Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-06-2022, 07:05   #421
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Klejnot Wielkiej Rzeki obserwował małe ludzkie sylwetki przesuwające się ulicami. Mieszkał już na tej ziemi od jakiegoś czasu, ale widok takiej masy ludzi ściśniętej na tak małej przestrzeni był dla niego wciąż zdumiewający. Porównanie do robactwa było tylko częściowo poprawne - owszem, każda z tych ludzkich sylwetek, niczym mrówka czy pszczółka pełniła swoją rolę w tym miejskim ulu. Najczęściej, podobnie do wspomnianych owadów, byli oni zwykłymi robotnicami. Na tym się jednak ich podobieństwa kończyły. Fakt, że ludzka "królowa", w odróżnieniu od tej owadziej, mieszkała z dala od swoich robotnic i dobro całego ula miała w serdecznym poważaniu jeszcze można by było uznać za cechę gatunkową. Niewybaczalnym było jednak to, że w odróżnieniu do robactwa, ludzie nie utylizowali niczego. Wręcz przeciwnie - generowali tylko więcej i więcej odpadków i zanieczyszczeń, rujnując każdy ekostan jaki zastali, zamiast go ulepszać i dbać o niego.

Przyprawiali Utamukeeusa o obrzydzenie bardziej, niż te wielkie ślimaki bez skorupek.

Bóg Słońce Mitra był największą nadzieją na to, że ten stan rzeczy można odwrócić, a ludzkość, z pomocą kogoś inteligentnego, cierpliwego, ale i surowego jeśli było trzeba, nauczy ją jak dbać o Matkę Naturę. Cienkokrwiści mogli stanowić znaczącą siłę pomocniczą w tej długoterminowej edukacji. Stali rozkrokiem pomiędzy dwoma światami - śmiertelnych i nieśmiertelnych. Mogli czerpać mądrość z obu i nie ograniczało ich widmo śmierci ze starości.

Gdyby nie rasizm.

To ciekawe, że akurat tą cechą wykazywali się tylko ludzie. Istoty rzekomo świadome i myślące.

Traper wypatrzył z dachu swój cel. Obserwował tego człowieka już od kilku nocy. Poszlaki wskazywały na to, że mógł być jednym z nisko-pokoleniowców. Navaho miał nadzieję, że śledząc go trafi do jakiegoś miejsca spotkań innych jemu podobnych. Mógłby wtedy wybadać teren i dowiedzieć się czegoś więcej, na temat nowo - powstającej społeczności wampirów w mieście, którą z jakiegoś powodu wszystkie inne klany zdają się głupio ignorować.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 07-06-2022, 08:51   #422
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
- Było sobie nie skracać drogi przez Mayfair pizdo. Ta okolica należy do chłopaków z Oxford Circus ty cioto. - ktoś splunął na niego pogardliwie przy rechocie pozostałych. Może tych dwóch ze złamanymi nosami śmiało się mniej, ale tego Castelli nie zauważył. W głowie szumiało, ale buzująca w żyłach krew robiła swoje. Rozcięty łuk briwowy nie był już rozcięty. Rozliczne siniaki znikały w mgnieniu oka. Zdyszani ciężką robotą zaczęli odchodzić dumni z odniesionego zwycięstwa.

Musieli się nieźle zdziwić, gdy Tony mimo wszystko wstał. Wstał szybciej niż tych dwóch cwaniaczków, któych zdołał powalić zanim reszta opadła go niczym sfora wściekłych psów.
Napastnicy patrzyli się rzeczywiście zdziwonym wzrokiem, czy to próbując zrozumieć upór makaroniarza, czy też w ogóle sam fakt, że mikry Tony po ostrym przekopaniu wstał uśmiechając się hardo.

- Oh for god sake, want some more you fucking fagot? - burknął w końcu facet, który najprawdopodobniej był szefem. Castelli nie zareagował, nadal u‪śmiechał się tylko zaczepnie. I nie musiał długo czekać na reakcję. Ośmiu cwaniaków rzuciło się z powrotem na frajera, który ośmielił naruszyć się ich teren. I tym razem nie poddał się bez walki. Na każdy cios odpowiadał ciosem, na kopnięcie kopnięciem, ale nawet jego niedostępne śmietelnikom moce nie mogły mu dać zwycięstwa, nec hercules contra plures. Ktoś go w końcu złapał, ktoś brutalnie kopnął w brzuch, poprawił kilkoma prostymi zmieniając nos Tonego w krwawą miazgę. Nie miał już sił i osunął się na czworaka. Na bezbronnego posypało się jeszcze więcej kopniaków i drwin. Był już półprzytomny, gdy katowanie się skończyło, a on już czuł, że już nie ma sił by stawiać się dalej, choć głos z tyłu głowy próbował przekrzyczeć przekleństwa napastników i zmusić Tonego do zrobienia tego, do czego został stworzony. Do polowania. Bezskutecznie. Członki odmówiły już posłuszeństwa, widział wszystko jak przez mgłę, w zasadzie nic nie widział. coś tam tylko słyszał.

- Damy kurwa nauczkę tej ciocie! - wrzasnął szef Oxford Circus Boys. Ktoś zaczął ściągać mu spodnie, potem majtki i nagle wszystko ucichło, dopóki ktoś cicho nie bąknął:

- To pierdolona baba...

- No to sobie poruchamy jeszcze... -stwierdził szef rozpinając drelichowe spodnie i po chwili leżał już na nim brutalnie uderzając swsoimi biodrami w starannie dotąd skrywany sekret Tonego. I chyba wtedy dopiero głos z tyłu głowy, ten który pojawił się wraz z nowymi mocami, nagle przyćmił wszystko odbierając Tonemu kontrolę nad samym sobą, a z reguły cichy i spokojny zaułek, jeśli nie liczyć okazjonalnych pobić i gwałtów, rozgorzał potwornym wrzaskiem siedmiu facetów. Ósmy już nie mógł krzyczeć. Nie po tym jak jak to co opanowało Tonego odgryzło mu pół gardła i wypluło na bruk...
 
8art jest offline  
Stary 09-06-2022, 08:42   #423
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Spoon.

- Will tak? Nie wiem wiele o tobie. Jak to się stało, że się poznaliście z Bru, to nie wiem. Więcej mogłabym powiedzieć o Tonym. W końcu wybrałam go na potomka.

Na twarzy Galijki pojawił się grymas. Historia Toniego niosła za sobą jakieś wspomnienie, którego rudowłosa nie chciała wyciągać.

- Zaufaj małej. Jest wygadana. Może coś ugra. A oboje wiemy, że zdążysz dobiec do nich zanim do muzeum wbiegną komandosi w pełnym rynsztunku. Czasem warto najpierw spróbować innych rozwiązań. Nie to żebym nie lubiła wbić komuś mordy w ścianę - uśmiechała się, w swojej wieczorowej sukience z kieliszkiem szampana w dłoni. Spoon wiedział, że w tym co mówiła o wbijaniu kogoś w ścianę nie było ani jednej nuty przenośni.

- Nasz klan jest bardzo skuteczny w zabijaniu. Pewnie dlatego ja byłam jego chorążym. Pewnie dlatego On wybrał cię na egzekutora. Każdemu z nas przypadają pewne role do wykonania. Niektórzy z nas są bardzo ludzcy. Jak Bru. Inni są żołnierzami, mordercami, a przemiana tylko wzmacnia ich wewnętrznego drapieżnika. Ktoś taki po śmierci staje się super żołnierzem, czy super mordercą. I tym jesteś Spoon. Jesteś Supermordercą. Narzędziem do usuwania przeszkód. Biczem Bożym Boga Słońca. Tym, który nigdy nie kwestionował jego poleceń. Szczerze, nie wiem dlaczego poddano cię rytuałowi. Czyźbyś miał wątpliwości paląc kościoły czy mordując rodziny swoich celów po to, żeby one wyszły z kryjówki? Wątpię.

Arwyn cały czas zerkała w stronę Cath. Nie było wątpliwości, że była gotowa zareagować.

- Tacy jak ty są potrzebni. Zawsze gdy słowa zawodzą. Jeżeli nie uda Wam się dogadać z Anną… jeżeli zaczniemy wojnę… Wiedz, że w mojej armii będziesz mieć zawsze miejsce. I wiedz, że jesteśmy lojalni wobec swoich. Znajdziemy Bru, gdziekolwiek jest.

Nagle Spoon poczuł dłoń na przedramieniu. Zaciskała się z siłą imadła.

- Koleś z kamerą na piętrze -
powiedziała do Spoona przez zęby.
- To termowizjer.

Na piętrze faktycznie był mężczyzna ogolony na łyso i wpasowując się w obraz żołnierzy sił specjalnych upchniętych w tanie garnitury. Miał przy twarzy urządzenie podobne trochę do lornetki, a trochę do przenośnego telewizora. I co jakiś czas w nie zerkał patrząc po sali.

Yusuf

To wtedy zrodził się plan. Poznał słabość boga. Musiał ją tylko wykorzystać. Ale miał czas. Był wampirem. Mogły umrzeć pokolenia, a on będzie trwać.

***


Siedział za sporej wielkości stalowym biurkiem. Wokół szumiały komputery lampowe i mechanizmy obracające taśmy z pamięcią. Przeglądał raporty. Podjął decyzje. Qwerty Uiop. Słabe ogniwo Heroldów. I nieprzewidywalny czynnik Malkavian w jednym. Wiele wskazywało, że nadzwyczajna sieć stworzona przez umysły tego klanu zmniejszała wpływ rytuału. Wziął pióro, którym wypisał kilka słów.

“Wysoki dziwak. Guys Hospital, darmowa przychodnia. Sprowadzić go żywcem. Pojawi się w ciągu tygodnia”

Zwiniętą kartkę przywiązał do jednego ze szczurów, a później kazał mu znaleźć odpowiedni kontakt.

Londyn stanął w ogniu. Antigen szturmowało Shard. Hafsa zabita przez Klub Łowców. Anna praktycznie już nie miała władzy. Sięgnął po kolejną kartkę i zapisał niemal bez udziału woli:

“Kiedy przybędzie Justycariusz?”

Był pewny, że Camarilla zainterweniuje. Nadal nie zgrywała mu się jedna rzecz. Do tej pory wszystkie poszlaki wskazywały, że Antigen miał powiązania z Mitrą. Skąd więc atak na magazyn Shiraziego? Chciał odsiać najlepszych Heroldów?

Cath

Towarzyszący kobiecie mężczyzna odwrócił się uśmiechając pod nosem. Oto jego koleżanka została zahaczona przez miłośniczkę sukien wieczorowych, podczas gdy oni tu mieli poważną akcję. W tym uśmiechu i w odruchu odsunięcia się było coś, co jednoznacznie kojarzyło się Cath z ignorancją. Czy kobieta może się nadawać w ogóle do pracy w jednostkach specjalnych? Szukają w końcu wprawnego zabójcy. Wyjątkowo zdolnego. Nadludzko szybkiego. Nadludzko silnego. A tu jakaś cizia zgaduje o kieckę. Prychnięcie rozbawienia było niemal widoczne.

- Tak? - zapytała kobieta.

Kobieta była zakłopotana. Z jednej strony pochlebiało jej to co powiedziała Cath. Z drugiej strony wiedziała jaka będzie reakcja kolegów. Pod suknią było widać wyraźnie zarysowane mięśnie. Zwłaszcza na rozcięciu, które ukazywało łydkę. Biegaczka? Sprinterka? Lekkoatletyka? Z pewnością komandoska. Nie pofatygowali się nawet, żeby swoich tajniaków ubrać normalnie.

Sama kobieta była zakłopotana. Sukienka była ładna, chodź z sieciówki. Przez chwilę myślała co odpowiedzieć. Przyznać się do sieciówki? Skłamać wytwornej damie na gali sztuki?

- Przyznam szczerze, że suknia leżała w szafie od dawna, czekając na stosowną okazję. - skłmała

Wtedy Cath poczuła ramię Spoona.
- Idziemy, szybko - wycedził przez zęby.

Szlachcianka miała jedynie chwilę, żeby przeprosić rozmówczynię.


Utamukeeus

Nie pomylił się. Mężczyzna szedł na spotkanie. Nie było go trudno śledzić. Ludzi po zmroku było niewiele jak na standard Southall, ale i tak dużo więcej niż normalnie na mieście. Dość, żeby się ukryć.

No i znalazł miejsce spotkań.

Trzy Mosty.

Cud inżynierii. Miejsce gdzie przeprawa wodna przecinała się z drogą dla powozów i traktem kolejowym. Umowna granica Southall i innych części Londynu. To tutaj się zbierali. Wieczorne spotkania robotników zmęczonych pracą. Wyrzutków społecznych. Tu pasowali. Jedne z grup śpiewały. Inne się przekrzykiwały. W jednym z dalszych kręgów trwała bijatyka. To tam był jego cel.


Tony

Krwawa mgła powoli schodziła. Poczuł uderzenie w twarz. Otrząsnął się. Tym razem dostał z otwartej dłoni. Ktoś zdawał się go cucić. Po chwili zrozumiał swoją pozycję. Stał przed nim bardzo wysoki czarnoskóry mężczyzna. Trzymał go za ramię. Wysoko. Przyciskał do ściany.

Tony zdał sobie sprawę, że jego nogi nie dotykają ziemi.

- Pojadł? To spokój. Musimy to posprzątać. - Mówił twardą angielszczyzną z kolonii. Afryka Południowa? Trinidad? Tony nie umiał określić.

- Arwyn się wkurzy. Ale ładnie dałeś im popalić. Pomóż mi sprzątać. Nie chcemy mieć na głowie Juliet Parr, prawda? I tak ma nas na celowniku.

Mężczyzna puścił Tonego i złapał leżące samotnie dwie nogi i jakiś korpus. Jak się okazało nie należały do jednej osoby. Tony chwilę myślał co się dzieje. Starał się kojarzyć fakty.

Zawadhi Locke. Potomek Arwyn. Pilnował go? Nadal mu nie ufali? A może Arwyn się o niego martwiła?

Juliet Parr? Szeryf Londynu.

- Juliet jest strasznie cięta na Mitrę - Zawadhi kontynuował pogawędkę jak gdyby przerzucali pszenicę w porcie, a nie zbierali trupy. - Nie może go ruszyć, ale wie że Arwyn należy do najbliższego kręgu. Będzie czerpać ekstatyczną przyjemność z pogrążenia każdego, kto jest ważny dla Gwen. Masz dużo szczęścia, że tu jestem młody.

- Ale myślę, że Juliet zginie niedługo. Nie można sprzeciwiać się Słońcu. Z drugiej strony chodzą słuchy, że siksa robi sobie gnizdko w szeregach Camarilli i planuje się zmyć, zanim Mitra ją spali. Wtedy pewnie Arwyn zostnie szeryfem. I dobrze. Te szczury potrzebują silnej ręki.



Gwenllian Arwyn

Gdy tylko Spoon i Cath do niej dołączyli powiedziała coś. Nikt z nich nie zrozumiał, ale coś im mówiło, że był to jakiś dialekt celtycki czy inny język, którego już nie używano. I nagle ludzie zaczęli się odsuwać. Opuszczali galerię, w której jednym z eksponatów była czapka.

Wampirzyca podeszła do gabloty i sięgnęła do niewielkiej wnęki, która skrywała czytnik linii papilarnych. Wsunęła tam palec, a ciche syknięcie zwiastowało otwarcie gabloty. Galijka sięgnęła kawałek materiału. Tkanina mająca dwa tysiące lat była w jej dłoni trzymana z niemalże boską czcią.

- Prowadźcie do wyjścia. Nie mamy już czasu.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 09-06-2022, 20:49   #424
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon pokiwał głową czując się pewniej kiedy usłyszał, że cześć wspomnień które ma są naprawdę jego.

-Dziękuję. - powiedział i niespodziewanie poczół ukucie żalu na wspomnienie o Mitrze ścierającym krew z jego policzka.

Ale szybko otrząsnał się z tego. Prawda była taka, że Mitra nie żył a Brusilla, Arwyn i Cath tak i to na tym powinien się teraz skupić.

Zresztą wizja którą roztaczała przed nim Arwyn była kusząca…. Klan Bruhja na czele Londynu.

On i Bru na czele świata.

Znowu będzie tak jak być powinno.

Kiedy nagle Arwyn wskazała na komandosa.

To wylało na niego kubeł zimnej wody.

Poszedł po Cath.

Kiedy wrócili i Galijka powiedziała słowo i ludzie tak po prostu zaczęli wychodzić. Sponowi opadła szczęka. Nie spodziewał się takiego pokazu mocy nie po Bruhja.

W końcu się ogarnął.

-Przejście jest za prysznicami. Zostawiłem tam broń. Będziemy szli ściekiem. - powiedział uważnie lustrując otoczenie i odtwarzając w pamięci najszybszą dla nich trasę.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 09-06-2022 o 20:56.
Rot jest teraz online  
Stary 10-06-2022, 13:38   #425
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Przestraszył się nie na żarty. Nie Locke'a, ale tego co musiał zrobić w ciemnym zaułku. Może dla Zawadhiego był to chleb powszedni, ale Tony miał ochotę puścić wielkiego pawia. Zmitygował się w mgnieniu oka. Teraz nie było czasu na roztrząsanie swoich czynów, nie teraz gdy mówił Locke. Tony lubił słuchać i robić użytek z wiedzy, którą ktoś sprzedawał czy to za darmo, czy oczekując czegoś w zamian, a Locke mówił wiele ciekawych rzeczy, dla Castellego co najmniej istotnych. Już zdążył wywnioskować, że Zawahdi jest człowiekiem Arwyn, że sama Galijka musi darzyć Tonego sympatią, skoro wysłała Locke po niego, no i że szeryf Londynu jest skonfliktowana z Mithrasem. Nie potrafił sobie przypomnieć czy widział Juliet na przyjęciu w Shard, ale zapewne tam była, bo Arwyn chyba nie została szeryfem, a przynajmniej nic takeigo Tony nie słyszał od wybudzenia z letargu. A z całkowitą pewnością nic nie zmieniło się od Drugiej Wojny Światowej i Parr nie zaczęła pałąć do Arwyn sympatią przez ten czas. Będą musieli uważać na Juliet, bo jak stwierdził Locke, szeryfka wbije z przyjemnością szpilę komukolwiek sprzyjającemu Gwendolin.

Swoją drogą ciekawym było dla Tonego, czy Parr mogła mieć cokolwiek wspólnego z Brusillą, której tak poszukiwał Bicz Mitry.

- Jak na siksę, to chyba daleko zaszła - zagaił Tony drążąc temat Parr: - Byle kto nie zostaje szeryfem i to w takiej domenie jak Londyn, prawda?
 
8art jest offline  
Stary 11-06-2022, 16:57   #426
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Mogło to być prawdą. Ale równie prawdopodobne było to że Antigen urwał się ze swojej smyczy, tak jak światowe rządy wcześniej. Czysty głupi przypadek, kilku religijnych fanatyków atakujących World Trade Center starczyłoby agencje bezpieczeństwa odkyryły na nowo istnienie dzieci Caina. Może i tutaj było podobnie? Nieobecność Mitry znacznie osłabiła kult, a kult bez swej głowy był podatny na wewnętrzne walki, a to oznaczało nierówny front w stosunku do swoich śmiertelnych sług. A śmiertelnicy byli równie ambitni, równie pełni nienawiści i równie przebiegli jak wampiry. Mieli zwyczajnie mniej doświadczenia.

Może mógł to wykorzystać?

Z szafy biurka wyjął kolejną kartkę. Ta nie pachniała nowością, wręcz przeciwnie. Był to jednej z pierwszych arkuszy wypuszczonych przez papiernię Frogmore i liczył sobie niemal 300 lat. Gratka dla każdego muzeum. Kolejne wyjął pióro Watermana, niewiele młodsze od papieru i zaczął pisać.

“Szanowny Panie/Pani!

Moja egzystencja liczy sobie blisko tysiąc lat, lecz nie jestem najstarszym wśród “zarażonych” jak członkowie agencji bezpieczeństwa zwykli nas zwać. I ja param się szlachetnym zawodem zbierania informacji i piszę wiedziony koleżeńską solidarnością, jak i pełen podziwu dla gładkości z jaką przeprowadziliście swoją ostatnią operację w Shard…”


***

W końcu arkusz był zapisany. Pełen informacji o zwyczajach wybranych przez niego wampirów, ich skrytek, kryjówek, międzynarodowych kont bankowych. Byli tutaj zarówno ci którzy zawsze byli najbardziej lojalni Mitrze, jak i ci których zezwierzęcenie było tak skrajne że nie wnosili już niczego oprócz bólu do egzystencji innych.

Włożył kartę do eleganckiej koperty i opisał ją “Do rąk własnych Sz. P. bezpośredniego przełożonego”.

Podniósł się od biurka, założył wytworny płaszcz i ruszył w drogę, by dostarczyć swoje pismo do agenta który polował na niego w jego własnej domenie. Biedny człowiek popadał już w szaleństwo od tak długiego czasu spędzonego w obszarze jego rytuału, ale liczył na to że ten przynajmniej przekaże papier dalej.

Czy tak czuł się Yusuf wydając wyroki? Czy wątpił w słuszność swych decyzji? Raczej nie. Ze wszystkich Heroldów to on był najbliżej Mitry i jego zamiarów. Nie był jego prawą ręką, nie, ta rola przypadała zawsze Camdenowi, ale był jak pies, zawsze gotów spełnić zachcianki swego pana. Tak pełen przenikliwości, a jednocześnie tak ślepy na prawdziwe oblicze Słońca.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 19-06-2022, 09:26   #427
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Indianin, mimo całej swojej niechęci do kolonizatorów zza Wielkiej Wody, musiał im przyznać, że jeśli chodzi o inżynierię i budownictwo, dalece przewyższali jego lud. Zdołali ujarzmić siły, które zdawałoby się, ujarzmić się nie da. Zapanowali nad ziemię po której stąpali, modelując ją według swoich potrzeb i wydobywając z niej to co najlepsze. Zapanowali nad wodą, kreując sztuczne zbiorniki wodne lub zmieniając koryta istniejących już rzek. Jedyne, czego jeszcze nie zdominowali, to powietrze i przestrzeń nad ich głowami. Gdyby tylko wtedy traper wiedział, jak rewolucja wydarzy się po przełomie braci Wright...

Obserwowany mężczyzna doprowadził go do miejsca, w którym tętniło życie towarzyskie wszelkich wyrzutków społeczeństwa, biedoty i wszelkich pochodnych. Ludzi było więcej niż na ulicach mijanych do tej pory i Utamukeeus zgubił swój cel na dobrych kilka chwil. Chcąc, nie chcąc, musiał zanurzyć się w tą ludzką masę i spróbować odnaleźć zgubę. Wtedy zobaczył jego.

Wyglądał jak typowy, brytyjski gentleman. Garnitur, czy też frak - Indianin wciąż nie rozpoznawał niuansów modowych Europy - nie był nowy, melonik na głowie też swoje już widział. W ręce trzymał laskę. W skrócie - kompletnie nie pasował do całego otoczenia. Tak szybko jak się pojawił, tak szybko też zniknął. Czy to było tylko przewidzenie? Dlaczego więc, przez ułamek sekundy, wydawało się, że tamten również dostrzegł trapera?

W oddali słychać było krzyki. To było ostatnie miejsce, którego Utamukeeus jeszcze nie sprawdził. Gdy się zbliżył, wszystko stało się jasne, skąd ten gwar - bijatyka. A właściwie zorganizowana walka w kręgu. Dwóch walczących, otoczonych pijaną gawiedzią, motywującą swoich zawodników. W tle miejscowi "przedsiębiorcy", przyjmujący, uczciwe lub nie, zakłady. I on, największy naganiacz, komentator i organizator całego widowiska. Każda cywilizacja potrzebuje swojego odpowiednika walk gladiatorów. "Chleba i Igrzysk". Gdy Navaho się zbliżał, starcie właśnie dobiegło końca, a publiczność na chwilę rozsunęła się, robiąc miejsce dla pokonanego, który był właśnie wleczony przez jego kolegów. Typ za którym indianin podążał, jak się okazało, był czempionem tej areny.

***

- To mówisz, że jesteś z plemienia Navaho i dasz mojej publiczności widowisko jakiego jeszcze nie widzieli, jeżeli to będzie ostatnia walka tego wieczoru? - organizator walk, pulchny mężczyzna, który jako jeden z nielicznych dookoła nie pił dzisiaj, ledwo powstrzymywał swoją ekscytację, widząc jakiego "egzotycznego" gladiatora dostał dzisiaj od losu.
- Jak Cię zwą, czerwony?
- Utamukeeus.
- Utum... Bloody hell, jak kurwa? Nie wymówię tego, masz jakieś inne imię? Przydomek?
- Na angielską mowę moje imię można przetłumaczyć jako Klejnot-Wielkiej-Rzeki.

Organizator wybuchnął śmiechem. Nie mógł zachować powagi, nieważne jak bardzo by się starał.
- Zapomnij o tym, zajmę się tym. Jesteś następny.
Utamukeeus nie rozumiał co tak rozbawiło tego człowieka.

***

- PANOWIE I... ACH, ZAPOMNIAŁEM, NIE MA WŚRÓD NAS PAŃ, BO SĄ ZAJĘTE CZEKANIEM NA WAS W DOMACH, OCHLAPUSY!!! Wyjątkowym zbiegiem okoliczności, mam dzisiaj dla was prawdziwą atrakcję! To będzie ostatnia walka tego wieczoru, ale zapewniam was, że tego widowiska nie zapomnicie na długo! Oto, zza Oceanu, z dzików terenów Amerykańskich stepów, prosto dla nas sprowadzono prawdziwą bestię! Ten człowiek to praktycznie na wpół zwierzę, nie żałujcie go! Indianin prosto z klanu Navaho, który słynie ze swojej żądzy krwi i zjadania zabitych, na ring wchodzi... SAMOTNY WILK!!!

Zapowiedź organizatora, obrzydliwie rasistowska i stereotypowa, w kilku miejscach pokrywała się z obecnym wizerunkiem Navaho. Z irokezemi gołym torsem pokrytym bliznami, w świetle od lamp i pochodni, mógł wyglądać dość dziko. Gdy wkraczając na ring rzucił w stronę publiczności kilka losowych słów w języku plemienia, co by jeszcze bardziej podkręcić widowisko zgodnie z obietnicą, tylko dopełnił wizerunku dzikusa. Nikt nie wiwatował.

Rzecz jasna, nie była to walka uczciwa. Żaden Brytyjczyk, nawet ten z największych nizin społecznych, nie mógł sobie pozwolić na porażkę od takiego podludzia jak jakiś Utamukeeus z plemienia Navaho. Mentalność "Panów Świata" była już tak głęboka wpojona w rozumowanie każdego wyspiarza. Toteż nieuczciwych zagrywek był cały wachlarz. Na początku publiczność próbowała przytrzymać indianina, ale gdy któryś z postronnych dostał przypadkowym ciosem i stracił przytomność, porzucono ten pomysł. Wtedy zza ringu zaczęto rzucać butelkami i cegłami, które mogły być użyte jako broń. Na arenę zaczęli też wchodzić kolejni zawodnicy. Ostatecznie, po kilku brutalnych nokautach, walczących pozostała tylko dwójka.

Samotny Wilk i Czempion.

- Wydaje mi się, że już się napatrzyliśmy wystarczająco. - zabrzmiał nagle głos w oddali, momentalnie uciszając cały tłum. Gentleman w meloniku.

Richard de Vorde.

CDN...
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 20-06-2022, 11:49   #428
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację


Cath rzuciła w stronę mężczyzny oburzone spojrzenie. Poczuła złość. Po chwili uświadomiła sobie, że nie dotyczy ona tej sytuacji, która rozgrywała się przed jej oczyma ale dotyczyła czegoś znacznie starszego. Przed oczyma na moment stanęli jej jej bracia, a przynajmniej tak jej się wydawało. Z trudem utrzymała uroczy uśmiech na ustach. Była naprawdę oburzona zaistniałą sytuacją. Niby nadeszły nowe noce, niby świat się zmienił, niby kobiety mogą rozwijać się w każdej możliwej dziedzinie a tu w praktyce nic się nie zmieniło. Cały czas ta sama ignorancja. Ta buta nie pozwalająca niektórym samcom uwierzyć, że kobieta też może być kompetentna niezależnie od tego czy nosi dres czy wieczorową sukienkę.

Prychnęła głośno i chwyciła towarzyszkę pod ramię odsuwając się o dwa kroki poza zasięgnął słuchu mężczyzn.

- Widzę, że mamy podobny gust, - roześmiała się a po chwili dodała z wyraźnym naciskiem w głosie - W RAZE CZEGO BĘDZIESZ MNIE BRONIĆ PRZED TAKIMI SZTYWNIAKAMI JAK ON - wskazała brodą na jej towarzysza. Nie zdążyła jednak powiedzieć dużo więcej bo jak spod ziemi wyrósł Spoon. Pożegnała się szybko z towarzyszką, wzdychając cicho - ach ci mężczyźni i oddaliła się w stronę szatni.

****

Cath z obrzydzeniem ponownie wciągnęła na siebie zasyfione ciuchy.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 24-06-2022, 10:37   #429
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Druga część nocy była szalona. Wszystko działo się niezwykle szybko.

Cath pociągnięta przez Spoona dopiero po chwili zorientowała się, że kobieta wsunęła jej do ręki niewielki kartonik. Wizytówkę. Przyglądała się jej.

Cytat:
Sarah Chou
Niezależny konsultant.
Poniżej numer telefonu.

I nic więcej. Żadnego logo, żadnych ozdobników. Średniej jakości papier. Brak perfumowania. Tanie tłoczenie.

Cath była mistrzynią niuansów. Zwykły człowiek nie odróżniał drogiej wizytówki, od tniej wizytówki. No, może odróżniał. Ale na pewno nie tak dobrze jak Cath. Ta wizytówka była jak tamta sukienka. Tania. Z drugiej strony co miała na niej umieścić? Oficer operacyjny Antigen? Logo policji? Zapach więziennego mydła upuszczanego pod prysznicem? W każdym razie wizytówka została spakowana.

Arwyn była niesamowita, a Spoon wydawał się zachwycony. Czyżby to jak manipulowała tłumem przywodziło mu na myśl Bru? Ludzie robili im miejsce. Nikt ich nie zatrzymywał. Spoon kątem oka tylko zauważył, że jeden z ochroniarzy na piętrze, gdy schodzili na dół mówił coś do mankietu swojej koszuli.

Za rogiem nie było już nikogo. Schodzili do piwnicy. Do starej kotłowni. Spoon prowadził. Pokazał przejście za piecem. Tam mieli chwilę na przebranie się. Arwyn rozdarła suknię odsłaniając kolana. Zniszczyła coś, na co szwaczka w Londynie jaki znała Cath nie zarobiłaby przez rok. Odpruty kawał sukni posłużył do zawinięcia bezcennego artefaktu.

Gdy przechodzili przez pomieszczenie z prysznicami, już przygotowani do podróży w kanałach Spoon usłyszał poruszenie w kotłowni. Za ukrytym przejściem ktoś zaczynał prowadzić przeszukanie. Byli o włos. Nie czekając ruszyli w głąb kanałów.

Podróż tym razem wydawała się jeszcze dłuższa. Z jednej strony nadal wiedzieli, że w tunelach są komandosi. Z drugiej strony nie byli pewni gdzie jest ich ogon. Jedno co ich zaskoczyło, to grup Nosferatu, która nie zwróciła kompletnie na nich uwagi.

- Gadają ze sobą, że jest jakiś problem z Gabrielą. Płacze krwią, drapie ściany. - powiedziała Arwyn, której zmysły najwyraźniej przewyższały zmysły Spoona, a być może też Qwertego.

- Gabriela wiele lat temu była związana krwią, przez de Worde. Jeżeli się tak zachowuje, to znaczy, że stary pryk kopnął w kalendarz - rudowłosa powiedziała to zupełnie spokojnie. Ignorując przy tym, że sama była praktycznie dwukrotnie starsza. Z drugiej strony Spoon i Cath zaczynali wiązać pewne fakty z drugą grupą.

Po około godzinie byli na powierzchni.

Zgodnie z umową spotkali się z Chun Hei.
Był tam czarny Van z wielkim rysunkiem samuraja na boku. Poza tym był tam też motor Chun i trzy czarne Fordy Mustangi.

Azjatka podeszła do Spoona i Cath.
- Dziękuję. To dla was.
Brujah przekazała Spoonowi kluczyki, po których wciśnięciu zamrugały światła jednego z Mustangów.

- Gdy załatwicie sprawę z Anną, spotkajmy się w klubie The Vaults. Powodzenia dzieciaki.

Arwyn na pożegnanie pomachała im zawiniątkiem w którym była bezcenna, mająca kilka tysięcy lat czapka Boga-Słońce. Czapka, która właśnie im się oddalała.

***


Tony ocknął się w autobusie. Już dojeżdżał. Pamiętał kilka rzeczy o Malkviance Parr. Pamiętał… z teraz. Przyjęcie u Anny. Tak… szeryfów w londynie było czworo. Każdy na jedną czwartą miasta. Parr odeszła. Była…

Nie był pewny. Gdy Mitra rządził miastem nie sięgała tam Camarilla. A jeżeli sięgała, to było to na zasadzie ambasadora. To Mitra opracował jak zarządzać miastami, a Camarilla to skopiowała ze swoimi szeryfami, biczami i innymi harpiami. Ale Camarilla była organizacją międzynarodową. Potrzebowała zarządzania na światowym poziomie. Potrzebowała Justycariuszy. Po jednym z każdego klanu Camarilli. Juliet Parr jakimś cudem była Justycariuszem klanu Malkavian.

Tony zawahał się na moment. Mógł mieć tylko nadzieję, że przez wieki zniknęła jej niechęć do Mitry i Gwen. Inaczej mógł zaistnieć pewien problem…

Poczuł, że musi pomówić o tym z Cath. W końcu ona na przyjęciu rozmawiała z Archontem. Archont był w końcu zbrojną ręką Justycjariusza. To co działo się w Londynie łączyło ze sobą wątki międzywampirzej antypatii przy jednoczesnym zahaczeniu o spiski na skalę światową. A oni jakimś cudem byli w środku.

Tony dotarł do dzielnicy Ambasad, gdzie byli już Cath i Spoon. Nie mieli jednak czasu na rozmowy.

***


Następna noc zaczęła się dość dobrze. Wiedzieli już, że przetrwali. Wymienili się informacjami. Musieli jeszcze tylko zgarnąć resztę ekipy. Najpierw Tony ruszył zorganizować nieco krwi na czarnym rynku, a później wspólnie mogli skierować się do sędziego i Navaho.

***


Słowa wampira odwróciły na moment uwagę walczących. Wtedy czempion spróbował zaatakować znienacka. Jednak Utamkeeus był szybszy. Obrót i podbródkowy posłał przeciwnika na deski.

Nosferatu w meloniku schylił głowę z uznaniem.
- Skoro skończyliśmy, to zapraszam. Chciałbym porozmawiać w tę piękną noc.

Navaho miał niejasne wspomnienie, że właśnie był rekrutowany. Że tak się to zaczęło. I że na Trzech Mostach był jeszcze wiele razy od tamtej nocy.

Tymczasem wybudził się i zobaczył Yusufa siedzącego i medytującego. Było to straszne, ale mieli czekać na Tonego z krwią.

***


Macher zorganizowała to co trzeba. Zapłacił jak za platynę, ale karty Cath pozwalały na wypłatę sporej gotówki. W każdym razie otrzymał świeżo pobraną krew, zamiast chemicznie modyfikowanej i konserwowanej plazmy. Pięć worków po 450 ml. I jeden dla siebie zwykłej plazmy. On akurat już od dawn rdził sobie z piciem z worka. Chłopaki których kieszenie wypychały teraz banknoty o niskich nominałach dorzucili mu nawet lodówkę. Czas było ruszać.

***


Spotkali się około dziewiątej wieczorem. Nie widzieli się dwie noce, a zdawać się mogło, że minęło kolejne sto lat. Mieli wiele do opowiedzenia sobie. Trzeba było też podjąć decyzje co dalej.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 25-06-2022, 10:06   #430
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Kiedy Arwyn użyła swojej mocy w muzeum by rozpędzić tłum Spoonowi odebrało mowę. Jej działanie na ludzi. To było coś niesamowitego. I... jednocześnie przypomniało mu Bru… Ona też potrafiła robić coś podobnego. Tylko bardziej skupiała się na jednostkach. Tak… Tak to pamiętał. Ale czy mógł w sumie ufać swoim wspomnienią?

Nie, te pytania do niczego nie prowadziły. Skupił się więc na tym na co miał realny wpływ. Czyli na wyprowadzeniu ich cało z tego miejsca.
Dlatego gdy szlli lustrował uważnie otoczenie i szybko wyłowił obserwującego ich człowieka ale na razie nic się nie działo. Więc wykorzystali to i szybko znaleźli się w szatni. Tam Spoon przebrał się w to w czym przyszedł i zabrał plecak z zakupionym na akcje sprzętem.

Spieszył się przy tym i dobrze zrobił bo czas przepływał im przez palce.
W końcu znaleźli się w tunelach i gdy szli Arwyn przekazała im informację, z której mogli wededukować, że pozostali Heroldowie dopięli swego. Dobrze się składało. Ale wszystko po kolei. Najpierw trzeba było odprowadzić wiekową Bruhja.

Na szczęście nic się nie wydarzyło i bez problemu dotarli w umówione miejsce i spotkali się z Chun Hei. Spoon zadowolony przyjął kluczyki od nowego wozu tym razem Mustanga. I... Nowa bryczka spodobała mu się… Chociaż pamiętał też gdzie zostawił podarunek od Cath. Przecież już zdąrzył go nazwać „ślicznotką”, a nie łatwo wypuszczał z rąk ładne rzeczy.

W końcu pożegnali się z Arwyn i ruszyli na kwatery, bo noc zbliżała się już do końca.

***


Tam czekał już na nich Tony, z którego widoku Spoon szczerze się ucieszył bo tak się składało, że to z nim chciał porozmawiać najpierw. Jednak nie było teraz czasu na pogaduchy Spoon ledwie zdążył zrzucić ubranie wziąć prysznic i przebrać się gdy wzeszło słońce i padł bez życia na pościel.

***


Dlatego dopiero gdy się obudzili z letargu Spoon opowiedział Włochowi to jak się sprawy mają. Chciał pogadać najpierw właśnie z nim, bo nie ukrywając po tej roszadzie to ich klan zyska najbardziej i… Jemu samemu z tego co mówiła sama stara wampirzyca jej los nie był obojętny. Dlatego Spoon powiedział Tonemu, że jest jej potomkiem. Opowiedział też o tym co dowiedział się o samym rytuale krwawnicy i jak to teraz na nich działa. Co do planu przekonania Anny do zaprzestania krwawych łowów i przekazania władzy Arwyn Spoon nie miał za dużych złudzeń. Anna najpewniej będzie musiała zniknąć i lepiej żeby to wyglądało na wypadek. A jej ostatnią wolę się podrobi na jakimś dokumencie poświadczonym może przez Scarlet, a może Valeriusa jeśli jeszcze nie zwiał z miasta. Gdy to przemyślał doszedł do wniosku, że to powinno usatysfakcjonować Arwyn.

Po dokładnym naświetleniu wydarzeń z poprzednich nocy Spoon nie zatrzymywał już Tonego i tamten wybrał się po krew , on sam zaś skupił się na studiowaniu na laptopie Cath tuneli metra robiąc pośpieszne notatki. Nie wierzył że uda mu się wszystko ogarnąć ale chciał chociaż pobieżnie zorientować się jak to pod ziemią wygląda.

I gdy uznał, że już coś wie pojechał taksówką po „Ślicznotkę” i przeparkował ją kilka przecznic od mieszkania Cath zabierając z niej wszystkie zakupione rzeczy.

W końcu Tony wrócił i Spoon przebrał się w wyczyszczone ubranie z poprzedniej akcji. Musiał to Cath przyznać posiadanie służby było naprawdę przydatne i ruszyli.

***


Drobny Bruhja prowadził ich szybko i sprawnie po tunelach miasta. Ale już szybko podczas wędrówki Spoon zorientował się że jest z nim coś nie tak. Tony uprzedzał go że tak będzie. Ale co innego zostać uprzedzonym a co innego poczuć coś takiego na własnej skórze.

Spoon cierpiał. Bestia z którą święcie wierzył zdołał się zasymilować i żyć w pełnej zgodzie teraz ciskała mu się po trzewiach. Wywierając na niego nacisk. Nacisk który ciagle się zwiększał aż miał pełną świadomość że bestia żywcem pożera jego wnętrzności. Nie przypominał sobie żeby kiedykolwiek był tak cholernie głodny.

***


Kiedy znaleźli w końcu resztę Spoon w bardzo oszczędnych słowach zrelacjonował to co się wydarzyło patrząc podejrzliwie na Yusufa. Zastanawiając się czy tamten wie że jego aura aż krzyczy o diabolizmie którego dokonał.

Rzucił na podłogę sześć plecaków w których były rzeczy, które kupił przed akcją w muzeum i zabrał na sam wypad:
-6 nowych telefonów komórkowych
-6 latarek czołowych
-kilka latarek survivalowych z długim okresem działania
-6 okularów termowizyjnych
-liny i haki
-3 duże noże wojskowe
-taśmę izolacyjną
-apteczkę
-trzy zapalniczki
-czarne rękawiczki
-kilka par kominiarek
-scyzoryk z zestawem narzędzi,
-śrubokręt
-cążki do metalu
-rękawiczki izolacyjne
-pęczek drutu
-małą saperkę do kopania
-mały dron z latarką i kamerką
-kilka granatów ręcznych

Sam Spoon miał przy sobie karabin, colta i 3 granaty upakowane po kieszeniach. Z za paska wystawał mu duży wojskowy nóż.
Swoją opowieść zakończył krzyżując ręce na piersi.

-No tak to w skrócie wygląda, że jesteśmy pionkami i mamy wymazane wspomnienia po tej krwawnicy. Mitry nie ma, a Arwyn jest teraz najsilniejszym wampirem w mieście, który jest dość stary i potężny żeby wiedzieć cokolwiek o tym rytuale. Dlatego zgodziliśmy się porozmawiać z Anną żeby zrezygnowała z krwawych łowów. Ja… Nie wierzę, że ta rozmowa ma sens. Dlatego uważam, że powinniśmy podrobić jej wolę na papierze wynajdując wiarygodnego wampira Scarlet, a może Valeriusa i zabić samą Annę. Najlepiej pozorując wypadek. Nawet jakby w sprawę wmieszali się szeryfowie to Markus ich przekona że Anna była wredną starą krową, bo nie będzie chciał narażać Arwyn i Brusili.

Spoon potarł twarz.Chwycił jeden z woreczków z krwią zabrany przez Tonego i wlał w siebie wszystko do ostatniej kropli.

-Bloody Hell. Ja… Nie dam rady tu zostać kurwa ani minuty duże już teraz jestem tak wykończony, że nie wiem nawet czy dam radę wrócić. Może… Może jak teraz się napiłem to pobiegnę…- Spojrzał wrogo na Yusufa.

-Bo dobrowolnie zakołkować się nie dam!
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 25-06-2022 o 10:37.
Rot jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172