Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2022, 20:54   #94
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Ja tu poczekam - powiedział Peter. Westchnął. - Chyba powinienem porozmawiać z Hannah - dodał. Ochota, by "Lilly" utopić w kiblu już mu minęła.
- Z nałogu też leczysz? - zwrócił się do Amelii. Młodziutka dziewczyna pokręciła jednak przecząco głową.
- Ale mamy kogoś, kto może chyba i na to poradzić… - Powiedziała po chwili.
- Może Hannah się uda... - Upił łyk herbaty, skinął z uznaniem głową. - Całe jezioro jest i wasze? - zwrócił się do Lucy, zmieniając temat.
- I nie tylko ono… ale o tym później. Wyciągaj ją z kibelka, i jedziemy dalej - Odparła kowbojka, kiwając głową w kierunku łazienki.
Peter odstawił niedopitą herbatę i ruszył w stronę drzwi, za którymi schroniła się dziewczyna
Zastukał.
- Hannah? Chodź, czekolada stygnie... - powiedział.
- Ja nie chciałam… buuhuu… ja nie wiedziałam… buuuhhh… - Chudzina za drzwiami dalej ryczała na całego.
- Rozumiem... - Peter usiłował być przekonujący. - Wszyscy cię rozumieją - dodał, być może mijając się z prawdą. - Nikt nie będzie na ciebie krzyczeć... No chodź już... I nie rycz, bo się rozpuścisz...
- May mnie nienawidzi… buuuhuuu… ja nie chciałam… buuu…
- Przejdzie jej - zapewnił ją Peter. - Była w szoku i gadała, co jej ślina na język przyniosła - dodał. - Ona wcale tak nie myśli - stwierdził z udawaną pewnością. - Przecież nie zrobiłaś tego specjalnie - podkreślił. Z wnętrza łazienki dobiegło zaś niezrozumiałe, ciche lamentowanie? Marudzenie?
- Bszrzsz… brz… - I w końcu szczęknął mechanizm w drzwiach, ale te nadal były przymknięte.
Peter chwycił za klamkę i spróbował otworzyć drzwi, no i wszedł do łazienki. Hannah siedziała na zamkniętym kibelku, z głową opuszczoną lekko w dół, i masą włosów, przesłaniających jej twarz. Trochę jeszcze pochlipywała, a jej rączki, złączone dłońmi, a oparte łokciami na kolanach, nieco drżały.
- Już w porządku... - powiedział Peter, po czym pogłaskał ją po głowie. - Wytrzyj oczka i chodź. Porozmawiamy z Lucy. Może nam opowie coś o tym miejscu.
- Ech… - Hannah w końcu spojrzała na Petera zapłakanymi oczkami, zgarniając nieco włosów za ucho - Ja serio przepraszam, ciebie w końcu też… - A po jej policzkach spłynęły nowe łezki.
- Już w porządku... - powtórzył Peter. - Spokojnie... będzie dobrze... nie płacz... - Ponownie ja pogłaskał po głowie. - Wstawaj, otrzyj oczęta i się przytul. Nie płacz już. Wszystko będzie dobrze.
- Ok… - Powiedziała cichutko dziewczyna, i wstała, po czym przytuliła się do torsu chłopaka policzkiem, obejmując go rękami w pasie.
Peter co prawda nie był przyzwyczajony do pocieszania płaczących kobiet, ale przytulić do siebie kogoś potrafił. Jedną ręką odpowiedział na uścisk dziewczyny, drugą pogładził ją po głowie. Nie przejął się tym, że Hannah wytarła właśnie oczy w jego koszulę.
- Od razu lepiej - powiedział. - Chodźmy. Lucy na nas czeka. No i czekolada też.

~

Po kilku minutach, wszyscy jednak siedzieli w dwóch pickupach, jadąc powoli w głąb Enklawy.

W pierwszym aucie, May na… pace, z Marcusem na noszach, przykrytym na szybko dwoma kocami, no i dwóch zbrojnych-tragarzy od noszy. Na tylnej kanapie Anthony, na miejscu pasażera Amelia, no i miejscowy kierowca.

Pozostali zbrojni zostali przy bramie…

- Jedziemy do ambulatorium z nowymi gośćmi, mają dwójkę rannych, w tym jednego ciężko - Mówił siwy, do jakiejś walkie-talkie, jakie wielu z nich miało najwyraźniej przy sobie, przy małym, otwartym tylnym okienku pojazdu, gdzie słyszała go Nox - Będę operował, Lucy ze mną. Amelia też. Potrzebujemy brodatego Jack'a na miejscu, w sumie natychmiast…
- "Zrozumiałem. Już po niego posyłamy…" - Odezwał się ktoś w eterze.
- Ok, bez odbioru - Powiedział Anthony.
- "Bez odbioru…"
- Wszystko będzie dobrze - Odezwał się w końcu do May siwek, nawet lekko uśmiechając - Jestem chirurgiem, wspólnie go poskładamy…

Na tylnych siedzeniach drugiego, siedziała Hannah i Peter, Lucy na miejscu pasażera, prawie cały czas odwrócona do nich, i był miejscowy kierowca.
- Macie tu miasteczko, osady, pojedyncze chaty? - spytał Peter. - I kto kieruje tym całym interesem?
- Mamy tu coś na kształt miasteczka, tak. Enklawa jest od Anthony'ego, ja go czasem zastępuję - Powiedziała Lucy.
- Wielu... opuszcza enklawę i rusza znów w niebezpieczny świat? - zadał kolejne pytanie.
- Pogadajmy później, co? Nie zrozum mnie źle, ale opowiadanie wszystkiego po trzy razy jest męczące? - Uśmiechnęła się Lucy - Najpierw zajmijmy się rannymi, zjecie coś, i tak dalej, a potem wszystkim razem, powiemy co i jak?
- Zgoda. - Peter skinął głową.
 
Kerm jest offline