Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2022, 09:26   #427
Klejnot Nilu
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Indianin, mimo całej swojej niechęci do kolonizatorów zza Wielkiej Wody, musiał im przyznać, że jeśli chodzi o inżynierię i budownictwo, dalece przewyższali jego lud. Zdołali ujarzmić siły, które zdawałoby się, ujarzmić się nie da. Zapanowali nad ziemię po której stąpali, modelując ją według swoich potrzeb i wydobywając z niej to co najlepsze. Zapanowali nad wodą, kreując sztuczne zbiorniki wodne lub zmieniając koryta istniejących już rzek. Jedyne, czego jeszcze nie zdominowali, to powietrze i przestrzeń nad ich głowami. Gdyby tylko wtedy traper wiedział, jak rewolucja wydarzy się po przełomie braci Wright...

Obserwowany mężczyzna doprowadził go do miejsca, w którym tętniło życie towarzyskie wszelkich wyrzutków społeczeństwa, biedoty i wszelkich pochodnych. Ludzi było więcej niż na ulicach mijanych do tej pory i Utamukeeus zgubił swój cel na dobrych kilka chwil. Chcąc, nie chcąc, musiał zanurzyć się w tą ludzką masę i spróbować odnaleźć zgubę. Wtedy zobaczył jego.

Wyglądał jak typowy, brytyjski gentleman. Garnitur, czy też frak - Indianin wciąż nie rozpoznawał niuansów modowych Europy - nie był nowy, melonik na głowie też swoje już widział. W ręce trzymał laskę. W skrócie - kompletnie nie pasował do całego otoczenia. Tak szybko jak się pojawił, tak szybko też zniknął. Czy to było tylko przewidzenie? Dlaczego więc, przez ułamek sekundy, wydawało się, że tamten również dostrzegł trapera?

W oddali słychać było krzyki. To było ostatnie miejsce, którego Utamukeeus jeszcze nie sprawdził. Gdy się zbliżył, wszystko stało się jasne, skąd ten gwar - bijatyka. A właściwie zorganizowana walka w kręgu. Dwóch walczących, otoczonych pijaną gawiedzią, motywującą swoich zawodników. W tle miejscowi "przedsiębiorcy", przyjmujący, uczciwe lub nie, zakłady. I on, największy naganiacz, komentator i organizator całego widowiska. Każda cywilizacja potrzebuje swojego odpowiednika walk gladiatorów. "Chleba i Igrzysk". Gdy Navaho się zbliżał, starcie właśnie dobiegło końca, a publiczność na chwilę rozsunęła się, robiąc miejsce dla pokonanego, który był właśnie wleczony przez jego kolegów. Typ za którym indianin podążał, jak się okazało, był czempionem tej areny.

***

- To mówisz, że jesteś z plemienia Navaho i dasz mojej publiczności widowisko jakiego jeszcze nie widzieli, jeżeli to będzie ostatnia walka tego wieczoru? - organizator walk, pulchny mężczyzna, który jako jeden z nielicznych dookoła nie pił dzisiaj, ledwo powstrzymywał swoją ekscytację, widząc jakiego "egzotycznego" gladiatora dostał dzisiaj od losu.
- Jak Cię zwą, czerwony?
- Utamukeeus.
- Utum... Bloody hell, jak kurwa? Nie wymówię tego, masz jakieś inne imię? Przydomek?
- Na angielską mowę moje imię można przetłumaczyć jako Klejnot-Wielkiej-Rzeki.

Organizator wybuchnął śmiechem. Nie mógł zachować powagi, nieważne jak bardzo by się starał.
- Zapomnij o tym, zajmę się tym. Jesteś następny.
Utamukeeus nie rozumiał co tak rozbawiło tego człowieka.

***

- PANOWIE I... ACH, ZAPOMNIAŁEM, NIE MA WŚRÓD NAS PAŃ, BO SĄ ZAJĘTE CZEKANIEM NA WAS W DOMACH, OCHLAPUSY!!! Wyjątkowym zbiegiem okoliczności, mam dzisiaj dla was prawdziwą atrakcję! To będzie ostatnia walka tego wieczoru, ale zapewniam was, że tego widowiska nie zapomnicie na długo! Oto, zza Oceanu, z dzików terenów Amerykańskich stepów, prosto dla nas sprowadzono prawdziwą bestię! Ten człowiek to praktycznie na wpół zwierzę, nie żałujcie go! Indianin prosto z klanu Navaho, który słynie ze swojej żądzy krwi i zjadania zabitych, na ring wchodzi... SAMOTNY WILK!!!

Zapowiedź organizatora, obrzydliwie rasistowska i stereotypowa, w kilku miejscach pokrywała się z obecnym wizerunkiem Navaho. Z irokezemi gołym torsem pokrytym bliznami, w świetle od lamp i pochodni, mógł wyglądać dość dziko. Gdy wkraczając na ring rzucił w stronę publiczności kilka losowych słów w języku plemienia, co by jeszcze bardziej podkręcić widowisko zgodnie z obietnicą, tylko dopełnił wizerunku dzikusa. Nikt nie wiwatował.

Rzecz jasna, nie była to walka uczciwa. Żaden Brytyjczyk, nawet ten z największych nizin społecznych, nie mógł sobie pozwolić na porażkę od takiego podludzia jak jakiś Utamukeeus z plemienia Navaho. Mentalność "Panów Świata" była już tak głęboka wpojona w rozumowanie każdego wyspiarza. Toteż nieuczciwych zagrywek był cały wachlarz. Na początku publiczność próbowała przytrzymać indianina, ale gdy któryś z postronnych dostał przypadkowym ciosem i stracił przytomność, porzucono ten pomysł. Wtedy zza ringu zaczęto rzucać butelkami i cegłami, które mogły być użyte jako broń. Na arenę zaczęli też wchodzić kolejni zawodnicy. Ostatecznie, po kilku brutalnych nokautach, walczących pozostała tylko dwójka.

Samotny Wilk i Czempion.

- Wydaje mi się, że już się napatrzyliśmy wystarczająco. - zabrzmiał nagle głos w oddali, momentalnie uciszając cały tłum. Gentleman w meloniku.

Richard de Vorde.

CDN...
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline