Alex Horus został brutalnie zabrany z rąk, dzikich, tańczących fal. Emrei rzucił go na wpół skalisty piasek i zaczął skan medyczny. Trzy żebra były złamane, ale nie w stopniu zagrażającym życiu.
-Dojdziesz do siebie, młoda istoto. Ile panienek zaliczyłeś?
-Co?! Ja ech...!- powiedział Alex Horus śmiejąc się nieco ożywiony, czując, że tajemniczy droid wchodzi na jego temat.- Odkąd to droidy zadają takie pytania?
-Po prostu badam, czy istnieje podejrzenie Rodiańskiego Syfilisu. To ostatnia plaga, organiku, a twe pewne specyficzne objawy wskazują na tę chorobę. Przy twojej tętnicy szyjnej widzę znaczące objawy apoptozy komórek.
Przemytnik wytrzeszczył oczy w przerażeniu, jego błękitne oczy rozszerzyły się, jakby widząc ducha. Zaczął nierównie oddychać. Emrei podał mu rękę i pozwolił wstać. Mężczyzna zrobił to dość szybko, jak śpiące zwierzę gotowe po obudzeniu zacząć polowanie.
-Żartuję organiku. Sprawdzałem stopień aktywacji twoich procesów psychologicznych.
***
-Chyba się dogadują.- stwierdziła Lyn kierując kciuk za plecy, gdzie dwie sylwetki, jedna potężna, druga wychodzona i przeciętnego wzrostu grały w dziecięce łapki.
-Cóż nie zrozumiem tego robota...
Allcax tylko wzruszył ramionami, czując jak stawy barkowe ściskają się od adrenaliny i wysiłku. Doprawdy dopadała go starość. Spojrzał na odpływ morza, na wysoko latające cztero-oczne mewy w żółtym ubarwieniu, których nigdy nie było dane mu karmić. Wyobraził sobie jakąś planetę na której spoczywa w lużnych ubraniach karmiąc ptaki i opalając skórę. Klimat umiarkowany, morski, nadbrzeżny. Z jego podświadomości wyłoniła się wizja pięknej kobiety, nieco młodszej i dwóch córeczek śmiejących się w morskiej bryzie. Odrzucił to nieprzyjemne wyobrażenie i skupił się na bieżącej sytuacji. Tak jak go uczono.
- Zgadzam się. Kontrakt jest kontrakt. Robimy go do końca - powiedział, nie czując potrzeby by tłumaczyć się z własnego zdania. - Poza tym musimy się liczyć z tym, że mamy na ogonie tego, kto załatwił Tiamath. Lepiej nie zatrzymywać się na dłużej w poszukiwaniu kupca.
-To prawda.- odrzekła szybko Lyda.- Schowam Kuratora w tunelu ściekowym a gdy przyleci Kotek, przesłuchamy tego gościa.
Lyda powiedziała to cichym głosem, jakby przygaszona. Ruszyła w kierunku bojowca, widząc, że jej, ich fregata przyleci za trzydzieści dwie minuty. Jej wysoka, smukła sylwetka zatopiła się we wnętrzu barki.
-Spróbujcie go przesłuchać. Tylko bez tortur- rzuciła z uśmiechem. Wojskowy statek wsparcia Durosów uniósł się łagodnie i odleciał do położonego dwa kilometry od plaży kanału ściekowego, wyrzucającego całe chemiczne trucizny przemysłu Coronet City.