|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-06-2022, 00:16 | #11 |
Reputacja: 1 | Poza donośnymi krzykami, reszta rozmów brzmiała jak niezrozumiały szmer z tej odległości. Jednak tu był lepszy widok. Trochę popiołu spadło na ziemię. Samantha przejmowała się jedynie, że niedługo bibiułki do skrętów jej się skończą. Zioła działały. ~Gdyby tak z tego dokumentu zrobić kolejne parę bibułek? Poza moją śmiercią zażegnałabym ich wszystkie problemy...~ Pomyślała prześmiewczo. Wiedziała gdzie trafiają nowowzbogaceni i że raczej na tym nie straci. Skręt się wypalił, a Samatha upuściła go na ziemię, przydeptując dla zgaszenia. ~Czy ktoś wogóle wspomniał ile to jest właściwie warte? Dzielenie pustego majątku niczym nie skutkuje, nawet jeśli zmarły uważał, że go posiadał.~ Podeszła kilka kroków by rozumieć rozmowy. Starała się być w takiej odległości by obejmować sytuacje wzrokiem i oglądać ją jak w teatrze. ------------------------ 10,20,19,15,3 |
08-06-2022, 00:01 | #12 |
Reputacja: 1 |
|
08-06-2022, 16:01 | #13 |
Reputacja: 1 | Sytuacja nie rozwijała się pomyślnie. Najpierw zaczęła sie walka której być może lepiej było uniknąć. Gdy wybuchła, wolałby aby jeśli się dało jak najszybciej ją zakończyć pozbywając się szajki Barnaby. Jednak jak sie obawiał brakowało jednomyślności. Nawet teraz gdy konflikt na chwilę ucichł łatwo było zauważyć spore niezdecydowanie , a może nawet brak wiekszego zainteresowania, po hmm powiedzmy jego stronie barykady. ~Swoją droga ciekawe co to za zielsko pali ta dziewka. Zachowuje się tak jakby to co się dzieje było widowiskiem które jej nie dotyczy. Zaledwie ciekawostką być może wartą obejrzenia a nie czymś co może aż nazbyt realnie wpłynąć i to dosyć dosłownie na jej życie~ Taki brak zainteresowania sugerował albo znaczną potegę pozwalającą stać ponad zagrożeniami , w co wątpił , albo jakiś naprawdę mocny środek odurzający. Odpowiedział skinieniem Fabianowi dziękując za oddanie sztyletu -Może lepiej będzie jeśli formalności załatwimy w bardziej cywilizowanym i bezpiecznym miejscu. Całe poprzednie zamieszanie mogło ściągnąć niebezpieczną uwagę. Przy odrobinie pecha słowa panicza von Magnis o ataku uszatych by przerwać walkę i zwrócić uwagę wszystkich mogą okazać się bardziej prorocze niż by nam sie to podobało. Powiedział głośno tak by wszyscy go usłyszeli. Sam stanął z resztą tak by móc zareagować na rozwój sytuacji nieważne jaki kierunek obierze. Czy miałoby to być wyruszenie w drogę czy kontynuacja konfliktu czy nawet kolejny atak Uszatych. Miał nadzieję że sprawa rozwiąże się szybko bo przeciągająca się sytuacja narażała ich na to ostatnie im dłużej trwała, a przy ich poziomie współpracy następnego ataku buntowników mogą nie przetrwać ___________________ 1, 18, 18, 4, 16 |
14-06-2022, 07:16 | #14 |
Reputacja: 1 | Niland, kraina nieograniczonych niczym możliwości oraz życia szybkiego niczym zjazd z lodowca pokazał im się w najpełniejszej krasie. W jednej chwili stali jeszcze z mrocznymi myślami nad grobem nieodżałowanego Erewarda de Ruin a już po chwili skakali sobie do oczu. Tylko po to, by po chwili znów stać spokojnie wzbogaceni o znaczny procent niczego. Albo czegoś, kto mógł to wiedzieć? Słuchali czasami opowieści Erewarda, ale takie opowieści miał tu niemal każdy. W Lursenbergu otworzę najlepszą kuźnię! Mam wspaniałe dziewczyny i będą one niczym królowe wśród gamratek na granicy! Moje gołębie zrewolucjonizują przekazywanie korespondencji w Nilandzie! Mam bogatego wspólnika i otworzę na skraju cywilizacji najprawdziwszy bank! Jamą słynie ze złota i kupiliśmy tam kilka obiecujących działek! Bydło rasy Bunshee jest wytrwałe i wypasając stada na krańcu cywilizacji gdzie zielone są łąki osiągnę sukces! Dziesiątki opowieści, nadziei, kłamstw. Każdy miał tu swoje racje, ale racją która przeważała nad wszystkim było bezpieczeństwo ich małej karawany. Z tego też względu, mając przed oczyma kolejną utarczkę z Uszatymi, poniechali walki. Zwłaszcza, że Barnaba Bo przysiągł na grób swej matki, że jak dostanie należny mu udział nie będzie się rzucał. Czujni, nie tracący się wzajemnie z oczu, zasypali prędko mogiłę i nie trwoniąc już czasu na nic wrócili do karawany, która wszak gotowa była do dalszej drogi. Tyle, że wśród jej członków rozeszła się już wieść o niebywałym darze sir Erewarda. Byli tacy co machali na to ręką, byli i tacy którzy kpili. Ale jednak było i kilku zainteresowanych. Tym bardziej, że gdzieś ktoś wspomniał o równym podziale. Wiele pytań, szeptów, plotek. Nie mniej jednak karawana ruszyła, bo Pomp zarządził odjazd. Do rozdroża gdzie odchodził trakt na Mott i rzekome włości Erewarda de Ruin mieli pół dnia drogi. *** -Tu jest napisane... - Pomp siedział na koźle swego wozu górując nad resztą zgromadzonych zainteresowanych spadkiem po Erewardzie de Ruin, którzy stanęli w półkręgu słuchając co ma do powiedzenia. Nieliczni z nich umieli czytać, ale papier trzymany przez Pompa z którego czytał robił na nich wrażenie. -... że wolą spadkobierców Erewarda de Ruin wymienione osoby dziedziczą z nimi po zmarłym w równym udziale! - szmer poszedł zarówno do tych co już znali wolę rycerza jak i do tych, którzy tylko z ciekawości przyszli posłuchać co z tego wyniknie. -Równy udział w niczym! - zawołał wesoło Grond, poganiacz bydła, który siedział na kamieniu i złośliwie patrzył na wszystkich zainteresowanych. Też chciał się zgłosić, ale jego szef Olgierd, właściciel stada bydła rasy Bunshee liczącego ponad sto sztuk, zabronił mu tego. Chyba doszło tam do jakichś rękoczynów, ale ostatecznie Grond pozostał przy karawanie. Tylko wkurwiał się niemiłosiernie i pluł złośliwościami. Inni słuchali z niedowierzaniem, powagą lub radością, w zależności od podjętej decyzji. -I tak, na mocy niniejszego dokumentu - Pomp nadął się podnosząc głos i czytał dalej wymieniając kolejno szczęśliwców, którzy mieli odziedziczyć spuściznę po rycerzu. - właścicielami posiadłości i ruchomości po rycerzu Erewardzie de Ruin zostają w równej części: - Maksymilian Wilhelm von Magnus - Rodrigo hmmm, no po prostu Rodrigo, jednego tu mamy… I tak to szło. Nazwisko, przydomek, ksywka lub przezwisko. Jedno za drugim. Nie było ich znów tak wiele. Więcej niż przy mogile, gdzie atmosfera była iście grobowa. Ale też nie tak dużo. Większość karawany wolała podążać do Lursenbergu. Tylko garstka wybrała Mott, część pewnie w drodze do złotodajnej Jamy, gdzie ponoć każdy strumień wypluwał samorodki jak kurze jaja. Ludzie dzielili się na tych, którzy jechali dalej i tych, co ruszali na północ. Każdy w poszukiwaniu własnej wizji szczęścia. *** Zmierzchało. Wóz obwoźnego lupanaru Maksymiliana kołysał się na wyboistej drodze. Grupka „spadkobierców”, siedziała na wozie wypatrując dogodnego miejsca na obozowisko. Markus i Thorben jadący z tyłu wpatrywali się ukradkiem w drugi wóz, jadący z tyłu za nimi, którym podróżował Barnaba Bo i ten jego wielki barbarzyńca, Werke. Jakby podświadomie czując, że przysięga na grób matki Barnaby nie za wiele dlań znaczyła. Ale przysięga to przysięga. Jechał teraz ze swoim jedynym towarzyszem, bo reszta jego zgrai postanowiła jednak jechać dalej na zachód. Mimo tego siedzący na pierwszym wozie woleli mieć go na oku. -Powinniśmy się zatrzymać i rozbić obóz. - powiedział Pomp. W sumie oczywista sprawa, ale widać poczuwał się dalej do przywództwa choć porzucił karawanę i nie był już niczyim szefem. Połakomił się na spadek, trudno było mu się dziwić. -Musimy znaleźć dobre miejsce. - Maksymilian siedzący na koźle obok Samanthy, która od czasu do czasu raczyła się skrętem, z uwagą wpatrywał się w pogrążającą się w mroku okolicę. Wartki strumień płynący po prawej stronie traktu szumiał tak głośno, że musieli podnosić głos by go przekrzyczeć. Gęsta, jodłowa puszcza porastająca wzgórza z lewej strony traktu budziła niepokój. Gęsty, pierwotny las mógł kryć w sobie nie jedną tajemnicę. -Hej!!! Musimy się zatrzymać!!! - ryknął z tylnego wozu powożący nim Timmer. Jego jasna twarz była ledwie widoczna w zapadających ciemnościach. -Musimy ich pilnować. - powiedział Pomp. Nie potrafił wyzbyć się przywódczych nawyków. Ale teraz był z nimi na równi. Jeśli nie liczyć wyróżniającego go, czerwonego cylindra. Wszyscy coś "musieli", ale gdy Pomp przestał przewodzić wyprawie wyraźnie brakowało tego, kto podejmował by w imieniu wszystkich decyzje. -Daleko do tego Mott? - Thorben myślami był przy ojcu, który z ich kuźnią pojechał na zachód. On miał tylko odebrać co mu się należy i dołączyć do ojca. Pomimo tego, że cały czas chciał się wyrwać od rodziny, teraz o dziwo tęsknił. -Nie wiem. Do Jamy nie jeździłem bo nie było po co dopóki złota tam nie znaleźli. Trzy dni? Może dwa. Mott to gdzieś po drodze. Tak mówił Ereward, świeć Panie nad jego duszą… - Pomp zamyślił się. W roli kapłana chyba był lepszy niż w roli przywódcy karawany. -Tam się zatrzymamy! - Maksymilian wskazał na zakole rzeki, gdzie kamienista plaża pozwalała na postawienie wozów tak, by broniły ich od strony lasu. Widać było, że nie oni pierwsi tu obozowali, bo na plaży wyraźnie było widać koło po wypalonym ognisku. -Jak tam dojedziemy to co zrobimy? - Pomp zadał pytanie, które nie jednemu z nich cisnęło się na myśl. Choć po prawdzie to ich myśli bardziej zaprzątał spotulniały Barnaba Bo i jego kompan Werke. I reszta spadkobierców podróżujących drugim wozem. Adres Timmer, koniuch Mustafa który nawet nie krył się ze swoim bakluńskim pochodzeniem, Czerna Ann baba nosząca się po męsku i Oliwier, który kazał nazywać się poetą choć klecone przezeń rymy zgrzytały nie raz w uchu. -Jak tam dojedziemy… - mruknął Fabian. W jego głosie nie było słychać pewności… *** [Uznałem, że po wybuchowym początku dobrze byłoby się poznać, przedstawić innym Graczom postacie, dać sobie chwilkę oddechu. To okazja na to byście mogli raczyć się urokami obozowiska. Rozpalanie ogniska, zebranie chrustu, nakarmienie koni, ułożenie posłania, rozmowy, marzenia, może nawet żarty? Wykorzystajcie tę chwilę mądrze] 5k20 rzecz jasna P b .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon Ostatnio edytowane przez Bielon : 14-06-2022 o 07:19. |
18-06-2022, 23:34 | #15 |
Reputacja: 1 |
|
20-06-2022, 21:28 | #16 |
Reputacja: 1 |
____________________________________________ 20, 14, 20, 13, 2 |
20-06-2022, 22:20 | #17 |
Reputacja: 1 | Rodrigo przyjął propozycje sojuszu. Rzecz jasna nie ufał, był świadom, że i oni nie ufają jemu. Ale potrzebowali się nawzajem. Zwłaszcza, że sępy zagrażały z każdej strony. Najoczywistsze zagrożenie ze strony Barnaby, aż kuło w oczy. Ale pozostali "pacyfiści"? Tu zagrożenie było utajone, atak mógł nadejść z zaskakującej strony i w zaskakujący sposób. |
24-06-2022, 11:54 | #18 |
Reputacja: 1 | Sytuacja nieco się komplikowała. Do tego brakowało mu środków i czasu by się lepiej przygotować. Chociażby jego uzbrojenie, które chociaż dobre dalekie było od perfekcji. Brakowało mu zwłaszcza dobrego łuku który pozwoliłby wykorzystać wrodzoną zręczność i siłę. Niestety takie kosztowały niezły majątek. Liczył na to że uda mu się zdobyć czy kupić jakiś już na miejscu zważywszy na bliskość Nilandu do siedzib Elfów znanych zarówno z biegłości w ich władaniu jak i wyrobu. Ktoś czy to handlujący z elfami czy może zdobywszy taką bróń w ramach łupu wojennego z racji zdarzających się potyczek i chcący ją sprzedać powinien się znaleźć. Składniki na wywary alchemiczne które mogłyby okazać się przydatne też były w sporym deficycie. Zagadany przez Thorbena o przymierze i co sądzi o całej sytuacji zgodził się dodając. - Rozdzielenie bandy Barnaby niespecjalnie mnie uspokaja. Być może kazał im się oddalić by uśpić naszą czujność tylko po to aby ich wezwać gdy nadarzy się sposobność. Albo co gorsza mógł kazać im znaleźć kilka dodatkowych rąk do pomocy by przechylić szalę na swoją korzyść. Nie podejrzewał rzezimieszka o jakąś nadmierną inteligencję ale taka taktyka choć prosta była skuteczna i wielokrotnie przetestowana. - Dobrze byłoby też ustalić jakiś wspólny plan działania, albo wybrać kogoś kto będzie przewodził gdyby znów zdarzyła się podobna sytuacja jak na pogrzebie. To że udało nam się wyjść z sytuacji relatywnie bez szwanku nie znaczy że za drugim razem będzie podobnie. -Tylko najpierw trzeba pogadać z innymi. Nawet po to by dowiedzieć się czy są zainteresowani współpracą Wyglądało na to że Thorben postanowił przejąć na siebie dogadanie się z innymi więc zostawił mu to do załatwienia. Poprosił tylko by dał mu znać co ustalił z innymi i jak planowali rozstawienie wart. Sam zajął się rozbijaniem obozu razem z innymi i przygotowywaniem posiłku , starając się obserwować otoczenie by nie zostać zaskoczonym. ______________ 17,7,10,14,17 |