nie Legionista Demnogonisa. Blondyn wyszarpnął miecz i ciął poziomo tym razem oddzielając jego głowę od reszty ciała. Skulił się pod nadlatują macką i odbiegł w głąb dżungli. Cairath momentalnie wyczuł jego ruch i podążył za nim.

Pomiot Demnogonisa nie był szybszy od snajpera, ale ten zmarnował sporo czasu wykańczając Błogosławionego Legionistę. Cairath doskoczył i zamachnął się odnóżem w żołnierza. Chris odwrócił się w ostatniej chwili by zobaczyć zbliżającą się mackę, która uderzyła go prosto w brzuch. Pancerz ponownie chrupnął i jakby stał się nieco luźniejszy. Musiało puścić jedno z mocowań. Ból wywołany uderzeniem był tak silny, że snajper zaczął podejrzewać, że odgłos jaki usłyszał mógł pochodzić również z wnętrza jego ciała.

Payton zaczęła się podnosić i sięgnęła po upuszczoną broń, ale znowu krzyknęła rozdzierająco i opadła na ziemię. Zachowywała się jakby płonęła żywcem, ale na jej ciele nie było żadnych oznak obrażeń.

Ożywieniec stojący nad Laylą zamachnął się kilkukrotnie pazurzastą, zmutowaną łapą. Pierwszy cios zazgrzytał o naramiennik, drugi rozorał jej szyję. Jasna krew chlusnęła obficie na okoliczną roślinność. Trzeci cios miał ją pozbawić głowy, ale konwulsje Payton nie ustąpiły. Z jednej strony uratowały jej chwilowo zycie, a z drugiej przyspieszały wykrwawianie się.

***

Ariel zbryzgana czarną gęstą juchą, miecz wyszarpał z trzewi truposza czarne, na wpół przegniłe festony jelit. Dookoło rozszedł się przerażający smród. Ariel jednak wykorzystując impet pierwszego cięcia ujęła rękojeść w obie dłonie i pchnęła z całej siły celując w oko kolejnego błogosławionego sukinsyna.

Ranny legionista nawet nie zwrócił uwagi gdy otrze zbliżało się w jego kierunku, a była to rzecz która właśnie zakończyła jego marny żywot.

Nadziany jak melon legionista upadł bezwładnie na kolana. Ariel oparła but na jego ramieniu i z paskudnym plaśnięciem wyrwała miecz, jeszcze bardziej rozchlapując śmierdzącą juchę dookoła. Rozglądała się teraz opanowawszy furię. Oceniając komu trzeba pomóc w pierwszej kolejności.

W czasie walki widziała odbiegającego na południe Chrisa za którym w pogoń rzucił się Cairath. Z powodu gęstej roślinności nie miała pojęcia odnośnie przebiegu tej potyczki.
Odpędzając się od, nie dającego za wygraną, przepołowionego ożywieńca zerknęła w lewo. Dostrzegła Shanię, która w jej ocenie, bez większego wysiłku dawała sobie radę. Za nią w zaroślach coś zajadle walczyło. Według ustalonej formacji była tam Payton, która nie reagowała na próby jej wywołania.

Kurator widząc, że prawie wszystkie jego obiekty zostały unieszkodliwione zdecydował ruszyć się do ataku. Zaszarżował na najbliższego przeciwnika jakbym była medyczka. Trzykrotnie zamachnął się na nią mieczem. Dwa cięcia dotkliwie zraniły ją w brzuch, a trzecie drasnęło w udo.

September wycelowała w ożywieńca pochylającego się nad ciałem Payton i posłała w jego kierunku krótką serię. Kule rozorały bark i głowę napastnika, który padł na Laylę i znieruchomiał. Zaraz potem odwróciła się i strzeliła w nefarytę. Zbyt się pospieszyła i źle oceniła dystans. Seria weszła w korpus zamiast głowę. Sługusy Demnogonisa były często niewrażliwe na ból więc ciężko było stwierdzić czy atak wyrządził mu jakieś szkody.

Nefaryta ponownie obrał ją na cel i zrewanżował się strzałami ze swojej broni. Shania znowu poczuła się szczęściarą. Tylko jeden z pocisków rozorał jej lewy biceps, a reszta została zatrzymana przez pancerz. Mogło być znacznie gorzej.

Chris odbiegł po skosie, w kierunku kamiennego kręgu, ale zatrzymał się nim wyszedł poza linię lasu. Następnie wycelował ze swojej snajperki w Nefarytę. Zanim podniósł broń zerknął na magazynek. Ostatni pocisk. Wymierzył i w momencie kiedy naciskał spust przeszył go ból w miejscu gdzie trafił go Cairath. Lufa minimalnie opadła w dół, a pocisk trafił nefarytę w korpus zamiast głowę.

Zgodnie z przewidywaniami pomiot Demnogonisa ruszył za snajperem. Blondyn usłyszał szelest za sobą i odwrócił się gotowy na atak. Dwie macki uderzyły w snajpera, ale ten w ostatniej chwili zdecydował, że zaufa swojemu pancerzowi i przyjmie ataki i przejdzie do kontrataku.

Opancerzenie na szczęście wytrzymało. Blondyn dobył miecza i ciął z całej siły.
Celował tam gdzie wydawało mu się, że znajduje się głowa stwora i jego cios trafił tam gdzie planował. Ciało Cairatha było twarde i żylaste. Ostrze weszło głęboko, ale nie spowodowało spektakularnych efektów.

***

September zacisnęła zęby wiedząc, że szczęście nie będzie trwało wiecznie i ponownie wycelowała w głowę nefaryty.

Wszystko ją piekło. Miała nadzieję, że pociski Demnogonisa nie wywołają żadnych stałych efektów. Pierwsza seria okazała się nieskuteczna. Rykoszet od blachy zanitowanej na piersi nefaryty i pudło. Starała się zignorować wszystko dookoła wymierzyła ponownie i nacisnęła spust. Błysk od jakiejś metalowej części czaszki, ale inny pocisk trafił w oko Nefaryty. September nie była pewna czy to wystarczyło. Sekundy niepewności. W końcu bestia zachwiała się i padła na brzuch. Przestała się poruszać.

Ariel wiedziała, że ta walka może być już zbyt trudna dla ich ograniczonego oddziału
- September pomóż Pyton i wycofujcie się! Ja ich zatrzymam ile dam rady! - krzyknęła unosząc z trudem drgający w ręce miecz. Cięła kuratora.

Mimo ran ostrze Ariel precyzyjnie zbliżało się do głowy Kuratora, ale ten w ostatniej chwili odbił je swoim mieczem. Medyczka próbowała ponowić atak i uderzyć niżej, ale jej przeciwnik zszedł z linii ciosu. Twarz plugawego medyka Demnogonisa była pozbawiona skóry. Usta z zębami nieprzykrytymi wargami wyglądały jakby były wykrzywione w permanentnym sadystycznym uśmiechu, a w jego oczach można było wyczytać satysfakcję.

Kurator zatrzymał się na chwilę, groteskowy uśmiech jakby się poszerzył, a Ariel nagle zalała ciemność. Jej oczy odmówiły posłuszeństwa. Po prostu oślepła. Przez chwilę nie działo się kompletnie nic. Jej uszu dobiegł cichy, gardłowy chichot, a zaraz potem poczuła przeszywający ból w okolicy brzucha i piersi. Pamiętała jeszcze upadek i dotyk roślinności na ciele nie zasłoniętym pancerzem, a potem już nic.

McBride skupił się na mackostworze, licząc że dziewczyny na ten czas wytrzymają i zajmą się resztą przeciwników. Z mieczem w ręku nie kombinował tylko w klasycznym stylu planował zwalczyć abominację.

Pierwszy cios Chrisa był wymierzony prosto w głowę Cairatha, ale wszeobecne odnóża spowodowały, że ostrze zostało zbite i ześlizgnęło się po ohydnej różowej skórze stwora. Drugie cięcie było skierowane w część jaka właśnie próbowała go zaatakować.

Pomiot Demnogonisa odpowiedział atakiem trzech macek. Pierwsza uderzyła z takim impetem, że agresor najwyraźniej stracił równowagę. Podparł się dolnymi odnóżami obrócił i zaatakował jeszcze raz. Chris usiłował uniknąć ciosu, ale solidnie oberwał w rękę. Ból był okropny. Prawdopodobnie pęknięta kość.

Chris zacisnął zęby, złapał w lewą dłoń wysuwającego się z niesprawnej ręki Punishera i zaatakował dwukrotnie. Pierwsze cięcie dotkliwie zraniło jedną z macek, a kolejne weszło głęboko w środkową część cielska potwora.
Snajper stwierdził jedną rzecz. W miarę ataków Cairath tracił rezon. Stawał się mniej agresywny, a macki atakowały bardziej zachowawczo. Być może ta istota Demnogonisa nie była tak odporna na ból jak inne.
 

Ostatnio edytowane przez Mike : 13-06-2022 o 09:46.
Mike jest offline