Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2022, 01:17   #140
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Warzywno-owocowe wizje wywołane specyfikami Rumburaka przeszkadzały w interakcjach. Było-nie było, trudno się rozmawiało na ciężkim haju, ale jeśli te ziółka wyratowały Rusta od statusu warzywa, to mógł być czarownikowi tylko wdzięczny.

Towar powoli schodził i kiedy mgła opadła, wyszło że Henrietta i Corrado są jednak kontent z wyniku działań drużyny, więc wszystko dało się jakoś poskładać. Rust westchnął ciężko, kiedy drzwi się zatrzasnęły i zwalił się na wyro jak do grobu.

* * *

Nie wiedział, ile czasu przedrzemał, ale krzątanina w korytarzach i łaskawe światło na pustych siennikach Gregera i Hansa dowodziły, że jeszcze nie wieczór. Zeskoczył z łóżka, wzuł buty i przeganiając sen, opuścił pokój, udając się na mały obchód po zamku.

Żarcie, kąpiel, golenie – trochę się schodziło, ale to też była szansa, żeby rozpytać się, co mówiło się wśród służby na temat zdarzeń „Pod Rybką”. Corrado przypilnował, żeby ich wersja była na wierzchu.

Wieść niosła zatem – momentami nawet blisko prawdy – że dopadli czarownika, który zadekował się w gospodzie i kiedy jego plugastwa wyszły na jaw, załatwili sprawę na amen. Walka była epicka, ale problem rozwiązany. Nie obyło się bez strat i ofiar, co zrobić. Przypomnienie, żeby wobec magii być zawsze czujnym i donosić władzy, bo ryzykujący życiem bohaterowie nie zawsze będą na miejscu. Cud, że tak szybko zareagowali i własnym poświęceniem ochronili Serrig.

To, co odjebał Hans tłumaczono wpływem czarów właśnie, które pchnęły zbója do szaleństwa, ale Rust swoje wiedział. Gruber zdawał się niezrównoważony od początku i na taki koniec zasłużył. De Groat nie wchodził w dyskusje, bardziej potakiwał.

* * *

Znalazł się w pokoju, kiedy na dobre dochodził już wieczór. Ogarnął sprawy, zebrał od krawca przygotowany wams i spodnie – elegancka czerń, do tego wypastowane buty, można było się zbierać. Założył złoty sygnet, kapkę pomady na włosy. Dla dyskretnej elegancji pochował też po zakamarkach ciuchów kilka fantów na wszelki wypadek.

W izbie zastał Leonidasa, który zadumany wpatrywał się w puste posłania kompanów, których rzeczy poskładano w stosiki, a szafy i kufry opróżniono. Waldemar skrobał coś w kajecie, skinął mu tylko głową znad notatek, kiedy wszedł.

- Zebrali wszystko bez pytania – rzucił w przestrzeń Leo. – My… Chyba nie zostawimy tak tego? Pożegnamy ich jakoś?

- Zamkowy kapelan może przypilnować pochówku – zalecił Brok zamykając zeszyt.

Rust pokręcił głową.

- Greger nie należał do pobożnych... Właściwie to nawet daleko mu było do religijnych, czy jak tam to zwać. – Zaśmiał się na wspomnienie bluźnierczych wiązanek, które Bedhof pakował często między niewinne zdania. – Nie będziemy mu wołać księdza…Ale jakiś ceremoniał zrobić mu wypada.

- Zasłużył – potwierdził Leo z przekonaniem.

- Zasłużył jak sam skurwysyn – Mrugnął De Groat i zabezpieczył się zaraz. – Tak by sam bankowo powiedział.

- Miał kogoś? Jakąś rodzinę?

- Żonę. Greta jej było – wydobył z pamięci Rust. – Ale zmarła już jakiś czas temu… Dzieci się nie doczekali. Nikogo więcej nie miał.

- Może… Razem powinni leżeć? – zaskoczył sentymentem Waldemar. Co jak co, ale że jakieś ciepełko wybije i z tego źródła, Rust by w życiu nie zgadł. Zaskoczył go szpieg zwyczajnie. Zaskoczył go melancholią bardziej niż oni Oettingera, dźgając go po zbójecku.

- Hmm… No tak – zgodził się Rust. – Ale tu… Tu im będzie lepiej niż w Nuln. Tu dostaną nagrobek w zieleni, postawi się mały pomnik… Tu nikt mu nie przyjdzie naszczać na grób, a w mieście niejeden by zaszedł.

- Nie wiem jak możecie żyć w takich miejscach – wzdrygnął się Zwei Monde.

- Też… Też w sumie nie wiem – Rust odpłynął nieco. – Poślę gołębia do pana Orsiniego. Dopilnują ekshumacji, przetransportują tu ciało. Nie będę żałować grosza… Zasłużył… Zasłużył jak sam skurwysyn.

- Hans? – przypomniał o najmicie Leo.

- Słyszeliście co zrobił? – De Groat skrzywił się. Wspomnienie Grubera nie było przyjemne, kiedy złożył je w zestaw z jego końcem. Ale pasowało do obrazu zbója. Pasowało i Rust nie krył, że składając wszystko, co widział i wiedział o Hansie w całość, przyjął jego koniec z ulgą. – Wtargnął do jakiejś chałupy, okaleczył służącą, zdemolował mieszk… Skończył jak skończył.

- Ale był z nami – przycisnął Leo, ciążąc ostatnim słowem.

- Był. Nie ma co gadać – zgodził się Rust. – Zrobimy mu godny pochówek, dostanie wszystko jak trzeba.

- Załatwmy to jutro – zakończył Brok. – Trzeba się przyszykować do uczty.

- Tak… Leo, Ty znasz tutaj wszystkich – De Groat wstrzymał mieszańca w drzwiach. – Rzuć słowem ochmistrzyni, co? Niech doglądną wszystkiego na cacy, wystawią rachunek na mnie.

Spojrzenie, kiwnięcie głowy i drzwi się zamknęły. Sprawy szybko nabierały tu tempa.

Rzuty: 21, 43, 65, 23, 90.
 
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem