Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-06-2022, 00:16   #11
 
Aiko Kawash's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko Kawash nie jest za bardzo znany
Poza donośnymi krzykami, reszta rozmów brzmiała jak niezrozumiały szmer z tej odległości. Jednak tu był lepszy widok. Trochę popiołu spadło na ziemię. Samantha przejmowała się jedynie, że niedługo bibiułki do skrętów jej się skończą. Zioła działały. ~Gdyby tak z tego dokumentu zrobić kolejne parę bibułek? Poza moją śmiercią zażegnałabym ich wszystkie problemy...~ Pomyślała prześmiewczo. Wiedziała gdzie trafiają nowowzbogaceni i że raczej na tym nie straci. Skręt się wypalił, a Samatha upuściła go na ziemię, przydeptując dla zgaszenia. ~Czy ktoś wogóle wspomniał ile to jest właściwie warte? Dzielenie pustego majątku niczym nie skutkuje, nawet jeśli zmarły uważał, że go posiadał.~ Podeszła kilka kroków by rozumieć rozmowy. Starała się być w takiej odległości by obejmować sytuacje wzrokiem i oglądać ją jak w teatrze.

------------------------
10,20,19,15,3
 
Aiko Kawash jest offline  
Stary 08-06-2022, 00:01   #12
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Wymach i uderzenie. To było teraz najistotniejsze trafić w cel, który znajdował się przed nim, a był mu przeszkodą, do celu głównego, który to wszystko zaczął. Pulsująca krew w żyłach sprawiała, że myślał tylko o zgniataniu kości i miażdżeniu mięśni, których dźwięk przyprawiał go o przyjemne ciarki. Jeszcze nie tak dawno zakończyła się jedna bitwa z Uszatymi, a teraz była okazja, aby przypieprzyć komuś znowu.

Niestety, ale "Pipa" nie pozwolił mu skupić się na miażdżeniu łba Judy, wymachując w stronę kowala swym złomem, który minął go o cal. Trochę otrzeźwiał po tym jak usłyszał świst koło swojego ucha, a sam mało nie wpadł do grobu z znajdującym się tam półorkiem. Nie otrzeźwiał jednak na tyle, aby dalej w swoim szale wymachując na odlew młotem, który trafiając zmiótłby z drogi każdego napotkanego. Jednak po chwili słychać było krzyki, które całkowicie go wyrwały z sytuacji, ale te okazały się jedynie kłamstwem. Teraz było już za późno, aby wznowić walkę, bo zostałby uznany za prowodyra.

Dopiero w tym momencie usłyszał krzyki swojego ojca, który zapewne próbował go powstrzymać już od samego początku. Thorben jednak tylko z pogardą wydmuchał mocno powietrze nosem jak rozjuszony byk widzący czerwoną płachtę. ~ Trzeba było zostać w domu, a nie nas ciągać, to nie miałbym okazji do bitki.~

Mimo zakończonej pozornie walki Thorben nie był zadowolony z końca jaki nastał. Chętnie dokończyłby to, co rozpoczął Barnaba Bo. Nie umknęło też uwadze mężczyźnie to, że Fabian ciągle przybierał dogodną mu pozycję, gdyby walka jednak nastała ponownie, więc kowal poszedł w jego ślady, jeszcze mocniej ścinając trzon młota.

Myśl o jeszcze większym dzieleniu spadku, którego wielkości tak naprawdę nie znali, jeszcze bardziej zdenerwowała Stonestrika. Bo niby na jakiej zasadzie im coś się należy. Babom, starcom, gówniarzom, a także innym, którzy ani razu nie pomyśleli, aby zadziałać na rzecz karawany, stanąć w jej obronie, albo zrobić cokolwiek innego pożytecznego, a każde kolejne zdanie wyprowadzało go coraz bardziej.

- "Drobne sprzeczki?" - Powiedział doniośle Thorben cytując Pompa z przed chwili - "Wśród przyjaciół." Jeżeli można nazwać sprzeczką przyjaciół sytuację, gdy jedni bez ostrzeżenia zabijają drugich - Wskazał ruchem głowy dziurę, w której znajdowały się dwa truchła zamiast jednego - A następnie próba zamordowania całej reszty, bo coś im się nie podoba, to ja nie mam pojęcia w jakim świecie żyjemy. Może ja nie należę do najmądrzejszych, ale swój rozum mam. Nie wierzę w umowy z ludźmi, którzy zaczynają negocjacje od mordu. Nie wierzę, że taki człowiek dotrzyma umowy. Może się mylę Barnaba Bo? Możesz przysiądz na życie własnej matki, że nie złamałeś żadnej przysięgi?

Ręka, dłoń oraz nogi kowala były ułożone w taki sposób, aby móc wykonać szybki unik i wyprowadzanie kontr ciosu. Nauczony wydarzeniami sprzed chwili, wiedział że może spodziewać się lecącego w jego stronę kolejnego sztyletu.




19, 9, 6, 2, 5
 
Elenorsar jest offline  
Stary 08-06-2022, 16:01   #13
 
Crach's Avatar
 
Reputacja: 1 Crach nie jest za bardzo znany
Sytuacja nie rozwijała się pomyślnie. Najpierw zaczęła sie walka której być może lepiej było uniknąć. Gdy wybuchła, wolałby aby jeśli się dało jak najszybciej ją zakończyć pozbywając się szajki Barnaby. Jednak jak sie obawiał brakowało jednomyślności.

Nawet teraz gdy konflikt na chwilę ucichł łatwo było zauważyć spore niezdecydowanie , a może nawet brak wiekszego zainteresowania, po hmm powiedzmy jego stronie barykady.
~Swoją droga ciekawe co to za zielsko pali ta dziewka. Zachowuje się tak jakby to co się dzieje było widowiskiem które jej nie dotyczy. Zaledwie ciekawostką być może wartą obejrzenia a nie czymś co może aż nazbyt realnie wpłynąć i to dosyć dosłownie na jej życie~ Taki brak zainteresowania sugerował albo znaczną potegę pozwalającą stać ponad zagrożeniami , w co wątpił , albo jakiś naprawdę mocny środek odurzający.

Odpowiedział skinieniem Fabianowi dziękując za oddanie sztyletu

-Może lepiej będzie jeśli formalności załatwimy w bardziej cywilizowanym i bezpiecznym miejscu. Całe poprzednie zamieszanie mogło ściągnąć niebezpieczną uwagę. Przy odrobinie pecha słowa panicza von Magnis o ataku uszatych by przerwać walkę i zwrócić uwagę wszystkich mogą okazać się bardziej prorocze niż by nam sie to podobało. Powiedział głośno tak by wszyscy go usłyszeli.

Sam stanął z resztą tak by móc zareagować na rozwój sytuacji nieważne jaki kierunek obierze. Czy miałoby to być wyruszenie w drogę czy kontynuacja konfliktu czy nawet kolejny atak Uszatych. Miał nadzieję że sprawa rozwiąże się szybko bo przeciągająca się sytuacja narażała ich na to ostatnie im dłużej trwała, a przy ich poziomie współpracy następnego ataku buntowników mogą nie przetrwać

___________________
1, 18, 18, 4, 16
 
Crach jest offline  
Stary 14-06-2022, 07:16   #14
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Niland, kraina nieograniczonych niczym możliwości oraz życia szybkiego niczym zjazd z lodowca pokazał im się w najpełniejszej krasie. W jednej chwili stali jeszcze z mrocznymi myślami nad grobem nieodżałowanego Erewarda de Ruin a już po chwili skakali sobie do oczu. Tylko po to, by po chwili znów stać spokojnie wzbogaceni o znaczny procent niczego. Albo czegoś, kto mógł to wiedzieć? Słuchali czasami opowieści Erewarda, ale takie opowieści miał tu niemal każdy. W Lursenbergu otworzę najlepszą kuźnię! Mam wspaniałe dziewczyny i będą one niczym królowe wśród gamratek na granicy! Moje gołębie zrewolucjonizują przekazywanie korespondencji w Nilandzie! Mam bogatego wspólnika i otworzę na skraju cywilizacji najprawdziwszy bank! Jamą słynie ze złota i kupiliśmy tam kilka obiecujących działek! Bydło rasy Bunshee jest wytrwałe i wypasając stada na krańcu cywilizacji gdzie zielone są łąki osiągnę sukces!

Dziesiątki opowieści, nadziei, kłamstw. Każdy miał tu swoje racje, ale racją która przeważała nad wszystkim było bezpieczeństwo ich małej karawany. Z tego też względu, mając przed oczyma kolejną utarczkę z Uszatymi, poniechali walki. Zwłaszcza, że Barnaba Bo przysiągł na grób swej matki, że jak dostanie należny mu udział nie będzie się rzucał. Czujni, nie tracący się wzajemnie z oczu, zasypali prędko mogiłę i nie trwoniąc już czasu na nic wrócili do karawany, która wszak gotowa była do dalszej drogi. Tyle, że wśród jej członków rozeszła się już wieść o niebywałym darze sir Erewarda. Byli tacy co machali na to ręką, byli i tacy którzy kpili. Ale jednak było i kilku zainteresowanych. Tym bardziej, że gdzieś ktoś wspomniał o równym podziale. Wiele pytań, szeptów, plotek. Nie mniej jednak karawana ruszyła, bo Pomp zarządził odjazd. Do rozdroża gdzie odchodził trakt na Mott i rzekome włości Erewarda de Ruin mieli pół dnia drogi.



***

-Tu jest napisane... - Pomp siedział na koźle swego wozu górując nad resztą zgromadzonych zainteresowanych spadkiem po Erewardzie de Ruin, którzy stanęli w półkręgu słuchając co ma do powiedzenia. Nieliczni z nich umieli czytać, ale papier trzymany przez Pompa z którego czytał robił na nich wrażenie. -... że wolą spadkobierców Erewarda de Ruin wymienione osoby dziedziczą z nimi po zmarłym w równym udziale! - szmer poszedł zarówno do tych co już znali wolę rycerza jak i do tych, którzy tylko z ciekawości przyszli posłuchać co z tego wyniknie.

-Równy udział w niczym! - zawołał wesoło Grond, poganiacz bydła, który siedział na kamieniu i złośliwie patrzył na wszystkich zainteresowanych. Też chciał się zgłosić, ale jego szef Olgierd, właściciel stada bydła rasy Bunshee liczącego ponad sto sztuk, zabronił mu tego. Chyba doszło tam do jakichś rękoczynów, ale ostatecznie Grond pozostał przy karawanie. Tylko wkurwiał się niemiłosiernie i pluł złośliwościami. Inni słuchali z niedowierzaniem, powagą lub radością, w zależności od podjętej decyzji.

-I tak, na mocy niniejszego dokumentu - Pomp nadął się podnosząc głos i czytał dalej wymieniając kolejno szczęśliwców, którzy mieli odziedziczyć spuściznę po rycerzu. - właścicielami posiadłości i ruchomości po rycerzu Erewardzie de Ruin zostają w równej części:
- Maksymilian Wilhelm von Magnus
- Rodrigo hmmm, no po prostu Rodrigo, jednego tu mamy…


I tak to szło. Nazwisko, przydomek, ksywka lub przezwisko. Jedno za drugim. Nie było ich znów tak wiele. Więcej niż przy mogile, gdzie atmosfera była iście grobowa. Ale też nie tak dużo. Większość karawany wolała podążać do Lursenbergu. Tylko garstka wybrała Mott, część pewnie w drodze do złotodajnej Jamy, gdzie ponoć każdy strumień wypluwał samorodki jak kurze jaja. Ludzie dzielili się na tych, którzy jechali dalej i tych, co ruszali na północ. Każdy w poszukiwaniu własnej wizji szczęścia.


***

Zmierzchało. Wóz obwoźnego lupanaru Maksymiliana kołysał się na wyboistej drodze. Grupka „spadkobierców”, siedziała na wozie wypatrując dogodnego miejsca na obozowisko. Markus i Thorben jadący z tyłu wpatrywali się ukradkiem w drugi wóz, jadący z tyłu za nimi, którym podróżował Barnaba Bo i ten jego wielki barbarzyńca, Werke. Jakby podświadomie czując, że przysięga na grób matki Barnaby nie za wiele dlań znaczyła. Ale przysięga to przysięga. Jechał teraz ze swoim jedynym towarzyszem, bo reszta jego zgrai postanowiła jednak jechać dalej na zachód. Mimo tego siedzący na pierwszym wozie woleli mieć go na oku.

-Powinniśmy się zatrzymać i rozbić obóz. - powiedział Pomp. W sumie oczywista sprawa, ale widać poczuwał się dalej do przywództwa choć porzucił karawanę i nie był już niczyim szefem. Połakomił się na spadek, trudno było mu się dziwić.

-Musimy znaleźć dobre miejsce. - Maksymilian siedzący na koźle obok Samanthy, która od czasu do czasu raczyła się skrętem, z uwagą wpatrywał się w pogrążającą się w mroku okolicę. Wartki strumień płynący po prawej stronie traktu szumiał tak głośno, że musieli podnosić głos by go przekrzyczeć. Gęsta, jodłowa puszcza porastająca wzgórza z lewej strony traktu budziła niepokój. Gęsty, pierwotny las mógł kryć w sobie nie jedną tajemnicę.

-Hej!!! Musimy się zatrzymać!!! - ryknął z tylnego wozu powożący nim Timmer. Jego jasna twarz była ledwie widoczna w zapadających ciemnościach.

-Musimy ich pilnować. - powiedział Pomp. Nie potrafił wyzbyć się przywódczych nawyków. Ale teraz był z nimi na równi. Jeśli nie liczyć wyróżniającego go, czerwonego cylindra.

Wszyscy coś "musieli", ale gdy Pomp przestał przewodzić wyprawie wyraźnie brakowało tego, kto podejmował by w imieniu wszystkich decyzje.

-Daleko do tego Mott? - Thorben myślami był przy ojcu, który z ich kuźnią pojechał na zachód. On miał tylko odebrać co mu się należy i dołączyć do ojca. Pomimo tego, że cały czas chciał się wyrwać od rodziny, teraz o dziwo tęsknił.

-Nie wiem. Do Jamy nie jeździłem bo nie było po co dopóki złota tam nie znaleźli. Trzy dni? Może dwa. Mott to gdzieś po drodze. Tak mówił Ereward, świeć Panie nad jego duszą… - Pomp zamyślił się. W roli kapłana chyba był lepszy niż w roli przywódcy karawany.

-Tam się zatrzymamy! - Maksymilian wskazał na zakole rzeki, gdzie kamienista plaża pozwalała na postawienie wozów tak, by broniły ich od strony lasu. Widać było, że nie oni pierwsi tu obozowali, bo na plaży wyraźnie było widać koło po wypalonym ognisku.

-Jak tam dojedziemy to co zrobimy? - Pomp zadał pytanie, które nie jednemu z nich cisnęło się na myśl. Choć po prawdzie to ich myśli bardziej zaprzątał spotulniały Barnaba Bo i jego kompan Werke. I reszta spadkobierców podróżujących drugim wozem. Adres Timmer, koniuch Mustafa który nawet nie krył się ze swoim bakluńskim pochodzeniem, Czerna Ann baba nosząca się po męsku i Oliwier, który kazał nazywać się poetą choć klecone przezeń rymy zgrzytały nie raz w uchu.

-Jak tam dojedziemy… - mruknął Fabian. W jego głosie nie było słychać pewności…




***


[Uznałem, że po wybuchowym początku dobrze byłoby się poznać, przedstawić innym Graczom postacie, dać sobie chwilkę oddechu. To okazja na to byście mogli raczyć się urokami obozowiska. Rozpalanie ogniska, zebranie chrustu, nakarmienie koni, ułożenie posłania, rozmowy, marzenia, może nawet żarty? Wykorzystajcie tę chwilę mądrze]

5k20 rzecz jasna

P
b
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 14-06-2022 o 07:19.
Bielon jest offline  
Stary 18-06-2022, 23:34   #15
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
~ Mott ~ Słowo i miejsce, które mimo, że jako pierwsze poznane niedawno, a jako drugie jeszcze wcale, mimo swojej prostoty jak na razie sprawiało im więcej kłopotów niż pożytku, a ile pożytku im przyniesie, tego jeszcze nie wiedział nikt. Fakt, że w życie wprowadzono podział dobytku dla wszystkich chętnych, a nie jedynie dla tych, których wskazał w swoim testamencie Ereward de Ruin, nie spodobało się kowalowi, z faktu że jakikolwiek pożytek z tej całej wyprawy w bok, a później ewentualnego wyjazdu dalej w bardziej niebezpiecznej wyprawie, bo mniej licznej, a jednak ciągle zagrożonej atakiem uszatych, znacznie się zmniejszał, o ile nie spadał do zera.

Stonestrike całą trasę obserwował sprawcę całego wydarzenia. Bandyta, bo za takiego go uważał, chociaż i tak to było delikatne słowo, bo na usta kowala cisnęło się "morderca", nagle spotulniał, gdy jego banda zmniejszyła się ponad dwukrotnie. Nie wierzył jednak w jego przysięg. Thorben uważał, że to jedynie czcze gadanie, a on ze swoim półorkiem zapewne będą szukać okazji do tego, aby wyrównać szanse przy ewentualnej kolejnej sprzeczce, która mogłaby przyjść i właśnie tymi obawami podzielił się wraz z podróżującym z nim na jednym wozie Markusem, który wykazał się przy ostatnich wydarzeniach nad mogiłą ich darczyńcy.

- Nie wierzę w ani jedno jego słowo. - Zagaił towarzysza, gdy wokół nikt się nie kręcił. - Jestem pewien, że jak tylko nadarzy się okazja, czy to w trasie, czy w trakcie odpoczynku, snu, albo nawet jak ktoś wyjdzie za potrzebą, to Barnaba, albo jego półgłówkowaty towarzysz wbiją nam nóż w plecy, albo poderżną gardło. Nie wyglądają mi na osoby, które negocjują.

Thorben znów odwrócił się, aby przyjrzeć się gębie, która od owego wydarzenia jedynie go drażniła i przypominała trupa "Rudego", który wpadał do mogiły i myśl, że gdyby to właśnie on stał najbliżej Popa, to spadające ciało mogło właśnie należeć do niego.

- Proponuję zawrzeć przymierze, aż to się rozwiąże. Pełnić warty, nie oddalać się samotnie. - Rzucił propozycją do mężczyzny - Na pogrzebie pokazałeś, że w razie potrzeby nie zastanawiasz się, a działasz. Podobnie zrobili Rodrigo i Fabian, w przeciwieństwie do innych pierwotnych spadkobierców. Dzięki jednemu, mimo tego że zapobiegł dalszej walce, jesteśmy w sytuacji jaką mamy, a sytuacja w jakiej byliśmy była dla nas pomyślna. Co o tym wszystkim myślisz?


Postój był w idealnym miejscu. Zakole rzeki, które chroniło od jednej oraz kamienista plaża, pozwalającą ustawić wozy, które mogły bronić ich od drugiej strony. Nie musieli przejmować się atakiem z zewnątrz aż tak bardzo, jednak atak wewnątrz to inna bajka. Atmosfera była gęsta jak smoła i gorąca jak kamień wystawiony na promienie słońca. Mimo czasu odpoczynku, Thorben nie mógł się zrelaksować, a ciągle jego myśli kręciły się między jego niedawnymi towarzyszami w walce, a dwoma osobnikami spod ciemnej uliczki, których starał się nie spuszczać z oka przy każdej swojej czynności. Czy to przygotowywania posłania, czy też nabierania wody, z której pomocą miał zamiar ugotować sobie jakąś strawę.

Między tymi wszystkimi wydarzeniami szukał też sposobności, aby porozmawiać na osobności z chociaż jeszcze jednym ze spadkobierców wskazanych osobiście przez Erewarda i w końcu wpadł na Fabiana, wychodzącego zza wozu, tak że aż musiał złapać go za ramię, aby się nie przewrócił.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię - Powiedział od razu kowal i miał iść dalej, ale jak zorientował się, kto był niedoszłą ofiarą jego wielkiego ciała, od razu dodał - Idę po chrust do ognia, nie wybrałbyś się ze mną? Teraz lepiej nie szwędać się samemu, nie wiadomo, czy Uszaci nie czają się po krzakach. - Przy okazji swojej propozycji dawał jednoznaczne znaki, które wskazywały, że zależy mu, aby z nim poszedł, bo chce coś mu powiedzieć.


8, 12, 3, 20, 1
 
Elenorsar jest offline  
Stary 20-06-2022, 21:28   #16
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Rzekomy spadek zapisany im przez Erewarda de Ruina - bogowie świećcie nad jego duszą - którym mieli w zamyśle podzielić się równo, topniał w oczach niczym ostatnie śniegi ogrzewane wiosenną aurą. Wszystko niby wedle litery prawa, o ile notaryzacja miała jakiekolwiek znaczenie w tej dzikiej nilandzkiej krainie. Niland nie słynął z bycia krajem prawa i sprawiedliwości, a prawa ludzkie i boże częściej niż rzadziej były ignorowane na rzecz prawa natury, w którym prym wiodła siła, a nie wyimagowane społeczne konstrukty i kontrakty, na których cywilizowane państwa opierały swoją kulturę. Fabian wątpił więc w to, że nowy testament poległego "szlachcica" zostanie przyjęty w warowni i nikt z tamtejszych nie będzie go kwestoniować. Baklun wątpił też w to, że wszyscy jak jeden mąż będą zadowoleni z takiego, a nie innego podziału. Spodziewał się, że pewnikiem znajdzie się niejeden oportunista skory do napompowania swoich udziałów, usuwając innych "dziedziców" którzy zamierzali upominać się o schedę po de Ruinie. Pierwszym typem Fabiana był, nomen omen, Barnaba Bo. Nawet mimo tego, że jego grupka zmniejszyła się teraz do ledwo dwóch osobników. Kader, nieufny paranoik, temu rozdzieleniu się pijusów nie ufał i wątpił, by nożownicy, nie tak dawno jeszcze skorzy do rzezi nad otwartą mogiłą nagle - ni z tego, ni z owego - postanowili jednak szukać szczęścia w Lursenbergu.

Sam Fabian skręcił wraz z resztą na warownię Mott ponieważ... W sumie nad powodami, które kierowały Baklunem można było gdybać. Niby gotów był bronić swojej schedy wtedy, nad grobem de Ruina, ale między bogami i prawdą bronił jedynie sam siebie. W cudowne dziedzictwo i ziemie, mające być kurą znoszącą złote jaja, wierzył słabo - by nie powiedzieć, że podzielał zdanie Gronda (które w sumie podzielał). Z Kadera wyszła jednak wrodzona ciekawość, czy w warowni Mott rzeczywiście czekał na nich początek nowego rozdziału życia, czy może bogactwa miały okazać się jedynie fatamorganą tudzież wariackim wymysłem Erewarda. Czas pokaże. Poza tym, rozdzielenie się karawany na dwie części, które obrał zupełnie różne kierunki, były na rękę Fabianowi. Zawsze to dodatkowa kłoda pod nogi dla pościgu i siepaczy emira. A że akurat w tej grupie, która postanowiła ruszyć na Mott przeważali osobnicy “sprawdzeni” - czy to w bitwie z Uszatymi, czy nad mogiłą - i tacy, których znał lepiej niż tych drugich, to decyzja o włączeniu się do tej zgrai została tylko mocniej przyklepana.

Ale że Fabian cenił własną skórę, to prędko rozpoczął rozpuszczać macki powiązań i zawiązywać alianse. Tudzież związki partnerskie, bo pełnoprawne alianse wymagały zaufania, które było towarem deficytowym.

I takim miało pozostać.




Na pierwszy ogień poszedł Mustafa, któżby inny. Tak jak dotychczas bakluńskie pochodzenie częściej niż rzadziej nastręczało Fabianowi problemów, tak tutaj wchodziło już w zaletę z wyższej półki. Nie, żeby Bakluni byli tak zżytym narodem, by uważali się nawzajem za jedną, wielką rodzinę, ale w często nieprzyjaznym im Bissel - o nilandzkim zadupiu nie wspominając - przynależność do tejże samej rasy ułatwiała bliższą znajomość. Wszak lepiej przestawać ze względnie “swoim”, któremu rasizm i nagonki nie były obce. Ot, a nuż w razie potrzeby poratuje?

Mustafa był gadatliwy w ciężko akcentowanym Wspólnym, a gdy Fabian wszedł w pogawędkę w rodzimym bakluńskim, gadatliwość sięgnęła zenitu. Kader prędko poznał historię życia młodego Bakluna, który postanowił szukać szczęścia i spełniać marzenia w Nilandzie. Koniuch miał biznesplan na nowy start, równie ambitny co biznesplany wszystkich innych nieszczęśników w tej części świata. Mustafa ciągnął ze sobą rumaka i klacz, snując plany o otwarciu najświetniejszej w Bissel stadniny koni i planując całą hodowlę gorącokrwistych wierzchowców. Kuhailany, które prowadził na te rubieże, miały być więc przepustką do nowego, lepszego życia. Fabian zastanawiał się jednak, skąd koniuch je wytrzasnął, bo w bajkę o tym, że odziedziczył je po zmarłym ojcu nie wierzył. No, ale, mniejsza. Przeszłość była bez znaczenia. Liczyło się tu i teraz.

- ...no, ale powiedz mi, Fabian... - Mustafa w końcu sam zszedł na tematy bliższe, bardziej interesujące Kadera. - ...na tym Mott, to naprawdę dadzą nam ziemie i bogactwa po Erewardzie? Bo coś za dobrze to brzmi.

- O ile tam dojedziemy w jednym kawałku - ripostował Kader. - Sam widziałeś, jaki cyrk się rozwinął nad świeżą mogiłą.

- Nie ufasz im - koniuch zerknął z ukosa w stronę, gdzie jechał Barnaba i jego pół-ork.

- Oczywiście, że nie - Fabian parsknął w odpowiedzi. - Nie ufam też innym, ale oni przynajmniej sprawdzili się, gdy przyszło do nożowej roboty. Dokonali słusznego wyboru. Sam wiesz, w kupie siła.

- Mhm - zamruczał Mustafa, drapiąc się po gąszczu włosów wyzierającym spod porwanej miejscami koszuli. - W kupie siła, to prawda. Szukasz we mnie sojusznika?

- Chyba, że wolisz przestawać z nimi.

- Hm, nie. Znam ten typ. Zarżną bez pardonu, jak im się to bardziej będzie opłacać.

- Dokładnie. Czyli mogę na ciebie liczyć?

- Wstępnie - uśmiechnął się Mustafa. - Zależy od towarzystwa, jakie znajdzie się w tej kupie.

- Widziałeś nas na wzgórzu - Fabian skrzętnie omijał wymawiania imion, które nawet w terkoczącym bakluńskim zostałyby zrozumiane przez innych. - Będę z nimi rozmawiał później, jak staniemy na popas. Topornik, ten z łopatą, kowal.

- Silny kowal z tymi wielkimi mięśniami - Mustafa pokiwał aprobująco głową, chociaż ton dźwięczał też podtekstem aprobaty innego sortu. Fabianowi nie umknął ten cenny detal.

- O gustach się nie dyskutuje - Kader szturchnął Bakluna po przyjacielsku, siejąc ziarna potencjalnego aliansu. - Trzymaj się nas, to otworzysz tą hodowlę.




Miejsce na nocleg było idealne - szumiąca rzeczka, wał w postaci wozów, kamienista plaża. Żyć, nie umierać! Chociaż nie, nie do końca. Ten gęsty, pierwotny las wszędzie wokół niepokoił. Knieja kryła zapewne niejedną tajemnicę i, jeśli wierzyć w ludowe podania, Uszaci mogli prędko stać się najmniejszym zmartwieniem. Niepokój sięgnął Fabiana, chociaż nie wiedział czy nie został sprowadzony przez wydłużające się cienie. Zmierzch zawsze sprowadzał ze sobą to dziwne uczucie, jakby jakaś niewidzialna obecność przypominała sobie o nim i krążyła wokół niego, niczym sęp przy padlinie. Kader nie wiedział, czym tam obecność była i nawet pomimo upływu lat nie był do końca przyzwyczajony do tego uczucia. Zwłaszcza tutaj, w nieznanych mu stronach. Nie oddał się jednak rozmyślaniu nad proweniencją istoty. Wiedział, że nic nowego tutaj nie wymyśli. Poza tym, inne kwestie były teraz priorytetem.

Chociaż rozstawianie wozów nie należało do najprzyjemniejszych czynności i Fabian słabo nadawał się do tejże czynności bardziej polegającej na fizycznej sile (w której to kategorii Baklun nie brylował), to mimo wszystko zaoferował swoją pomoc. Tylko i wyłącznie po to, by mógł wkręcić się koło Rodrigo i rozwinąć kolejną odnogę plecionej sieci. Kader przeszedł więc od razu do konkretów, nie szczędząc ograniczonego czasu i zniżając głos do szeptu.

- Trzymajmy się razem, jak wtedy, nad grobem - zaproponował. - Wspólne warty, wspólne osłanianie sobie tyłów. Barnaba i jego mięsień będą pewnie szukać okazji do podbicia swoich udziałów przez usunięcie innych spadkobierców. Trzymajmy się razem.

- Nawet jak ktoś będzie szedł za potrzebą w krzaki? - Rodrigo ripostował.

- Ha!, to by było coś - zaśmiał się pod nosem Kader. - Ale nie. Po prostu trzymajmy się razem, dopóki nie dotrzemy do Mott. A jeśli jakieś nieszczęście spadłoby w międzyczasie na pijusa i pół-orka, to cóż...

- Niland - Rodrigo pokiwał głową.

- Niland - potwierdził Baklun.




Kolejnym punktem była rozmowa z Thorbenem lub Zachem, by i ich duet spróbować wkręcić do tego kruchego przymierza, jakie zaczynało się rysować. Po rozmowie z Rodrigo Fabian ruszył ich szukać, by wyjść ze swoją propozycją i nie musiał szukać długo. Los przesunął ich ku sobie i Kader, wychodząc szybkim krokiem zza wozu wpadł na górę mięśni zwaną Thorbenem i byłby poleciał komicznie na kościsty tyłek, gdyby nie silny ucisk kowala. Fabian odzyskał rezon i, zadzierając głowę ku górze, by napotkać spojrzenie Thorbena, przytaknął na jego słowa.

- Chrust, tak - oznajmił, zerkając na innych, którzy wzięli się za budowę paleniska. - Musowo, chodźmy.

Nie odeszli zbyt daleko. Knieja nie była dobrym miejscem na spacery po ciemku, a chrustu było wystarczająco wiele w zasięgu wzroku zakola. Fabian poprowadził więc ich jedynie poza zasięg słuchu innych, rozglądając się tylko czujnie na boki, gdzie cienie zdawały się tańcować przy świetle księżyca i gwiazd. Wzdrygnął się mimowolnie, czując znajome świerzbienie pod skórą. Właściwie namiastkę świerzbienia, jakby fantomowe uczucie. Wiedział, co oznacza. Gdzieś nieopodal, między jodłowymi konarami było miejsce buzujące Mocą przez duże “M”. Przez chwilę wodził wzrokiem wokół, próbując wyczuć kierunek tegoż węzła, tego przecięcia linii magicznej energii, ale głos kowala wyrwał go z zamyślenia. Przymierze, rozmowa z Zachem. Widać Stonestrike myślał podobnie jak Kader.

- Tak - Fabian nie zastanawiał się nawet nad odpowiedzią. - Bez wątpienia powinniśmy trzymać się razem. Barnaba może coś knuć i nie wierzę, że jego przydupasy rzeczywiście ruszyli na Lursenberg. Z tym przymierzem to myślimy podobnie, bo napomknąłem o tym Mustafie i Rodrigo. Ty i Zach mieliście być następni.

- A inni? - Thorben rzucił w stronę Kadera. - Pomp, Maksymilian, Samantha?

- Oportuniści - odparł Baklun. - Pomp, koniec końców, stanie po silniejszej stronie z tego wrodzonego oportunizmu. Będzie węszyć, gdzie może więcej ugrać i najlepiej byłoby uświadomić mu, że to z nami ugra najwięcej.

Fabian przerwał chwilowo zbieranie opału, wpatrując się w zamyśleniu w starannie układaną kupkę chrustu. Drgnął jednak ponownie, ciągnąc swoje osądy dalej.

- To samo można powiedzieć o von Magnisie i Samancie - zawyrokował. - Sam widziałeś, że nie chcieli sobie ubrudzić rąk nad mogiłą de Ruina. Czekali tylko na wynik, albo aż jasnym okaże się, która strona wygra. Nie pokładałbym w nich za wiele nadziei. Ich talenty mogą się przydać.

- Ale?

- Ale im ufam najmniej. Dobra, starczy.

Duet ruszył z naręczem chrustu z powrotem w stronę niemalże rozbitego już obozu.

- Ja, ty, Mustafa, Zach, Rodrigo jak dotąd, tak? - Upewnił się Fabian. - Później możemy spróbować z innymi, ale na dzisiaj powinno chyba starczyć, co?

- Chyba.

Fabian pokiwał głową, przechodząc w lżejsze tematy w ramach zasłony dymnej, gdy weszli już w zasięg słuchu innych członków uszczuplonej karawany. Nadszedł czas na zasłużony odpoczynek, mącony tylko uważną obserwacją innych i wypatrywaniem jakichkolwiek oznak niebezpieczeństwo. Czy to z zewnątrz, czy z wewnątrz obozowiska na zakolu.

Czekała ich długa noc.




____________________________________________

20, 14, 20, 13, 2
 
Aro jest offline  
Stary 20-06-2022, 22:20   #17
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Rodrigo przyjął propozycje sojuszu. Rzecz jasna nie ufał, był świadom, że i oni nie ufają jemu. Ale potrzebowali się nawzajem. Zwłaszcza, że sępy zagrażały z każdej strony. Najoczywistsze zagrożenie ze strony Barnaby, aż kuło w oczy. Ale pozostali "pacyfiści"? Tu zagrożenie było utajone, atak mógł nadejść z zaskakującej strony i w zaskakujący sposób.

k20: 12, 10, 5, 16, 16

 
Mike jest offline  
Stary 24-06-2022, 11:54   #18
 
Crach's Avatar
 
Reputacja: 1 Crach nie jest za bardzo znany
Sytuacja nieco się komplikowała. Do tego brakowało mu środków i czasu by się lepiej przygotować. Chociażby jego uzbrojenie, które chociaż dobre dalekie było od perfekcji. Brakowało mu zwłaszcza dobrego łuku który pozwoliłby wykorzystać wrodzoną zręczność i siłę. Niestety takie kosztowały niezły majątek. Liczył na to że uda mu się zdobyć czy kupić jakiś już na miejscu zważywszy na bliskość Nilandu do siedzib Elfów znanych zarówno z biegłości w ich władaniu jak i wyrobu. Ktoś czy to handlujący z elfami czy może zdobywszy taką bróń w ramach łupu wojennego z racji zdarzających się potyczek i chcący ją sprzedać powinien się znaleźć.

Składniki na wywary alchemiczne które mogłyby okazać się przydatne też były w sporym deficycie.

Zagadany przez Thorbena o przymierze i co sądzi o całej sytuacji zgodził się dodając.
- Rozdzielenie bandy Barnaby niespecjalnie mnie uspokaja. Być może kazał im się oddalić by uśpić naszą czujność tylko po to aby ich wezwać gdy nadarzy się sposobność. Albo co gorsza mógł kazać im znaleźć kilka dodatkowych rąk do pomocy by przechylić szalę na swoją korzyść.
Nie podejrzewał rzezimieszka o jakąś nadmierną inteligencję ale taka taktyka choć prosta była skuteczna i wielokrotnie przetestowana.
- Dobrze byłoby też ustalić jakiś wspólny plan działania, albo wybrać kogoś kto będzie przewodził gdyby znów zdarzyła się podobna sytuacja jak na pogrzebie. To że udało nam się wyjść z sytuacji relatywnie bez szwanku nie znaczy że za drugim razem będzie podobnie.
-Tylko najpierw trzeba pogadać z innymi. Nawet po to by dowiedzieć się czy są zainteresowani współpracą



Wyglądało na to że Thorben postanowił przejąć na siebie dogadanie się z innymi więc zostawił mu to do załatwienia. Poprosił tylko by dał mu znać co ustalił z innymi i jak planowali rozstawienie wart.

Sam zajął się rozbijaniem obozu razem z innymi i przygotowywaniem posiłku , starając się obserwować otoczenie by nie zostać zaskoczonym.

______________
17,7,10,14,17
 
Crach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172