~
Mott ~ Słowo i miejsce, które mimo, że jako pierwsze poznane niedawno, a jako drugie jeszcze wcale, mimo swojej prostoty jak na razie sprawiało im więcej kłopotów niż pożytku, a ile pożytku im przyniesie, tego jeszcze nie wiedział nikt. Fakt, że w życie wprowadzono podział dobytku dla wszystkich chętnych, a nie jedynie dla tych, których wskazał w swoim testamencie Ereward de Ruin, nie spodobało się kowalowi, z faktu że jakikolwiek pożytek z tej całej wyprawy w bok, a później ewentualnego wyjazdu dalej w bardziej niebezpiecznej wyprawie, bo mniej licznej, a jednak ciągle zagrożonej atakiem uszatych, znacznie się zmniejszał, o ile nie spadał do zera.
Stonestrike całą trasę obserwował sprawcę całego wydarzenia. Bandyta, bo za takiego go uważał, chociaż i tak to było delikatne słowo, bo na usta kowala cisnęło się "morderca", nagle spotulniał, gdy jego banda zmniejszyła się ponad dwukrotnie. Nie wierzył jednak w jego przysięg. Thorben uważał, że to jedynie czcze gadanie, a on ze swoim półorkiem zapewne będą szukać okazji do tego, aby wyrównać szanse przy ewentualnej kolejnej sprzeczce, która mogłaby przyjść i właśnie tymi obawami podzielił się wraz z podróżującym z nim na jednym wozie Markusem, który wykazał się przy ostatnich wydarzeniach nad mogiłą ich darczyńcy.
-
Nie wierzę w ani jedno jego słowo. - Zagaił towarzysza, gdy wokół nikt się nie kręcił. -
Jestem pewien, że jak tylko nadarzy się okazja, czy to w trasie, czy w trakcie odpoczynku, snu, albo nawet jak ktoś wyjdzie za potrzebą, to Barnaba, albo jego półgłówkowaty towarzysz wbiją nam nóż w plecy, albo poderżną gardło. Nie wyglądają mi na osoby, które negocjują.
Thorben znów odwrócił się, aby przyjrzeć się gębie, która od owego wydarzenia jedynie go drażniła i przypominała trupa "Rudego", który wpadał do mogiły i myśl, że gdyby to właśnie on stał najbliżej Popa, to spadające ciało mogło właśnie należeć do niego.
-
Proponuję zawrzeć przymierze, aż to się rozwiąże. Pełnić warty, nie oddalać się samotnie. - Rzucił propozycją do mężczyzny -
Na pogrzebie pokazałeś, że w razie potrzeby nie zastanawiasz się, a działasz. Podobnie zrobili Rodrigo i Fabian, w przeciwieństwie do innych pierwotnych spadkobierców. Dzięki jednemu, mimo tego że zapobiegł dalszej walce, jesteśmy w sytuacji jaką mamy, a sytuacja w jakiej byliśmy była dla nas pomyślna. Co o tym wszystkim myślisz?
Postój był w idealnym miejscu. Zakole rzeki, które chroniło od jednej oraz kamienista plaża, pozwalającą ustawić wozy, które mogły bronić ich od drugiej strony. Nie musieli przejmować się atakiem z zewnątrz aż tak bardzo, jednak atak wewnątrz to inna bajka. Atmosfera była gęsta jak smoła i gorąca jak kamień wystawiony na promienie słońca. Mimo czasu odpoczynku, Thorben nie mógł się zrelaksować, a ciągle jego myśli kręciły się między jego niedawnymi towarzyszami w walce, a dwoma osobnikami spod ciemnej uliczki, których starał się nie spuszczać z oka przy każdej swojej czynności. Czy to przygotowywania posłania, czy też nabierania wody, z której pomocą miał zamiar ugotować sobie jakąś strawę.
Między tymi wszystkimi wydarzeniami szukał też sposobności, aby porozmawiać na osobności z chociaż jeszcze jednym ze spadkobierców wskazanych osobiście przez Erewarda i w końcu wpadł na Fabiana, wychodzącego zza wozu, tak że aż musiał złapać go za ramię, aby się nie przewrócił.
-
Przepraszam, nie zauważyłem cię - Powiedział od razu kowal i miał iść dalej, ale jak zorientował się, kto był niedoszłą ofiarą jego wielkiego ciała, od razu dodał -
Idę po chrust do ognia, nie wybrałbyś się ze mną? Teraz lepiej nie szwędać się samemu, nie wiadomo, czy Uszaci nie czają się po krzakach. - Przy okazji swojej propozycji dawał jednoznaczne znaki, które wskazywały, że zależy mu, aby z nim poszedł, bo chce coś mu powiedzieć.
8, 12, 3, 20, 1