Młodzi bohaterowie ruszyli do domu Deana autem babci Ateny. Ted wraz z szoferem ruszył z powrotem do swojego lokum. Przed odjazdem pogroził palcem Edowi, po czym puścił do niego oko i poczochrał jego niebieską czuprynę.
Gdy już dojechali, wysiedli z auta i zadzwonili dzwonkiem do drzwi. Otworzyła im mama Deana.
- Oh, Dean. I Twoi przyjaciele. Oh, i Ciocia Atena? - nieco się zdziwiła doborem gości, ale tylko nieco - Wejdźcie, proszę, podam herbatę i ciasteczka. Dean, czemu nie mówiłeś, że będziemy mieli gości? Mogłabym coś przygotować, a tak... - westchnęła.
- Witaj, kochana - powiedziała babcia Atena - Dawno się nie widziałam z adoptowanymi wnuczętami, więc postanowiłam wpaść. Wybacz, że bez zapowiedzi, mam nadzieję, że nie jestem kłopotem. Po drodze spotkałam Deana i jego towarzyszy, więc przyszliśmy wszyscy razem.
Mama Deana mruknęła coś do siebie, prowadząc swych gości do kuchni, stawiając czajnik na gazie i szukając po szafkach słodkości.
- Mamo? - w drzwiach stanęła Joan. Miała zaspany wyraz twarzy - cały ten czas siedziała przy komputerze i pewnie była zmęczona, możliwe, że właśnie wstała po drzemce - Oh - powiedziała, patrząc na swego brata i jego przyjaciół.
- Witaj, kochanieńka - przywitała się jej babcia.
- Cześć, babciu - odparła Joan. Gdy jej mama była odwrócona plecami, dawała grupie znać na migi, że musi z nimi porozmawiać, ale jasne też było, że póki co ciasteczka i herbata są ważniejsze, przynajmniej dla pani Murphy. Jak to, przyjąć gości do domu i niczym nie poczęstować? Oh, niemożebność!
- Diano, jak tam Twoja szkoła? - zapytała ciepło, stawiając na stole ciasteczka i kubki z gorącym napojem oraz słoik cukru.
Ostatnio edytowane przez Kaworu : 21-06-2022 o 19:33.
|