Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2022, 11:55   #48
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Joresk pomagał Valenae w opatrywaniu rannych towarzyszy, cały czas odmawiając modlitwy do Ragathiela niczym jakieś mantry. Jego patron nie pozostawał głuchy na modły i czyny mężczyzny, udzielając mu kolejnych błogosławieństw pozwalających na szybsze leczenie ran. Przeszukiwanie zwłok, chociaż niewątpliwe pożyteczne, wolał pozostawić póki co innym, sam prędzej skupiłby się na spaleniu tych plugastw.

To, co zobaczyli wewnątrz baraku sprawiło, że paladyn wyrzucił z siebie stek przekleństw niezbyt pasujący do jego dotąd spokojnego zachowania. Zacisnął dłonie na drzewcu faucharda, aż zbielały mu knykcie.
- Będziemy musieli zapewnić tym biedakom pochówek - stwierdził, patrząc na resztki ofiar strachuna. Potrzebował chwili, żeby przełamać się przed przeszukiwaniem pomieszczenia, ale wytłumaczył sobie, że w ten sposób przynajmniej śmierć tych osób nie pójdzie na marne.

W audytorium przyklękł nad poniszczonymi księgami, szczególnie zainteresowany tymi związanymi z Rozgórzem oraz tomem o konserwacji oręża. Miał cichą nadzieję, że przynajmniej część z nich będzie jeszcze do odratowania. Przeglądnięte przez Joreska księgi były w fatalnym stanie: niektóre strony wyrwano, a pozostałe strony i okładki były przesiąknięte wilgocią. Pomimo wątpliwej jakości doznania wertowania lepkich i obrzydliwych kartek, paladyn był w stanie na szybko przejrzeć parę z nich i rozeznać się w ich zawartości.
Tomiszcze traktujące o najlepszych praktykach konserwacji oręża było napisane oschłym językiem, które niemal w urzędniczym znudzeniu prezentowało różne kombinacje procesów potrzebnych do utrzymania różnych rodzajów broni w jak najlepszym stanie. Obok zestawień typów broni - buław, krótkich i długich mieczy, berdyszów i nadziaków, były także tabele z przepisami na wytwarzanie najlepszych mieszanek czyścideł, których częstą bazą była oliwa. Autor z rozrzewnieniem wypisywał długie listy specyfików, które można było używać do konserwacji głowni, jelca i klingi mieczy i temu podobnych. Choć paladyn usłyszał już co nieco o konserwacji broni za czasów, kiedy był w armii, to stwierdził, że parę wskazówek z obszernej księgi było co najmniej wartościowe i pozwoliłoby mu lepiej naprawiać tarcze i pancerz, zaś parę wskazówek co do ostrzenia miecza mogłoby ulepszyć jego półtorak. Wymagałoby to jednak dłuższej lektury, na którą nie miał czasu teraz, dlatego ostrożnie schował księgę do plecaka.
Pozostałe tomy - mniej opasłe, choć pisane podobnie powściągliwym tonem - rozprawiały o paru incydentach w historii Rozgórza, jeszcze za czasów, kiedy Altaerein nie była pustym wrakiem, a znaczącą w okolicy warownią. Według księgi, Rycerze Piekieł ustanowili cytadelę jako punkt szlaku, po którym podróżowały karawany do formującej się sfery wpływów w Varisii. Dzieła historyczne były długie i prezentowały punkt widzenia raczej stronniczo, niekiedy wdając się w wywody filozoficzne na temat egzekwowania prawa Asmodeusza w tej części Isger.
Jedno z opisanych zdarzeń zapadło Joreskowi w pamięć - był to opis jednej z rebelii w roku 4650, którą rozpętali bandyci próbujący walczyć o swoją strefę wpływów w Rozgórzu. Rebelia została ostatecznie rozgromiona po dwóch znaczących potyczkach w Karmazynowym Lesie, zaś pozostali i podejrzani o współudział - wyrżnięci co do jednego, czego kronikarz doliczył się nieco ponad trzech setek.
“...tedy też brano się wieszania mężów, kobiet i dzieci, bowiem jeśli tylko padło podejrzenie złamania Dyscyplin Asmodeusza, wiadomo było, że ziarno było na zawsze stracone wobec prawa Czarnego Księcia. Maraliktor kazał zaprowadzić skazańców na miejsce zwane Twardym Zrębem w Karmazynowym Lesie, gdzie też egzekucji dokonano, zaś zwłoki oznaczono sigilem Czarnego Księcia na znak pomsty wobec Prawa” - pisał kronikarz. Joresk skrzywił się z obrzydzeniem i rzucił tom z powrotem na ziemę, by dalej gnił, po czym zajął się oglądaniem reszty audytorium. Sięgając po porzuconą broszkę Zakonu Szponów, usłyszał jakiś daleki krzyk. Od razu zerwał się na nogi i trzymając fauchard w gotowości, ruszył w stronę źródła dźwięków. Ktoś się o coś kłócił, i chociaż nie rozumiał słów, jeden z głosów wydawał się Joreskowi dziwnie znajomy…

Gdy wypadli za bramę, skoczył od razu na schody, w ostatniej chwili zatrzymując się przed pionową wyrwą. Rozejrzał się szybko, mrużąc oczy od nagłego wybiegnięcia na światło. Wyglądało to tak, jakby dziedziniec zmienił się w istne bagno, nawet z właściwymi mu potworami - to chyba był ten cały smok, którego tak bał się Fico. Joresk może i nie znał się na takich stworach, ale jak dla niego smoki powinny mieć skrzydła, i być znacznie większe. To coś raczej nim nie było, ale pewnie i tak stanowiło duże zagrożenie, a patrząc na drugiego jaszczura pod gruzami, pewnie było też w kiepskim nastroju…

Nie ono było jednak źródłem krzyków, które ich tutaj sprowadziły. Gdy paladyn podniósł wzrok i przyjrzał się scenie na blankach, otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Głos był znajomy, ale teraz miał pewność, tą twarz rozpoznałby wszędzie. Dobrze pamiętał dzień, w którym przez ignorancję, lenistwo i chciwość jednego człowieka stracili dwóch ludzi, dwóch dobrych towarzyszy z oddziału, a niewiele brakowało, by zginęło ich więcej. Nie miał pojęcia, jakie koneksje czy pieniądze sprawiły, że Aatos wyłgał się jedynie zwolnieniem z armii, ale to nie miało teraz znaczenia. Ta szuja znowu narażała czyjeś życie dla własnego zysku - tym razem Joresk nie miał zamiaru pozwolić mu się wywinąć.
- AATOS! - ryknął gniewnie - Zostaw ich, skurwysynu! - wrzasnął, gotując się do zeskoczenia na dziedziniec. Gdy tamten zniknął wewnątrz baszty, paladyn warknął gniewnie - Wracaj tu, tchórzu! - krzyknął, po czym odwrócił się do towarzyszy.
- Idę za nimi. Trzymajcie się za mną, niech to coś ruszy na mnie pierwszego, dopiero potem atakujcie - mówiąc, sięgnął po przypasany miecz półtoraręczny i poprawił puklerz przypięty do ramienia - Lavena, Gobelin, zostańcie na górze i trzymajcie dystans - jego ton był ostry i nieznoszący sprzeciwu, jak u rasowego sierżanta.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 18-06-2022 o 14:53.
Sindarin jest offline